Salamon: Polsko, nie opuszczaj Europy

 

 

Kilkanaście lat temu pisałam o 71 milionach euro bezzwrotnej dotacji, którą dostał Rybnik z przedakcesyjnego funduszu Unii Europejskiej ISPA na budowę kanalizacji sanitarnej. Jakaż to była radość! Nikt w Polsce wtedy tyle nie dostał. Niedługo potem pisałam o profesorze Dominiku Lasoku z Turzy Śląskiej, znakomitym znawcy prawa europejskiego, o którym mawiano, że był prekursorem Unii Europejskiej. Potem były kolejne artykuły: spływały kolejne fundusze do szkół, do firm, dla pojedynczych rolników. Uczniowie w szkołach cieszyli się z wyjazdów w ramach pierwszych projektów Comeniusa czy Socratesa. Sama brałam udział w pisaniu jednego z projektów. Z czasem piękniały gminy, miejscowości, domy.

Tak, wiem, są też zgrzyty. Na przykład ze słynnym systemem HACCP powszechnie zwanym "hacapem", kiedy to właściciele zakładów musieli przerabiać schodki, bo były o 2 cm za wysokie, przenosić umywalki, aby nie były zbyt blisko drzwi i uczyć się mycia rąk według dziwacznej instrukcji. Innym zgrzytem jest liczba super i hipermarketów, które dobijają u nas małą przedsiębiorczość. Jechałam jednak ostatnio przez Republikę Czeską i widziałam tam pojedyncze sklepy wielkopowierzchniowe, więc czy ta sytuacja w Polsce jest na pewno winą Unii? Unijne przepisy nas śmieszą albo napawają zgrozą. Zbyt krzywe banany czy ogórki, mierzenie śledzi, uznanie ślimaka za rybę czy marchewki za owoc. Inna sprawa, że wiele z tych zapisów nigdy nie weszło w życie.

Niestety, teraz i tak cała ta europejska radość prysła jak bańka mydlana, bo, jak się okazuje, wielu Polaków chce, aby Polska poszła w ślady Wielkiej Brytanii i opuściła Unię. A ja nie chcę. Nie chcę żyć ponownie w centralnie sterowanym kraju z zamkniętymi na głucho granicami. A pamiętam zbyt dobrze tamte czasy. Co przechodziła moja babcia, aby spotkać się z kuzynką z sąsiedniej Karwiny. Co przeżywali rolnicy, którzy nie mogli bez zezwolenia wejść na swoje pola po czeskiej stronie (a to było raptem kilkaset metrów dalej). Pamiętam też podróże najpierw do NRD, w latach 80., a potem do Republiki Federalnej Niemiec, niedługo po tym, jak runął Mur Berliński. Kontrole w autokarach ciągnęły się godzinami, celnicy zaglądali do każdej kieszonki, kosmetyczki, wylewali nawet kawę z termosów. Nie chcę, żeby to wróciło. Ktoś powie: niemożliwe. Cóż, w 1945 roku ludzie też nie wierzyli, że granice zamkną się na kilkadziesiąt lat tak, że mysz się nie prześlizgnie.

Mam nadzieję, że w Polsce nie dojdzie do takiego referendum, jak w Wielkiej Brytanii. Stary Kontynent ze swoimi grzechami i problemami powinien pozostać całością, trzymać się razem. Przy szybko rozwijających się innych kontynentach, Europa wydaje się niewielką wyspą starych tradycji i historii. Warto przy niej trwać.

Komentarze

Dodaj komentarz