Na straży za marne grosze

Niskie zarobki zniechęcają do służby, więc straż miejska co chwilę ogłasza nowy nabór. Osiem etatów w Wodzisławiu wciąż jest wolnych.

Ostatnie takie ogłoszenie pojawiło się w kwietniu, a kandydaci mieli złożyć dokumenty do 2 maja. Jak mówi komendant Janusz Lipiński, wpłynęło 14 aplikacji na dwa stanowiska, ale na jego biurku leży znów kolejne wypowiedzenie! – Cóż, jedni się zgłaszają, inni zwalniają. W tym roku kilka osób już odeszło, najczęściej do policji lub do ochrony – mówi komendant. Przyznaje, że na tak dużą rotację pracowników mają wpływ przede wszystkim zarobki, które są zbyt bardzo niskie w stosunku do obowiązków, a tych przybywa z roku na rok.

– Młodzi strażnicy dostają na początek minimalną krajową, czyli 1850 złotych brutto, a więc około 1350 złotych na rękę. Zarobki te z czasem wzrastają, ale trzeba się naprawdę napracować, aby dostać 2 tysiące złotych – dodaje komendant Lipiński. Zdaje sobie sprawę z tego, że z powodu płac, a także niepewności co do przyszłości formacji nastroje nie są najlepsze. Zgadza się, aby strażnicy dorabiali sobie po godzinach na przykład jako ochroniarze. – Monitoring miejski się rozrasta, mamy obecnie 30 kamer, rośnie też liczba interwencji i wykroczeń. W ubiegłym roku interweniowaliśmy około 250 razy, zlikwidowaliśmy 55 dzikich wysypisk, odnotowaliśmy 2152 wykroczenia, skontrolowaliśmy 560 posesji – wymienia Janusz Lipiński.

Do tego dochodzą m.in. akcje na drodze, sprawdzanie oznakowania domów i wyłapywanie bezpańskich psów (w ubiegłym roku było to 125 czworonogów). Pracy jest więc dużo, wysokie są też wymagania dla kandydatów na strażników. Oprócz sprawności fizycznej i odporności psychicznej mają mieć m.in. średnie wykształcenie, praktykę, znać ustawę o samorządzie gminnym, kodeks postępowania administracyjnego, ustawę o strażach gminnych, kodeks wykroczeń, prawo o ruchu drogowym, kodeks postępowania w sprawach o wykroczeniach. Lista obowiązków jest jeszcze dłuższa.

Straż miejska w Wodzisławiu powstała w 1990 roku. Obecnie pracuje w niej 18 osób (w tym 10 z ponad dwuletnim stażem, reszta krócej), jednak etatów jest 25. Prezydent Mieczysław Kieca przyznaje, że sytuacja w SM jest trudna. – Nie da się ukryć, że zarobki w urzędach, a SM jest jednym z wydziałów, nie są dla wielu osób satysfakcjonujące. Wiąże się to z początkowymi pensjami na poziomie zbliżonym do płacy minimalnej. To z pewnością jeden z czynników zniechęcających do pracy w formacji. Staramy się zwiększyć pulę pieniędzy na płace, by móc podnieść pensje i być bardziej konkurencyjni na rynku. Praca strażników wymaga zaangażowania, jest odpowiedzialna – stwierdza prezydent. Póki co jednak o konkretnych podwyżkach nie ma mowy.

Dodajmy, że jeszcze niedawno ludzi brakowało też w straży miejskiej w Rybniku, obecnie wakatów już nie ma, choć funkcjonariusz na starcie dostaje 2000 złotych brutto, a więc podobnie. Po pięciu latach pracy pensja wzrasta do przeciętnie 2900 złotych brutto bez dodatku stażowego (stanowi on 5 procent wynagrodzenia i rośnie o 1 procent z każdym rokiem). Straż miejska w Rybniku istnieje od 1991 roku. Zatrudnia obecnie 58 osób, w tym cztery w zastępstwie, samych funkcjonariuszy jest 45. W minionym roku odebrali oni 11597(!) zgłoszeń (m.in. od mieszkańców, z centrum monitoringu czy policji), przeprowadzili 6508 kontroli (w tym 623 kontrole i 409 rekontroli posesji). Te cyfry dowodzą, że praca w formacji do łatwych nie należy.