Z zawodu jest technikiem elektrykiem, pracuje w Domu Kultury w Niedobczycach. - Robia sam jako pracownik techniczny, a po robocie dłubia jeszcze w swojim garażu. Po ślonsku godom cały czas, od kiedy pamiyntom. Czasym przestawiom się na angielski abo nimiecki. Czuja się Ślonzokiym, sam żech się urodziył, sam miyszkom – mówi Daniel Berger. Jako didżej prowadzi też lokalne i prywatne imprezy, oczywiście po śląsku. Pomagał też przy organizacji dyktanda śląskiego w Niedobczycach.
Jego zdaniem, tradycje trzeba przekazywać, tym bardziej, że takich ludzi, jak on, jest niestety bardzo mało, szczególnie wśród ludzi młodych. - U mie w doma wszyscy godajom. Najmniej może mój młodszy brat, ale też go szkola – żartuje rybniczanin.
Jak ludzie odbierają jego postawę? Czy go rozumieją? Daniel Berger wspomina, jak na ostatnim Festiwalu Orkiestr Dętych Złota Lira w Rybniku, bliżej poznał jeden z zespołów, który przyjechał ze Śremu, z Wielkopolski. - Specjalnie chcieli, żebych godoł, bo godka ślonsko bardzo im się podobo. A z takimi, co nie rozumiom po ślonsku też się zawsze umia jakoś dogodać – mówi pan Daniel.
Uważa, że o Śląsku trzeba coś wiedzieć. Starać się poznać historię regionu, jego zwyczaje i język. - W niedziela rolada, kluski, modro kapusta, tyty do piyrszokow, zajonczek na Wielkanoc, Dzieciontko pod choinka. Tego nikaj indzij ni ma – podkreśla.
W miarę wolnego czasu czyta o Śląsku, kiedyś startował w konkursach ślonskiej godki. W jednym z nich zdobył wyróżnienie. - Mojom pasjom je też ślonski rap. Pora lot tymu, razym z kolegami, nagrali my taki konsek po ślonsku. Kończy się on słowami "Autonomia ślonsko powstanie pryndzyj czy późniyj". Chodzi o to, aby nasz Ślonsk mogł rzondzić swojimi piniondzami, inaczyj grozi mu upadek - mówi Daniel Berger. Wierzy, że na Sląsku zostali ludzie, którym zależy na dobru tej ziemi.
Komentarze