Ludzie boją się żyć w cieniu płonącej hałdy / Ireneusz Stajer
Ludzie boją się żyć w cieniu płonącej hałdy / Ireneusz Stajer

 

Dym, popiół i smród są udręką ludzi mieszkających w pobliżu palącego się zwału. Mieszkańcy kaszlą, duszą się, mają czerwone plamy na skórze. Zdesperowani, zaalarmowali redakcję "Nowin".

 

Żyjemy w cieniu bomby ekologicznej – alarmują mieszkańcy Czuchowa, gmina Czerwionka-Leszczyny. Mówią, że w styczniu lekko zaczęła palić się nieduża hałda po zlikwidowanej wiele lat temu kopalni Dębieńsko. – Następnie ogień przeniósł się na jedno z drzew porastających zwałowisko. Z czasem pożar był coraz większy – podkreśla Bogdan Biskup. Teraz nad górką unoszą się chmury dymu, niewątpliwie zawierające szereg szkodliwych substancji.

 

Strach o życie

 

– Smród jest nie do wytrzymania. Obawiamy się już nie tylko o zdrowie, ale i życie. Ludzie po drugiej stronie hałdy sądzą, że śmierdzi z koksowni, a to nieprawda – podkreślają nasi rozmówcy, którzy teraz zaalarmowali naszą redakcję. Wiele osób skarży się na różne dolegliwości. Jeden z mężczyzn pokazuje czerwone plamy na nogach. Łucja Ujejska właśnie wróciła od dermatologa, ma takie same plamy na całym ciele. Joanna Gawron, mama czterolatki, mówi, że od wybuchu pożaru córka ciągle kaszle. Kobieta w ciąży martwi się o swoje maleństwo. Postawiona rano w ogrodzie miednica z wodą o godzinie 18 pełna jest już popiołu. Idę z kilkoma mężczyznami na hałdę, gdzie trwa akcja gaśnicza. Wracam na dół z załzawionymi oczami i chrypką.

– Czerwionka-Leszczyny zajmuje pierwsze miejsce pod względem zachorowalności na nowotwory, są poronienia, bo mamy koksownię. Teraz doszły trucizny z pożaru – zaznacza Leszek Machura. Mieszkańcy skierowali do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach dramatyczne pismo. Podpisało je około 30 osób. Wszystko wskazuje na to, że doszło tu do samozapłonu. Mówi się, że ogień zaprószyły osoby, które wybierają z hałdy resztki węgla z hałdy i palą nim w swoich piecach.

 

Benzen w normie

 

Póki co trwa walka z pożarem. Przedsiębiorstwo Gospodarki Wodnej i Rekultywacji z Jastrzębia Zdroju (nowy właściciel terenu z Zakładem Odsalania) zatrudniło do tego firmę z Katowic. – Mamy termin do 29 lipca. Takiego zwałowiska nie da się ugasić w tydzień. Jest to pożar endogeniczny, z którym walczy się stopniowo. Zdaję sobie sprawę, że jest to duży problem i uciążliwość dla mieszkańców – przyznaje Andrzej Sokół, dyrektor techniczny przedsiębiorstwa. Jego zdaniem pożar zostanie ugaszony w terminie. – Nasz wykonawca zapewnia, że da radę – twierdzi Sokół. W hałdzie zostanie umieszczona dodatkowa ochronna warstwa kamienna.

Zastępca burmistrza Czerwionki-Leszczyn Andrzej Raudner mówi, że informacja o pożarze wpłynęła do urzędu dopiero 16 marca. – To było zgłoszenie telefoniczne od mieszkanki. We dwie pojechałyśmy na miejsce. Rzeczywiście z hałdy wydobywał się dym. Zadziałaliśmy dwutorowo, występując do nowego właściciela nieruchomości z prośbą o pilne działanie oraz wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska. Nie możemy jednak decydować o np. metodach gaszenia, bo nie jesteśmy właścicielem gruntu – wyjaśnia Cecylia Grzybek, szefowa wydziału ekologii. WIOŚ ustawił po drugiej stronie hałdy urządzenie monitorujące stężenie benzenu w powietrzu. – Normy nie zostały przekroczone – dodaje pani naczelnik.

 

Złożony problem

 

– Taki miernik powinien stać po stronie, gdzie gaszony jest pożar i znajdują się domy – odpowiadają protestujący. Ich zdaniem, niebezpieczną hałdę już dawno należało rozebrać, skoro kopalnię zamknięto w 2000 roku. Wiceburmistrz Raudner wyjaśnia, że nie było to takie proste. – Na zwałowisku w Czuchowie znajdują się osadniki Zakładu Odsalania – przypomina. Praktycznie zatem góra jest nie do ruszenia. – Zakład przyjmuje wody słone z nieczynnej kopalni Dębieńsko i Budryk. Po oczyszczeniu trafiają one do rzeki Bierawka, dopływu Odry. Firma pełni więc bardzo ważną rolę dla środowiska – zaznacza pani naczelnik.

– Problem jest bardzo złożony – podkreśla wiceburmistrz Raudner. Dodajmy, że z gaszonej wodą hałdy wymywane są różne szkodliwe związki, które przedostają się do gleby i rzeki. Położona niżej roślinność usycha. Takie sytuacje mogą się powtarzać nawet po ugaszeniu ognia. Starsi czuchowianie pamiętają taki sam pożar przed 25 laty, choć z drugiej strony zwałowiska. Strażacy uporali się z nim. Ale ogromna hałda przy elektrowni Łaziska paliła się latami. Ludzie uważają, że najlepszym rozwiązaniem byłaby kontrolowana rozbiórka zwałowiska i przeniesienie osadników na inne miejsce albo odbudowanie ich na poziomie zerowym. Zdaniem dyrektora Sokoła jest to jednak niemożliwe ze względów technicznych. Do tematu wrócimy.

 

Co na to WIOŚ

Tadeusz Sadowski, śląski wojewódzki inspektor ochrony środowiska w Katowicach, poinformował nas, że jastrzębskie przedsiębiorstwo (właściciel zwałowiska) wyjaśniło, że zleciło Głównemu Instytutowi Górnictwa w Katowicach wykonanie pomiarów temperatury powierzchni hałdy za pomocą kamery termowizyjnej, badanie wgłębne obejmujące pomiar temperatur i stężeń gazów pożarowych (CO, CO2 i O2) we wnętrzu zwału oraz opracowanie ekspertyzy na tej podstawie. Niestety, WIOŚ nie dysponuje wynikami. Ponadto zwrócono się do marszałka województwa o wszczęcie postępowania administracyjnego zobowiązującego firmę do przywrócenia terenu do poprzedniego stanu. Na początku lipca poproszono też firmę o wykaz prac aktualnie prowadzonych na hałdzie oraz harmonogram dalszych działań. Kompetencji do wydawania decyzji w sprawie ma jednak nie WIOŚ, tylko starosta rybnicki, któremu przekazano wszystkie dokumenty. Jak nam powiedziała Katarzyna Kozakiewicz, kierownik powiatowego referatu ochrony środowiska, rolnictwa i leśnictwa w Rybniku, trwa postępowanie. – Przedsiębiorstwo już zobowiązano do przedstawienia propozycji działań oraz harmonogramu prac zmierzających do likwidacji zagrożenia. Po ich uzyskaniu starosta będzie mógł ocenić, jakie zobowiązania nałożyć na zakład – dodaje Katarzyna Kozakiewicz.

 

Komentarze

Dodaj komentarz