Jan Lubos (z lewej) / Facebook/Jan Lubos
Jan Lubos (z lewej) / Facebook/Jan Lubos

Przy okazji kolejnej rocznicy walk o przyłączenie części Górnego Śląska do Polski ponownie rozgorzała dyskusja o interpretację tych wydarzeń. Powstanie narodowe versus wojna domowa. Tym razem włączyła się do tego również telewizja zapraszając do jednego z programów Ślązaków obu opcji oraz dyżurnych fachowców od wszystkiego, potrafiących głośno i długo uzasadniać swoje racje. Przekaz programu został dodatkowo zakłamany przez prowadzącego, który nie umiał spojrzeć na problem ze śląskiego punktu widzenia, a na dodatek nie miał podstawowej wiedzy o wydarzeniach sprzed 95 lat.
Historiografia polska jednoznacznie mówi, że były to powstania narodowe, śląscy powstańcy przeciwko pruskim siłom zbrojnym. Taki przekaz był konieczny w latach 20. i 30. ubiegłego wieku z punktu widzenia państwa polskiego i ze względu na międzynarodową sytuację w Europie. Uzasadniał włączenie do RP części Górnego Śląska wbrew wynikom plebiscyt. Bez górnośląskiego przemysłu nowo powstałe państwo polskie nie miałoby racji ekonomicznego bytu. Spróbujmy ocenić jego najczęściej powtarzane hasła.
Tęsknota ludności górnośląskiej za piastowską macierzą to hasło całkowicie chybione. Każdy, niemieckojęzyczny podręcznik historii Górnego Śląska zawierał bardziej lub mniej dokładny opis dynastii Piastów. Dla Ślązaków - od kilku pokoleń podlegających obowiązkowi szkolnemu - Piastowie zasadnie byli bardziej śląską, niż polską dynastią. Główna linia Piastów władała przecież średniowiecznym Śląskiem, a jej przedstawiciele sprawowali władzę w księstwach w czasach, gdy w Polsce jedynie osoby wykształcone pamiętały o Mieszku i Chrobrym.
 
 
Pokrewieństwo językowe
 
Na początku XX wieku większość Górnoślązaków była dwujęzyczna, przy czym słowiański dialekt górnośląski wpisywał się w kontinuum dialektów słowiańskich. I tak mieszkaniec na przykład górnośląskich Woźnik rozumiał mowę mieszkańców Rybnika i polskiego Siewierza, a starsi mieszkańcy odległego Frydka do dzisiaj rozumieją mowę Ślązaków z podrybnickich wsi (i to pomimo wiekowej intensywnej czechizacji jednych, a polonizacji drugich). Wydaje się, że jeżeli ówcześni mieszkańcy Górnego Śląska mogli mieć jakiekolwiek sentymenty językowe, to pojawiający się powszechnie jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej w księgach parafialnych (nazwiska, imiona, nazwy miejscowości) zapis staroczeski wskazuje na inny, bardziej naturalny jego kierunek. Język staroczeski bardzo długo był językiem urzędowym we wszystkich księstwach górnośląskich (XV – XVIII wiek), przy czym księstwo raciborskie (w tym Rybnik) dłużej niż inne był częścią Korony Czeskiej. Pomija się powszechnie znany historykom fakt, że do wojen śląskich prawa, zarządzenia, ordunki spisywane były w języku czeskim. Na przykład Ordynacja opolsko-raciborska została spisana w języku czeskim, odwoływała się do prawa czeskiego, polskiego i lokalnych zwyczajów, również Ordunek Gorny Hanusza Opolskiego zapisano w czeskim, polskim i niemieckim - jak zaznaczył prawodawca: dla jego zrozumienia przez lokalnych i napływowych pracowników. Przy czym nie należy mylić języka staroczeskiego, bliskiego dialektom morawskim i śląskim ze współczesnym językiem czeskim, zrekonstruowanym w połowie XIX wieku na podstawie gwar około praskich.
 
 
Konflikt polsko-niemiecki
 
 
Na Górnym Śląsku przez wieki zgodnie współżyła ludność słowiańskojęzyczna i niemieckojęzyczna. Każdy Górnoślązak, o ile tylko zechce poszukać, znajdzie wśród swoich przodków przedstawicieli jednej i drugiej nacji. Dopiero pojawienie się w połowie XIX wieku w Europie nacjonalizmów zepsuło nieco to zgodne sąsiedztwo, jednak nawet pobieżne przejrzenie treści ulotek lub plakatów propagandowych z okresu przedplebiscytowego wyjaśnia, że był to raczej konflikt klasowy, a nie narodowościowy. Konflikt tak istotny, że obawa Wojciecha Korfantego o przekształcenie się walk o Górny Śląsk w rewolucję proletariacką wpłynęła na jego decyzję o zostaniu dyktatorem powstania.
 
 
Dokumenty są dzisiaj online
 
Walkę toczyły oddziały Powstańców Śląskich z oddziałami Selbstschutz Oberschlesiens – Samoobrony Górnośląskiej, obie strony wspomagane były przez oddziały ochotników z obszaru nie objętego konfliktem. Nazwy obu formacji były jednakowo szlachetne, pierwsza niewątpliwie świadomie nawiązywała do polskich powstań narodowych, druga sugeruje obronę własnej ziemi przez jej mieszkańców.
Współcześni historycy są raczej zgodni, że udział w walkach oddziałów z obszaru nie objętego plebiscytem  po obu stronach był mniej więcej jednakowo liczny, przy czym po stronie Samoobrony, jako oddziały obce liczone są również oddziały górnośląskie z obszaru nie objętego plebiscytem. Trzeba również podkreślić, że praktycznie całe dowództwo Powstańców, oficerowie i podoficerowie, a nawet część szeregowców stanowili zawodowi żołnierze Wojska Polskiego urlopowani na czas Powstania, nie wliczani do stanu oddziałów ochotników zewnętrznych. Liczba ich, według niektórych historyków przekraczała liczbę wszystkich ochotników po stronie Samoobrony. Dla kontrastu, dowództwo i zdecydowaną większość oficerów i podoficerów Samoobrony stanowili Górnoślązacy, zarówno o niemieckich, jak i słowiańskich nazwiskach.
Czy był to spontaniczny zryw ludu górnośląskiego? Tej tezie przeczą wypłacany im przez państwo polskie żołd oraz liczne obozy szkoleniowe na terytorium Polski. Dane na ten temat jest dzisiaj łatwiej zweryfikować, niż kiedykolwiek wcześniej. Ocalałe w części dokumenty Powstania, zgromadzone w Instytucie Piłsudskiego w USA, zostały w ostatnich latach zdigitalizowane i udostępniono online.
 
Związki Górnoślązaków
 
Konflikt śląski z 1921 roku spełnia wszystkie definicyjne kryteria wojny domowej. Wątpliwości może budzić jedynie zakres pomocy zewnętrznej (polskiej i niemieckiej), krótko opisany w poprzednim akapicie. Przyjrzymy się jeszcze sytuacji społecznej Górnego Śląska w okresie poprzedzającym wybuch walk. Jak pisałem wcześniej, Górnoślązacy w swojej masie byli dwujęzyczni, więzy pokrewieństwa pomiędzy mówiącymi w domu dialektem śląskim a niemieckim były powszechne. Autentycznym fenomenem popularności w skali historii całej Europy był powstały w 1919 roku w Rybniku Związek Górnoślązaków – Bund der Oberschlesier oraz zawiązany w Cieszynie (austriackiej części Górnego Śląska) w 1910 roku Śląski Związek Ludowy (Schlesischer Volksverband). Były to związki reprezentujące większość ludności na swoich terenach, bez względu na używany przez nich język, wyznanie, przekonania polityczne. ZG-BdO sam określał swoją liczebność na 500000 członków (co stanowiło około połowy dorosłych mężczyzn!), zaś skrupulatna niemiecka policja ustaliła tę liczbę na nieco powyżej 300000, co i tak świadczy o wyjątkowej, zdecydowanej jednomyślności społeczeństwa Górnego Śląska. Jednomyślności oczywistej dla mieszkańców Górnego Śląska w drugiej dekadzie XX wieku.
 
Dramat wojny domowej
 
 
Wspólna niechęć do Niemiec, w imieniu których Górnoślązacy złożyli ogromną daninę krwi na frontach Wielkiej Wojny, wspólna obawa co do ekonomicznych możliwości spłacania reparacji wojennych oddalały ich od państwa niemieckiego. Jednak wbrew polskiej propagandzie nie było wspólnych interesów (etnicznych, ekonomicznych, kulturowych, innych) z powstającym obok państwem polskim. Dysproporcja ekonomiczna, widziana przecież przez mieszkańców sąsiadujących ze sobą krain, była niewyobrażalna dla dzisiejszych mieszkańców Polski. Górny Śląsk na początku XX wieku był jednym z najbogatszych regionów świata, Polska należała do najbiedniejszych w Europie. Kulturowo odwiecznie związany z Europą Zachodnią region też nie mógł widzieć wiele wspólnego z krajem, który odwrócił się od niego kilkaset lat wcześniej.
Polityczne i fizyczne prześladowania, oskarżanie o proniemieckość przez polską stronę, oskarżanie o zdradę stanu przez niemiecką, propaganda, działania polityczne stron trzecich (głównie Francji) spowodowały rozbicie tej jedności . Niespełna trzy lata później członkowie tego związku stanęli po przeciwnych stronach frontu. Sąsiedzi, a nawet członkowie rodzin walczyli ze sobą w interesie, który kilka lat wcześniej nawet nie przyszedłby im do głowy. Dramat wojny domowej podzielił wiele rodzin, finalnie mieszkających potem niedaleko od siebie, jednak po różnych stronach granicy.
 
Śląsk - największy polski sukces
 
 
Nie chcę wartościować wydarzeń 1921 roku na Górnym Śląsku. Także historii kijem nikt nie zawróci. Nie o to chodzi. Uważam jednak, że rzetelna ocena ówczesnych wydarzeń należy się wszystkim, zarówno walczącym po obu stronach, jak i dystansującym się od niezrozumiałych dla nich walk. Niedawno pewien znajomy polityk z ogólnopolskiej partii zapytał mnie: Po co robicie ten zamęt, skoro, jak twierdzicie, nie chcecie separacji? Na tak postawione pytanie wolę odpowiedzieć pytaniem: czy fałsz może być podstawą dobrej współpracy? Dlaczego kłamstwo, powtarzane tyle lat po tych wydarzeniach, wciąż ma decydować o stosunkach śląsko-polskich? Dlaczego Polska wciąż, dziś już niepotrzebnie, ukrywa swój największy sukces w ciągu ostatnich kilkuset lat?

 

2

Komentarze

  • Ewald Powstania śląskie. 25 czerwca 2016 11:20Słyszymy:żeby Polska była Polską, a nie lepiej żeby była dla wszystkich obywateli normalnym krajem gdzie żeby żyć godnie nie trzeba być politykiem czy działaczem związkowym , gdzie prawo jest równe dla wszystkich i sędzia nie decyduje o tym czy ktoś się czuje Ślązakiem czy Australijczykiem(dziwne- mówi po angielsku a nie jest Anglikiem).I gdzie historię piszą fachowcy a nie niedouczeni propagandziści-przeciętny Polak wie że jest naj... bo tak mu w szkole powiedziano(komentarz zbyteczny).
  • Alojz Śląsk-prawdziwa historia. 23 czerwca 2016 23:27Może zamiast wymyślać propagandowe gusła warto w szkołach skorzystać z tego artykułu(Znów zabrakło prawdy...) Powstania?(pierwsze na pewno) śląskie,czy || wojna światowa od dawna czekają na nowe opracowania .Trzecie powstanie to ewidentna wojna domowa,kierowana w dużej części przez przybyszów z zewnątrz- na Warmii i Mazurach też Polska przegrała plebiscyt ale nie było tam przemysłu więc i ludność nie tęskniła 600 lat za Polską.O różnicach w edukacji,zachowaniu czy dobrobycie ekonomicznym między Śląskiem a resztą Polski nie wspominam(100 lat temu olbrzymia jak dzisiejszy Singapur i któryś z krajów afrykańskich na południe o Sahary)..Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego że duża część osób w Polsce to dopiero trzecie pokolenie które nauczyło się czytać i pisać( a o zrozumieniu tekstu nie ma mowy-np.niektórzy politycy z tytułami naukowymi,komentarz zbyteczny).A to że Polska jest mistrzem Polski wiemy ze szkoły,bo skoro poeta został uznany za wielkiego to musi się nam podobać.Śląsk zasługuje na prawdziwą historię, a sieczkę propagandową lepiej wyrzucić .

Dodaj komentarz