Gryjtka miała dużo pracy, ale nie narzekała i troskliwie zajmowała się synkiem młynarza / Elżbieta Grymel
Gryjtka miała dużo pracy, ale nie narzekała i troskliwie zajmowała się synkiem młynarza / Elżbieta Grymel

 

Czy młynarz, któremu żona zmarła przy porodzie i został sam z niemowlęciem, rzeczywiście trzymał z siłą nieczystą? We wsi krążyły takie słuchy. 

W pobliżu pewnej wsi nad rzeką stał okazały młyn. Kilka lat wcześniej kupił go młody jeszcze gospodarz z sąsiedniej miejscowości i zamieszkał w nim razem z żoną. Niestety, choć byli małżeństwem od kilkunastu lat, nie doczekali się dzieci. Podobno kiedyś młynarz wyraził się w karczmie przy piwie, że gotów jest spotkać się z samym diabłem, byleby tylko dochował się potomka, któremu mógłby przekazać swój dorobek. Zapewne była to czcza gadanina, ale ludzie przypominali sobie o tym przy byle okazji. A okazja do plotkowania pojawiła się zwłaszcza wtedy, gdy niedługo po osiedleniu się we wsi młynarzowa została brzemienna, a samemu młynarzowi nad wyraz zaczęło wieść się w interesach.

Postronni obserwatorzy patrzyli na to wszystko krzywym okiem. Choć głośno nic nie mówili, to młynarzowi jednak po cichu zazdrościli. Niestety dobra passa szybko się skończyła, ponieważ młynarzowa zmarła przy porodzie i jej mąż został sam z malutkim synkiem. Przez kilka dni po pogrzebie przy dziecku pomagała mu zamężna siostra, ale potem musiała wrócić do swoich obowiązków. Młynarz zaczął się rozglądać za opiekunką dla syna. Nie było jednak kobiet chętnych do takiej pracy, gdyż w okolicy rozeszła się wieść, że młynarz trzyma z "siłą nieczystą"!

W końcu do młyna przyszła mieszkanka tejże wsi – starka Dulymbino ze swoją piętnastoletnią wnuczką Gryjtką. Starowina uznała, że kiedy jej zabraknie, dziewczyna będzie miała lżejsze życie, pracując w młynie niż w gospodarstwie swojej ciotki, gdzie traktowano ją jak popychadło. Młynarz trochę się skrzywił na zbyt młody wiek dziewczęcia, bo obawiał się, że nie da ona sobie rady z niemowlęciem, ale kiedy usłyszał od starki, że Gryjtka wychowała trójkę młodszych od siebie kuzynów, przystał na jej propozycję. A dziewczyna radziła sobie nad wyraz dobrze.

Niemowlę rosło jak na drożdżach, dom był czysty i zadbany, bo Gryjtka harowała od rana do nocy. Rzadko kładła się spać wcześniej od młynarza, no chyba, że jej kazał iść do siebie, czyli do izby, którą zajmowała wraz z jego małym synkiem. Pewnej nocy mały chłopczyk bardzo płakał, więc dziewczyna poszła do kuchni, żeby zaparzyć mu ziołową herbatkę. Zastała tam młynarza, który przy blasku świecy czytał ogromną księgę w czarnej oprawie. Na widok dziewczyny gospodarz trochę się zmieszał, zamknął księgę i schował ją w kredensie, a następnie ziewnął i oznajmił, że najwyższy czas udać się na spoczynek. Gryjtka szybko przyrządziła herbatkę i wróciła do maluszka.

Pomimo nawału pracy dziewczynie dobrze żyło się w młynie, bo gospodarz był dla niej dobry. Pozwolił czasem odpocząć, a nawet na Godnie Święta kupił jej ładną chustę, mówiąc, że to nagroda za dobrą pracę. To jednak nie koniec tej historii, ale o tym, co wydarzyło się w niedługo potem, dowiecie się, drodzy Czytelnicy, za tydzień.

Elżbieta Grymel

Komentarze

Dodaj komentarz