Czy kopce na pewno są szwedzkie cz. 2

 

Trop, dzięki któremu można podjąć próbę ustalenia pochodzenia kopców, wiedzie do czasów przemarszu króla Jana III Sobieskiego pod Wiedeń, ale niekoniecznie musi być właściwy!

 

Jak już wspominał w poprzednim odcinku tego cyklu, pochodzenie kopców bardzo mnie intrygowało, więc szukałam informacji na ten temat. I kiedyś, przeglądając starą "Gazetę Żorską" z 15 stycznia 1997 roku, natrafiłam na następującą notatkę: Zagadki historii: Ksiądz Augustyn Weltzel w książce pod tytułem "Geschichte der Stadt Sohrau in Oberschlesien" (Historia miasta Żory na Górnym Śląsku) wydanej w 1888 roku pisał:, że "Jan Sobieski spieszył ze swoim wojskiem z Tarnowskich Gór przez Gliwice, Rudy, Racibórz, Opawę w kierunku Wiednia i uwolnił to miasto, a wraz z nim całą Europę Zachodnią od Turków. W drodze powrotnej (spod Wiednia – przyp. E.G.) w pobliżu Żor zmarł [hrabia] Adrian Rembowski i został pochowany wraz z innym polskim pułkownikiem w dniu 8 listopada poza miastem".

Według profesora Krysztafkiewicza na miejscu pochówku po lewej stronie drogi z Żor do Wodzisławia znajdują się szczątki krzyża oraz inny krzyż z czasów późniejszych. O wydarzeniach z tym związanych pisze ksiądz Weltzel na stronie 112* wyżej podanej książki (przygotował Paweł Lokaj). Po przeczytaniu tego tekstu nasuwa się pytanie, dlaczego Adrian Rembowski i inny polski pułkownik pochowani zostali poza miastem? Przyczyn mogło być kilka. Pierwsza z nich dotyczyła m.in. natury sanitarnej. Od czasów średniowiecznych nie wpuszczano do grodów przechodzącego obok nich wojska, nawet jeżeli jego zamiary były pokojowe, jak w przypadku przemarszu wojsk Sobieskiego.

Miało to zapobiegać wszczynaniu bójek między żołnierzami a mieszczanami, grabieży oraz szerzeniu się epidemii wśród ludności. Zaszczytu przekroczenia bramy dostępowali jedynie dostojnicy i czasem, choć rzadko, starsi rangą oficerowie. Zatem wojsko Sobieskiego rozbiło raczej swe namioty na łąkach znajdujących się w rejonie Żor i szeregowi żołnierze do miasta nie weszli. Ksiądz Weltzel nie precyzuje w swojej pracy, dlaczego obaj panowie zmarli w drodze powrotnej spod Wiednia. Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że śmierć nastąpiła na skutek odniesionych ran, ale wielu żołnierzy walczących pod Wiedniem dopadła zaraza, której przyczyną miała być skażona woda przeznaczona do picia.

W drodze powrotnej do Polski zmarł również druh samego Jana Sobieskiego – hetman Mikołaj Hieronim Sieniawski mający zaledwie 38 lat, który pod Wiedniem zaraził się czerwonką (choroba bakteryjna). Nie mam rozeznania, jak stanowiły ówczesne przepisy sanitarne, ale sądzę, że mieszczanie żorscy z samej obawy o swoje zdrowie i życie z całą pewnością nie wpuściliby za bramy osób chorych czy ciał zmarłych, nawet jeżeli przyczyną zejścia z tego świata byłyby rany odniesione w bitwie. Ponieważ śmierć obu mężczyzn (jak pisze ksiądz Weltzel) nastąpiła w pobliżu Żor, może to oznaczać, że już nie żyli, zanim wojsko dotarło do miasta, lub zmarli zaraz potem, kiedy nie zostali do niego wpuszczeni.

Mogli umrzeć w obozie wojskowym albo gdzieś w chacie znajdującej się poza miastem lub też na terenie najbliższej wsi. Domniemane miejsce pochówku przy obecnej ulicy Wodzisławskiej moim skromnym zdaniem jest mało prawdopodobne. Czy żołnierze pochowaliby swoich dowódców, w miejscu, z którego widać mury, gdzie można byłoby szukać miejsca na bardziej godny pochówek, zwłaszcza że zmarli byli ważnymi osobistościami? Nawet w tamtych czasach, pomimo restrykcyjnych przepisów sanitarnych, brzęk złotych monet potrafił wiele załatwić!

Poza tym tuż przed przybyciem do Żor pogrzeb musiałby być bardzo pośpieszny, a krótki pobyt w okolicy nie pozwoliłby na wykonanie i postawienie na grobie krzyża z piaskowca, który nie występuje w najbliższej okolicy Żor. W miejscu, gdzie stały oba krzyże wspomniane przez pana Krysztafkiewicza, mogło jednak wydarzyć się coś ważnego, dlatego dla upamiętnienia jeden zniszczony krzyż zastąpiono drugim. Dalsze argumenty na poparcie mojej hipotezy przytoczę w następnym odcinku tego cyklu.

 

*tekst ten znajduje się na stronie 112 w książce napisanej przez księdza Augustyna Weltzla, w ostatnim wydaniu (MOK Żory, 1997 rok) zamieszczono go natomiast na stronie 88.

 

PS W miejscu rzekomego pochówku polskich pułkowników znajduje się obecnie odrestaurowany niedawno krzyż kamienny. Jest to ten drugi, młodszy, który pochodzi z połowy XIX wieku. Ufundowali go małżonkowie Gallus. W tym czasie w Żorach żyli mieszczanie o tym nazwisku. Dodajmy, że w wieku XIX często ustawiano krzyże w pobliżu obejść i pól, ale tylko najlepiej sytuowanych gospodarzy stać było na taki znaczny wydatek.

Komentarze

Dodaj komentarz