Tak wygląda przypora, ktrą podobno wynalazł diabeł / Elżbieta Grymel
Tak wygląda przypora, ktrą podobno wynalazł diabeł / Elżbieta Grymel

 

Istnieją dwa rodzaje przypór, które pozwalały ratować przed zawaleniem ściany lub zagrożone obiekty. Wedle legendy jeden jest przypadkowym wynalazkiem diabła, ale ile w tym prawdy, trudno powiedzieć.

 

W głębokim średniowieczu sztuka budowlana była jeszcze w powijakach i budowniczy uczyli się jej metodą przysłowiowych prób i błędów. Według legendy do całej sprawy wmieszał się jednak sam diabeł, który zwietrzył tam bardzo dobry dla siebie interes. Niby bezinteresownie podpowiadał nieuważnym murarzom, jak przy pomocy przypór, czyli owych słupów przylegających do murów uratować walące się ściany lub przechylające się wieże, ale oczywiście nigdy nie czynił tego za darmo, zawsze zapłatą był cyrograf na duszę budowniczego! Tak właśnie stało się w przypadku pechowego twórcy jednej z wież krakowskiego kościoła Mariackiego, o którym wspominałam już w jednym z poprzednich odcinków tego cyklu.

Oprócz jednak tradycyjnych przypór, czyli kamiennych lub ceglanych słupów szerszych u podstawy, istnieje jeszcze jedna odmiana tego budowlanego elementu, która również miała być dziełem diabła, choć całkiem przypadkowym. Potocznie nazywa się ją uchem igielnym, choć występuje także pod innymi nazwami. Na naszym terenie stosowano ją niezmiernie rzadko, ale można ją oglądać np. przy jednym z kościołów w czeskiej Opawie. A oto opowieść mówiąca o tym, jak taka przypora powstała, oczywiście z szatanem w roli głównej.

Otóż w pewnym starym kościele w zakrystii rozgościł się szczególnie złośliwy diabeł i mimo podejmowania prób wyświęcenia go, nie zamierzał tego miejsca opuścić. Krótko mówiąc, uparł się, że nie da się przegonić na cztery wiatry. Kiedy zakrystianem został tam pewien stary wiarus, który w swoim życiu z niejednego pieca chleb jadał, postanowił, że się z owym rogatym złośliwcem jak najprędzej rozprawi. Podejrzewał, że w całej tej sprawie musi tkwić jakiś podstęp i zamierzał wyśledzić, dlaczego ów piekielnik nie boi się wody święconej, co było zadziwiające, bo przecież powinien się bać.

Dlatego późnym wieczorem, kiedy zmęczony całodziennym psoceniem zuchwały diabeł chrapał w najlepsze, stary żołnierz wszedł niepostrzeżenie do zakrystii i schował się wśród wiszących tam szat liturgicznych. Przesiedział tam cała noc, ale jego poświęcenie nie poszło bynajmniej na marne, bo zauważył, jak rano diabeł nalał do kropidła zwykłej wody z konewki, która stała na umywalce. Poczynał sobie śmiało, ponieważ kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest obserwowany! Kiedy tylko diabeł się na moment się odwrócił, żeby coś znowu spsocić, zakrystian zamienił kropidła i ruszył na rogatego! Ten jak zawsze zaśmiał mu się w nos, ale kiedy dosięgły go pierwsze krople prawdziwej wody święconej, wypadł jak oparzony na kościelny dziedziniec i zaczął uciekać, gdzie pieprz rośnie. W biegu wybił dziurę w potężnej przyporze podtrzymującej wieżę.

Na szczęście wieża wytrzymała potężny cios i nie zawaliła się. Od tego czasu sprytni budowniczowie stosowali w praktyce budowlanej ów przypadkowy wynalazek diabła, zwłaszcza przy znacznym przechyleniu całej budowli (np. wieży) lub w innej niż zazwyczaj stromiźnie dachu. Należy tu jednak zaznaczyć, że przypora zwana uchem igielnym wcale niekoniecznie musiała zostać wynaleziona przez diabła, gdyż występowała już w gotyku francuskim. Wystarczy rzucić okiem na fotografię dachów paryskiej katedry Notre Dame, by przekonać się, że racja nie zawsze leży po stronie legendy. Ale w takich przypadkach nigdy nie da się stwierdzić, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna legenda bądź też na odwrót.

 

Odmiany piekielników

PS. Diabeł to był jeden z tych demonów, których ludzie woleli nie nazywać po imieniu, w obawie, że mogą go niechcący przywołać, dlatego na jego określenie stosowano wiele zamienników, czyli jakbyśmy powiedzieli dziś, synonimów. Nazywano go m.in. rogatym, czarnym, piekielnikiem i kusym. Po staropolsku kusy znaczy tyle, co krótki lub kulawy. Diabeł niewątpliwie kulawy być musiał z tej racji, że był posiadaczem co najmniej jednego kopyta zamiast stopy. W opowieściach ludowych występuje wiele diabłów rozmaitego autoramentu: jordki, rokity, biesy, jaroszki, gizdy itp. Są to jednak diabły mniejszej rangi. Diabeł to określenie samego księcia piekieł, czyli Szatana, dlatego ludzie woleli go nie wspominać.

 

Komentarze

Dodaj komentarz