Pani Kasia z najmłodszą crką / Adrian Karpeta
Pani Kasia z najmłodszą crką / Adrian Karpeta

 

Te święta Bożego Narodzenia będą szczególne dla niej i jej trzech córeczek. Z zawilgoconego mieszkania trafiły do ładnego, przestronnego M. Mają nadzieję, że na dłużej.

 

Kilka lat temu odeszła od męża alkoholika. Samotnie wychowuje trzy wspaniałe córki, najmłodsza z nich ma dwa latka. Przed świętami dotarła do niej Szlachetna Paczka. Nie jedna, a 20 pakunków! Zajęły cały jej pokój. Co jednak najważniejsze, prezenty pojechały już do nowego mieszkania. Bo "w bonusie" udało się załatwić zamianę mieszkania! I tym sposobem w miniony weekend rodzina przeprowadziła się z zagrzybionego, wilgotnego mieszkanka do ładnego M-4 na Nowinach. – To dla nas najpiękniejszy prezent, niczego wspanialszego nie mogłam sobie wymarzyć – mówi szczęśliwa kobieta.

 

Komputer i buty

 

Pani Kasia prosiła m.in. o komputer dla córek i buty dla dzieci. – Dziewczyny mają 11 i 13 lat, świetnie się uczą, mają świadectwa z czerwonym paskiem, zachowania z wyróżnieniem, grają w koszykówkę... – opowiada pani Kasia. Marzenie udało się spełnić. Podobnie, jak wiele innych, mniejszych. Wolontariusze Szlachetnej Paczki pomyśleli również o takich drobiazgach, jak na przykład bilety do kina. – Dla nas wyjście do kina będzie prawdziwym świętem. Starsze córki pójdą sobie na jakiś młodzieżowy film, ja z najmłodszą na bajkę – cieszy się pani Kasia.

Bo w jej sytuacji nawet takie drobiazgi są trudne do zrealizowania. – Kiedyś latem szłyśmy przez miasto, dziewczyny zapytały mnie o lody. Wyjaśniałam im wtedy, że za taką cenę możemy kupić więcej lodów w markecie – mówi ze smutkiem pani Kasia. Dla siebie od Szlachetnej Paczki nie chciała oczywiście niczego. Ale wolontariusze kupili kosmetyki, jakąś torebkę i inne damskie drobiazgi.

 

Łatwo odejść

 

Jak to się stało, że pani Kasia w ogóle musiała prosić o pomoc? Jeszcze kilka lat temu rodzina mieszkała na terenie Gaszowic, w nowym domu, który sobie wybudowała. Wprowadzili się tam po przyjściu na świat drugiej córki. Niestety, w domu był alkohol i przemoc. Nie pomogły odwyki. W końcu kobieta zdecydowała się na odejście od męża. – Kobietom mówi się: odejdźcie od mężów. Ale potem jest jeszcze gorzej, znikąd nie można doczekać się pomocy – mówi pani Kasia.

Już dawno, jak mówi, schowała dumę do kieszeni. Na początku było jej bardzo ciężko prosić o pomoc. Często zresztą tej pomocy odmawiano. Na przykład wtedy, kiedy chwilowo nie miała gdzie się podziać, straciła obiady dla dzieci! W OPS-ie w Gaszowicach usłyszała: pani mąż dużo zarabia, macie ładny dom, czego pani tu szuka? W Rybniku też ciężko było cokolwiek załatwić, ponieważ zameldowana była w Gaszowicach. – Co z tego, że urodziłam się w Rybniku, mieszkałam tutaj, w Gaszowicach żyłam tak naprawdę tylko kilka lat, a teraz znów tutaj jestem... – mówi.

 

Z miejsca na miejsce

 

Do teraz błąkała się razem z dziećmi i przeprowadzała z miejsca na miejsce. Przez jakiś czas mieszkała kątem u swoich rodziców. Potem wynajmowała kolejne mieszkania. Ostatnie w centrum miasta, zagrzybione, pełne wilgoci. – Wszystko nam tam pleśniało. Z powodu wilgoci wysiadła nam nawet mikrofalówka! Na środki pleśniobójcze wydawałam mnóstwo pieniędzy. Wietrzyłam pokoje w największy mróz, wychodząc z dziećmi z domu, żeby się nie poprzeziębiały – opowiada kobieta.

Przez cały czas szukała innego lokum, ale samotnej kobiecie z dziećmi wielu ludzi często odmawiało. – Kiedyś umówiłam się z pewnym panem na oglądanie mieszkania. Podjechał na skuterze. Gdy zobaczył, że jestem z dzieckiem, po prostu odjechał. Dlatego teraz na początku... w ogóle się nie cieszyłam. Do czasu aż dostałam klucze do mieszkania – opowiada. Bo dopiero wtedy uwierzyła, że to wszystko dzieje się naprawdę.

 

Nabrała wiary

 

Pani Kasia wierzy, że stanie na własnych nogach. Kiedy tylko najmłodsza córeczka będzie mogła pójść do przedszkola, kobieta chce wrócić do pracy. Obecnie jest na etapie poszukiwania nowego zajęcia, bo jej stanowisko w poprzednim zakładzie, fabryce mebli, zlikwidowano. – Pracowałam jako sprzedawczyni, ale szyłam również tapicerkę, szlifowałam, mam doświadczenie – mówi. Na razie dziewczynki przyklejają na drzwiach lodówki kartki z listą tego wszystkiego, co chciałyby dostać, gdy mama już będzie zarabiała...

 

 

Paczka w liczbach
W tym roku wolontariusze i darczyńcy sprawili radość 77 rodzinom w Rybniku. Rybnik był podzielony na dwa rejony Północ i Południe. Rybnik Południe: 42 włączone rodziny, 1492 połączone osoby, łączna wartość paczek to 80 700 zł. Jedną paczkę przygotowywało średnio 40 osób. Średnia wartość paczki to 2181 złotych. Rybnik Północ: 35 włączonych rodzin, 1139 połączonych osób, łączna wartość paczek to 93 850 zł. Jedną paczkę przygotowywały średnio 34 osoby, średnia wartość paczki to 2844 złotych.
W całej Polsce prezenty trafiły do 18 960 rodzin w potrzebie, a blisko 1000 rodzin otrzyma wsparcie specjalistyczne, m.in. w postaci pomocy lekarskiej lub prawnej. Pracę 11 tys. 105 wolontariuszy organizowało 645 lokalnych liderów. W dniach między 9 a 11 grudnia w blisko 700 miejscach w całej Polsce darczyńcy dostarczyli do magazynów przygotowane przez siebie paczki. Następnie wolontariusze udali się z prezentami do ubogich rodzin. (adr)

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz