Młoda mama i jej wszyscy święci

 

Poczet postaci, do których można było zwracać się o wsparcie, otwierała Najświętsza Panienka, potem była święta Anna, święta Barbara, święta Katarzyna, święta Agnieszka czy święta Agata. Młoda matka nie pozostawała bezbronna...

 

Jutro przypada Dzień Matki, więc dziś zgodnie z zapowiedzią o tym, czy położnica mogła dać radę całej rzeszy złych mocy czyhających na nią i jej maleństwo. Otóż nie pozostawała bezbronna wobec czarów, ponieważ na pomoc mogła wezwać cała rzeszę świętych. Przede wszystkim Matkę Boską, a zaraz po niej świętą Annę, czyli matkę Maryi i babcię Jezusa, te dwie święte osoby udzielały pomocy związanej z rodziną proszącej. Nie od parady była też patronka kobiety. Ona również potrafiła skutecznie bronić swojej imienniczki przed zakusami zła. Podobno uważano, że dobrze jest mieć patronkę, której atrybutem jest miecz, a do takich należały święte Barbara i Katarzyna.

Żeby mieć obfitość pokarmu, kobiety zanosiły modły do świętej Agnieszki lub świętej Agaty, gdyż panowało powszechne przekonanie, że przed męczeńską śmiercią obu odjęto piersi. Wiedziona ciekawością zajrzałam jednak do żywotów świętych, aby to sprawdzić. I okazało się, że tylko święta Agata skazana została na szarpanie piersi kleszczami i to narzędzie stanowi jej znak, czyli atrybut. Niegdyś w każdym domu (głównie w sypialni i w paradnym pokoju, jeżeli oczywiście na taki w ogóle było miejsce w danym budynku) wisiało całe mnóstwo poświęconych obrazów, dlatego każdy mógł czuć się tam bezpiecznie. Tak przynajmniej uważano.

U mojej babci na przykład ścianę sypialni zdobiły trzy duże obrazy. Pierwszy przedstawiał: Najświętsze Serce Pana Jezusa, drugi Niepokalane Serce Maryi Panny, a trzeci był kopią (oleodrukiem) obrazu pewnego renesansowego malarza przedstawiająca Maryję z dzieciątkiem Jezus i adorującymi go aniołkami. Obok na komódce stały figurki prawie wszystkich patronów domowników oraz szczególnie czczony w naszym domu święty Antoni – patron od zguby wszelakiej. W dużej kuchni pełniącej funkcję reprezentacyjnego pokoju oprócz krzyża, który babcia przyniosła ze swego rodzinnego domu, wisiały też trzy ikonki Matki Boskiej. Pierwsza przedstawiała Matkę Bożą Nieustającej Pomocy (cecha rozpoznawcza: Dzieciątko gubiące klapek), druga Matkę Boską Karmiącą, a trzecia Matkę Bożą Wskazującą Drogę, czyli mniej znaną postać Madonny.

Powszechnie uważano, że te dwie pierwsze ikony (lub obrazy) powinny się znaleźć w każdym domu, gdyż zapewniały dostatek i bezpieczeństwo, a wygląda na to, że chroniły nawet przed złodziejami! Nie na darmo jedna z naszych znajomych opowiadała, że do jej rodzinnego domu zakradli się kiedyś nocą Cyganie, ale niczego nie zabrali. Dlaczego? Ano dlatego, że zauważyli wiszący na ścianie obrazek Matki Bożej Cygańskiej. Matka znajomej dostała go od jakiegoś wędrownego mnicha (nie wiedziała nawet, czy był katolikiem, czy nie, gdyż nie zapytała go o wyznanie) za kawałek chleba i miskę zupy. Kobieta nie miała zielonego pojęcia, kogo on przedstawia, bo według niej Matka Boża była (a raczej jest) tylko jedna! I oczywiście tak jest, ale swoje zrobiła też tradycja ludowa, które odgrywa dużą rolę we wszystkich wierzeniach religijnych.

Jeszcze kompletnie inną historię słyszałam od znajomej moich rodziców, która na długo przed wybuchem drugiej wojny światowej jako dziecko wyjechała wraz z rodzicami ze Śląska do dziadków mieszkających na Pomorzu. Po zakończeniu działań wojennych jej rodzice postanowili jednak nie emigrować do Niemiec, jak uczyniła to większość mieszkańców ich wsi, tylko pozostać na miejscu. Nowi przybysze, którzy zasiedlili opuszczone gospodarstwa, przybyli ze wschodniej Polski i przywieźli ze sobą swoje obyczaje. Były one zupełnie nieznane nielicznym mieszkańcom, którzy we wsi pozostali, a jednak miały jakiś wspólny mianownik z naszymi obrzędami.

Nasza znajoma przekonała się o tym w 1959 roku, gdy powiła córkę. Niedługo po porodzie odwiedziły ją sąsiadki, które przyniosły zapalone świece i prawosławną ikonkę Matki Bożej. Pobłogosławiły obrazem młodą mamę i maleńką dziewczynkę oraz odmówiły stosowne modlitwy, a potem oświadczyły, że teraz kobieta może już bezpiecznie udać się do kościoła na chrzest swojej pociechy. Według nich był to najwyraźniej rodzaj świeckiego wywodu z połogu, o którym już wspominałam. Jak więc widać, co kraj, to obyczaj!

Komentarze

Dodaj komentarz