Dziewczynka w bieli, ktra twierdziła, że mieszka na cmentarzu / Elżbieta Grymel
Dziewczynka w bieli, ktra twierdziła, że mieszka na cmentarzu / Elżbieta Grymel

 

Na starej nekropolii ktoś widział cienie podobne do ludzi snujące się między grobami, ktoś inny przy bramie spotkał małą dziewczynkę w białej sukience, która twierdziła, że tu mieszka. Czy cmentarz żorski ma swoje duchy?

 

Jeżeli wierzyć opowieściom krążącym na przełomie lat 50. i 60., to prawie stuletni obecnie żorski cmentarz rozciągający się przy kościele farnym w samym centrum miasta też miał swoje duchy. Może zresztą nadal je ma, tylko teraz nikt nie ma już czasu zaprzątać sobie głowy takimi sprawami. Wtedy jednak wierzono powszechnie, że nie należy zapuszczać się między groby ani w nocy, ani w południe, ponieważ zakłócało to zmarłym ich spoczynek. Zdarzało się jednak, że co odważniejsi nic sobie z tego nie robili, zakładając, że żadna zjawa nie może się im ukazać w świetle dnia. Okazało się, że niekoniecznie.

Pewnego razu krótko przed godziną dwunastą w południe w kierunku cmentarza zmierzało trzech młodzików. Jeden z nich niósł pod pachą sporą butlę bimbru, którą wszyscy razem zamierzali wypić w jakimś ustronnym miejscu, ale trudno było znaleźć miejsce, gdzie mogliby swobodnie usiąść. No i tak właściwie to nogi same ich zaniosły pod bramę cmentarną. Tam istotnie panowała cisza i można było rozsiąść się na jakimś nagrobku ocienionym wiekowymi drzewami. Młodzieńcy wychylili zaledwie pierwszą kolejkę samogonu, kiedy z wieży rozległ się głos kościelnego dzwonu, obwieszczając, że minęło południe.

Jeden z młodych ludzi wspomniał nieśmiało, że należałoby odmówić modlitwę "Anioł Pański", ale jego dwaj koledzy, wcale nie zważając na to, gdzie się znajdują, głośno go wyśmiali. Najbardziej z nich podchmielony miał jeszcze krzyknąć: Prosit, tym wszystkim, co tu leżą! I wtedy nagle między grobami zaczęły pojawiać się cienie podobne do ludzi. Przerażeni młodzieńcy nie oglądając się na nic i nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, wzięli nogi za pas. Zatrzymali się dopiero około stu metrów od rynku, obok ówczesnej restauracji Myśliwskiej, bo tam napotkali pierwszych przechodniów.

Takie wieści wszędzie rozchodzą się szybko, toteż przez jakiś czas nie plotkowano w mieście o niczym innym, jak o duchach na nekropolii. Z czasem jednak uznano, że młodzi byli tak pijani, że im się to wszystko zwidziało, ale była to konkluzja błędna. Niedługo potem na ten sam cmentarz wybrała się nasza starsza krewna. Ponieważ planowała na kilka dni jechać w odwiedziny do córki, postanowiła jeszcze przed wyjazdem podlać kwiaty na grobie męża, żeby nie uschły, jako że pogoda była bardzo upalna. Nie bacząc zatem na to, że zbliżała się południe, skierowała się w stronę cmentarza. Kiedy dochodziła do bramy, zauważyła kilkuletnią dziewczynkę bawiącą się na schodach.

Mała ubrana w białą sukienkę kucała i rysowała coś patykiem w zaschniętym błocie. Staruszka była pewna, że dziewczynka musiała wyrwać się spod kurateli rodziców przebywających gdzieś na terenie nekropolii. Tylko ogromnie zdziwiło ją, że nikt dziecka ani nie woła, ani nie szuka, dlatego zwróciła się do niej z przestrogą:

– Co tu robisz, dziołszko, miałabyś się trzymać mamy abo starki...

– Ja tu mieszkam! – odpowiedziała mała, nie podnosząc nawet głowy.

Zajęta swoimi myślami staruszka ruszyła dalej i dopiero po chwili zrozumiała, co odpowiedziało dziecko. I nagle uświadomiła sobie, że przecież w pobliżu nie ma żadnych budynków mieszkalnych, a mieszkający kilkaset metrów dalej ksiądz pastor jest bezdzietny. Zawróciła więc z powrotem na schodki, ale po dziewczynce nie było już ani śladu.

Po powrocie z cmentarza opowiedziała o tym wydarzeniu mojej babci i jej znajomym. Podobno później jeszcze kilka innych osób spotkało przy bramie mała zjawę w bieli, a cała sprawa zrobiła się głośna na tyle, że dotarła do uszu naszego ówczesnego księdza proboszcza.

Ten wypytał o wszystko kopidoła, czyli grabarza, który, choć bardzo niechętnie, przyznał, że coś tam widział. Dlatego proboszcz postanowił przyjrzeć się całej sprawie osobiście. Co stwierdził, tego nikt nie wiedział, ale jak wieść gminna niesie, niedługo potem odprawiono kilka mszy w pewnej intencji i o spokój duszy zmarłej. Nie słyszałam, by potem ktoś jeszcze zobaczył na cmentarzu jakąś zjawę, co nie znaczy, że coś podobnego się nie zdarzyło...

Komentarze

Dodaj komentarz