Krzysztof Mrozek ogłasza, że z powodu tragedii mecz zostanie przerwany / Arkadiusz Siwek
Krzysztof Mrozek ogłasza, że z powodu tragedii mecz zostanie przerwany / Arkadiusz Siwek

 

Rybnik wstrząśnięty niedzielną tragedią na żużlowym torze.

 

Rybnik wstrząśnięty niedzielną tragedią na torze żużlowym. Rybnicki klub i zawodnicy nie chcą komentować sprawy - mówią, że teraz najważniejsza jest pomoc dla rodziny Krystiana Rempały, który walczy o życie w jastrzębskim szpitalu, a taka pomoc nie potrzebuje rozgłosu. W poniedziałek udało nam się porozmawiać z Łukaszem Sadym, prezesem Unii Tarnów.

- To był nieszczęśliwy wypadek. Kacpra Worynę pociągnęło puścił motor, który dosłownie skosił Krystiana. Najgorsze jest to, że kierownica motoru z taką siłą uderzyła w kask Krystiana, że ściągnęła go z jego głowy. Bezpośrednio ze stadionu z trenerem, kierownikiem drużyny przyjechaliśmy do szpitala. O 3 nad ranem na kilka godzin wróciliśmy do Tarnowa. Teraz jesteśmy tu znowu. Przy Krystianie jest jego ojciec Jacek, jego brat Tomasz, były mama z siostrą, one wróciły do Tarnowa... - mówił prezes klubu.

Dodawał: - Dziękuję prezesowi rybnickiego klubu Krzyśkowi Mrozkowi za wsparcie, opiekę i pomoc, jakiej nam tu na miejscu udziela.

 

Profesor - cudotwórca na pomoc

Już w poniedziałek rodzina Krystiana zastrzegła sobie, by nie informować o zabiegach, jakie przeszedł młody żużlowiec. Alicja Brocka, rzeczniczka szpitala, przekazywała jedynie lakoniczną informację, że pacjent jest w stanie poważnym, a części jego bliskich również udzielono pomocy medycznej. - Młody żużlowiec jest w rękach fachowców, a jego bliskim jesteśmy w stanie zaoferować pomoc psychologiczną – mówiła rzeczniczka szpitala.

W poniedziałek do Jastrzębia-Zdroju ściągnięto jeszcze helikopter z profesorem Janem Talarem z Bydgoszczy na pokładzie, który stał się sławny dzięki licznym przypadkom wybudzenia pacjentów ze śpiączki. To wybitny fachowiec, który swoim doświadczeniem miał wesprzeć lekarzy w jastrzębskim szpitalu. I on zapalił światełko w tunelu twierdząc po kilku godzinach, że jest szansa na uratowanie życia Krystiana, ale to może potrwać. Nawet kilka tygodni...

Tymczasem w Rybniku kibice nie potrafią zrozumieć, co się stało.

- Nieszczęście, dramat, który dotknął dwóch młodych zawodników. Krystian, tam w szpitalu, cierpi, zrozpaczeni są jego rodzice. Zupełnie inny dramat przeżywa Kacper Woryna i jego rodzice i przyjaciele. To był drugi bieg, startowali młodzieżowcy, najmniej doświadczeni zawodnicy. Przy wejściu na pierwszy łuk jadący na końcu stawki junior ROW Rybnik Kacper Woryna nie opanował motocykla. Uderzył w jadącego przed nim Krystiana. Doszło do katastrofalnego wypadku. Krystian na domiar złego stracił kask zanim upadł na tor i chyba to jest przyczyna tych najpoważniejszych obrażeń – powiedział na Wacław Troszka, były wieloletni dziennikarz "Nowin", pasjonat żużla, spiker zawodów.

- Pierwszy raz widziałem coś takiego, że zawodnik przed upadkiem na tor stracił kask! Nie wiem, co tam się stało. Nie zdając sobie sprawę, w jakim stanie będą zawodnicy, zrobiłem zdjęcie już po ich upadku, kiedy Krystian leżał na torze. Nigdy tego zdjęcia nigdzie nie opublikuję i nigdy nim się z nikim nie podzielę – powiedział Adam Drewniok, wieloletni kibic żużlowy.

 

Gollob: Żadnej winy Woryny tu nie było

Drewniok i Troszka także podkreślają, żeby nie piętnować Kacpra Woryny. - Nie osądzajmy, proszę, by nie ferować wyroków. To jest niestety taki sport. Nikt nie wyjeżdża po to, by komuś zrobić krzywdę, ale po to, by zrobić na torze jak najlepszy wynik. Kacper zawsze odwołuje się do dziadka, mówi, że nad nim czuwa, nad bezpieczeństwem jego i innych zawodników. Niestety, ten demon ryzyka wpisany jest w ten piękny, ale jakże niebezpieczny sport – powiedział nam Adam Drewniok.

- I Kacper, i Krystian pochodzą z rodzin o dużych żużlowych tradycjach. Dziadek Kacpra zdobył pierwszy dla Polski medal indywidualnych mistrzostw świata, a Krystian... to wielka, żużlowa rodzina, próżno szukać drugiej takiej – mówi Wacław Troszka.

Tomasz Gollob, jeden z najlepszych zawodników w historii polskiego sportu żużlowego, podkreślił w swoim felietonie dla "Przeglądu Sportowego": - Kacper Woryna jest Bogu ducha winny. To co się stało to wina tłumika i tylnego koła. On złapał przyczepność i nagle przyspieszył w stronę Krystiana. Nie mógł nic zrobić. To jest właśnie najgorsze - zarówno Woryna jak i Rempała nie popełnili błędu, a stało się to co się stało - napisał.

Komentarze

Dodaj komentarz