Mieszkańcy, którzy nie chcą słyszeć o budowie, przynieśli na sesję transparenty z hasłami poddającymi w wątpliwość całe przedsięwzięcie.
Tłumy przyszły na nadzwyczajną sesję w sprawie kopalni Paruszowiec. Mieszkańcy oczekiwali merytorycznej dyskusji. Przy okazji byli świadkami żenujących przepychanek między radnymi i prezydentem. Spółka Bapro, która chce wybudować kompleks energetyczno-wydobywczy (najpierw kopalnię, później elektrownię), mówiła o jego zaletach. – To wyjątkowy projekt. Jedyny taki w Europie i w Polsce. Jego zaletą jest lokalizacja nowoczesnego bloku do spalania węgla w jednym miejscu z kopalnią, która będzie wydobywała węgiel głównie do produkcji energii elektrycznej. Mamy gwarancje minimalnych oddziaływań na środowisko – mówił przedstawiciel Bapro.
Stwierdził, że dzięki inwestycji zmniejszy się niska emisja. Bo kompleks będzie dostarczał ciepło do sieci i jest w stanie ogrzać całe miasto! Dodatkowo będzie produkował najlepszy ekogroszek i pelet. Projekt ma wygenerować około 12 tysięcy miejsc pracy (3 tysiące w kompleksie, 9 tysięcy wokół) i dać budżetowi miasta około 25 mln zł rocznie. – W przyszłym roku w Polsce zamkniętych zostanie sześć kopalń i zwolnionych 6 tysięcy górników, kolejne trzy kopalnie przeznaczone będą do likwidacji w 2018 roku. Nasz projekt wpisuje się w strategię rządową, która zakłada produkcję energii z węgla kamiennego jako fundament bezpieczeństwa energetycznego Polski – mówili przedstawiciele Bapro.
Inwestycji bronili eksperci z Głównego Instytutu Górnictwa. – Nie będzie dużych deformacji, ziemia może miejscami osiąść o 11 metrów, ale nie pod terenem zabudowanym, gdzie osiądzie o pół metra, metr, a pół metra to nie jest zauważalne. W Śródmieściu Katowic osiadania w rejonie katedry wyniosły 1,70 m – mówił Andrzej Kowalski. – Jesteśmy gotowi do rozmów o potencjalnych odszkodowaniach dla mieszkańców, których dobytek byłby naruszony, a wręcz do wykupów takich nieruchomości – zapewniał przedstawiciel Bapro.
– Nie mówmy o koncernie energetycznym, bo na jego temat nie mamy żadnych dokumentów. Nie oszukujmy się, ta rozmowa dotyczy budowy kopalni – zauważyła Katarzyna Suder-Mączyńska w imieniu mieszkańców. Powoływała się na raport oddziaływania na środowisko, jaki Bapro przedstawiła w RDOŚ. – Czytamy w nim, że produkcja węgla odgazowanego przewidziana jest w przyszłości, a wytwarzanie energii elektrycznej i cieplnej jest dopiero w zamyśle. Czy ktokolwiek łudzi się, że celem jest budowa kompleksu energetycznego? – pytała Katarzyna Suder-Mączyńska.
Wątpliwości mieli przedsiębiorcy. – Reprezentuję inwestora, który działa na Paruszowcu ponad 23 lata. W ostatnich pięciu latach zapłaciliśmy w Polsce w sumie około 130 mln zł podatków. Zatrudniamy około 500 osób, głównie z Rybnika. Każda zmiana w powierzchni może spowodować nieodwracalne skutki w naszych nieruchomościach, najbardziej w automatycznych liniach produkcyjnych. W Rybniku wytwarza się około 40 proc. produkcji koncernu. Gdyby stało się tu coś, co zagrażałoby działalności fabryki, właściciele musieliby przenieść produkcję, a mamy zakłady m.in. w Wałczu i na Węgrzech. Popieramy protest mieszkańców. Zgłosiliśmy sprzeciw w RDOŚ, jego kopię wysłano m.in. do ambasady Finlandii, bo koncern należy do rodziny, pochodzącej z tego kraju – mówiła Barbara Katychów z Rettig Heating.
Radni też mieli pytania m.in. o finansowanie inwestycji. – Wysokość nakładów sięga ośmiu miliardów zł. Spółka Bapro nie ma tych pieniędzy, ale od dwóch lat pracuje nad pozyskaniem kapitałów międzynarodowych, branżowych – odpowiadał przedstawiciel Bapro. Ciekawą informację przekazał radny Adam Fudali. – Mam zapewnienie wiceministra Tobiszowskiego, że zgody na wydobycie w Rybniku nie będzie. Bo mamy nadprodukcję węgla – mówił. – Nic na ten temat nie wiemy – ucięli przedstawiciele Bapro. Wierzą, że uda im się przekonać mieszkańców i władze lokalne. Na razie poprosili o zawieszenie uchwały rady miasta przeciwko inwestycji.
PS Za tydzień w "Nowinach" rozmowa z Tomaszem Skórą i Mirosławem Hojką z firmy Bapro sp. z oo.
Komentarze