Dariusz Kosteczko twierdzi, że galeria na FB to chyba efekt desperacji, bo ośrodek trzeba utrzymać. W mieście wrze, ale ludzie, których spotkaliśmy nad zalewem, przyznają rację przedsiębiorcy.
Wnosisz na teren ośrodka Pod Żaglami nad zalewem swoje jedzenie i picie? Możesz zapłacić 100-złotową karę albo trafić do galerii "darmusa". Kilka dni temu Dariusz Kosteczko, właściciel ośrodka, zaczął publikować na portalu społecznościowym Facebook zdjęcia ludzi, którzy wchodzą tu ze swoim prowiantem! W mieście zawrzało.
– Na razie umieściłem jedno zdjęcie osób, które w znaczący sposób naruszyły regulamin. Jeśli będzie potrzeba, zrobię to wielokrotnie, niezależnie od komentarzy i krzyków osób, które czują się zagrożone, bo dla nich to było historycznie miejsce taniego wypoczynku w Rybniku. A ośrodek to miejsce komercyjne, urząd miasta nas odpowiednio "docenił", jeśli chodzi o te kwestie, stwierdzając, że to teren prywatny, na którym prowadzi się działalność gospodarczą – mówi Dariusz Kosteczko.
I dodaje: – Galeria "darmusa" jest chyba efektem jakiejś desperacji i braku możliwości wyegzekwowania regulaminu, który obowiązuje od trzech lat i został przeczytany chyba przez wszystkich mieszkańców Rybnika przynajmniej raz – mówi. A regulamin mówi m.in., że obowiązuje zakaz wnoszenia swojego jedzenia i picia pod groźbą 100 złotych kary! Jak mówi właściciel, kilka osób kary już zapłaciło. A co do "darmusów", to zapewnia, że jeśli osoba z galerii zwróci się do niego i zażyczy sobie usunięcia zdjęcia, to je usunie. – Do dnia dzisiejszego ta osoba tego nie zrobiła. Dlatego dziwię się, że tyle osób występuje w charakterze trybuna ludowego i stara się działać w imieniu tej osoby – mówi Dariusz Kosteczko.
Przedsiębiorca zapewnia, że galeria "darmusa" to ostateczność. – Najpierw rozmawiam z ludźmi. Najczęściej pada odpowiedź na "s", dość niecenzuralna. Nie chcę generować tym ludziom dodatkowych kosztów, związanych na przykład z wezwaniem policji. Jako właściciel ośrodka mam prawo wezwać policję, która może taką osobę ukarać mandatem od 500 do 1500 zł. Tego nie robię, uważam, że umieszczenie zdjęcia na profilu ośrodka jest adekwatną karą – uważa Kosteczko.
W sieci wrze. Ludzie piszą w internecie, że ochrona sprawdza torby wchodzących na teren ośrodka, a właściciel ściga nawet mamy z butelkami dziecięcymi. – Jeśli tylko to nie jest soczek marki Żubr albo innych kompanii piwowarskich, nie robimy problemu. Oczywiście są panie, które piszą, że ochrona kazała wylewać mleko. To ja złośliwie dopowiadam: może jeszcze kazała zdjąć pampersa! – mówi Dariusz Kosteczko.
Co ciekawe, ludzie, których spotkaliśmy na terenie ośrodka w niedzielę, nie ganili przedsiębiorcy. – Przecież ośrodek trzeba jakoś utrzymać. A po to jedzie się w takie miejsce, żeby odpocząć od kuchni i od robienia jedzenia – powiedziała nam Jolanta Zmarzlik, mieszkanka Rybnika. – Jak przyjeżdżam, to sobie kupuję coś do zjedzenia. Nie wnoszę swojego prowiantu i wszyscy są zadowoleni – dodał Kazimierz Nauka z Knurowa.
Komentarze