W debacie wzięło udział ponad 150 osb / Dominik Gajda
W debacie wzięło udział ponad 150 osb / Dominik Gajda

 

Czy z kultury można wyżyć, czy można na niej zarobić? Można by dyskutować, skoro przeciętny Polak uważa, że wszystko powinno być za darmo.

 

Ponad 150 osób wzięło udział w Rybnickim Forum Kultury, które w piątek zorganizowano w teatrze. Po wystąpieniach zaproszonych gości odbyła się moderowana dyskusja. – Tzw. duży koncert, czy będzie w tym roku? – rozpoczął dyskusję Marek Twaróg, redaktor naczelny "Dziennika Zachodniego", rybniczanin. – Dzisiaj jesteśmy po piątym koncercie, Linkin Park, który kosztował nas dwa miliony złotych. Trzeba się zastanowić, co dalej. Chcemy wejść w formułę festiwalową – mówił prezydent Piotr Kuczera.

 

Finansowy rozsądek

 

Dodał, że do tej pory trochę skakano, od artysty z wysokiej półki, dojrzałego scenicznie, do artystów młodszych. Jego zdaniem koncerty mieścić się w pewnej granicy rozsądku finansowego. – Wolałbym tę kwotę zagospodarować na cykl mniejszych imprez. Bo tak artysta przyjeżdża do miasta na trzy godziny, wyjeżdża i nic dalej się nie dzieje – zauważył Piotr Kuczera. Dodał, że kusi go współpraca z Czechami, którzy organizują świetny festiwal Colours of Ostrava. I zapowiedział, że ten rok, jeśli chodzi o koncerty, będzie przełomowy.

Piotr Masłowski, wiceprezydent Rybnika, dodał, że miasto chce, żeby fani przy okazji koncertu czy też festiwalu zostali w Rybniku dłużej. Przyznał, że miejscowi nie do końca byli zainteresowani dotychczasowymi koncertami na stadionie. Najwięcej było ich na ostatnim koncercie, Linkin Park, ale to i tak raptem około 1200 osób. – Przy okazji takich koncertów zależy nam na tym, żeby wypromować miejscowych artystów – zaznaczył. Co do planów, zdradził, że radio ESKA proponuje artystę, kojarzącego się z dyskotekami, a agencja z Berlina chce zorganizować imprezę z udziałem takich artystów jak m.in. Danzel.

 

Jak wydać milion

 

Izabelę Karwot z Domu Kultury w Boguszowicach, która pracuje m.in. z dziećmi i młodzieżą, zapytano, co by zrobiła za milion złotych. Tyle pieniędzy zabezpieczono w budżecie miasta na tegoroczny koncert. – To jest ogrom pieniędzy, my szukamy kwot rzędu 2-3 tys. zł. Ja dzisiaj cieszyłam się, że za 10 tys. zł sprzedałam event. Na pewno zainwestowałabym w młodych. Pracuję w domu kultury od 20 lat. Kiedy pracuję z dzieckiem przez 15 lat, w Polskę idzie młody człowiek, który potem albo wraca, albo kształtuje kulturę w innych ośrodkach – mówiła pani Iza.

Maciej Zygmunt z Regionalnego Obserwatorium Kultury w Katowicach zauważył, że koncerty to świetna promocyjna robota, ale ludzie z Rybnika nic z tego nie mają. Koncertów bronił Michał Wojaczek, dyrektor TZR. – Kiedy Rybnik robił pierwszy taki koncert, Bryana Adamsa, kończyłem studia podyplomowe. Wszyscy pytali mnie, jak to jest możliwe – wspominał. I dodał, że 20 listopada w teatrze odbędzie się koncert gwiazdy, ale jazzowej. Będzie to artysta z USA.

 

Dla kogo ambicje

 

Odczytano kilka pytań "z sali", na wszystkie pozostałe władze udzielą odpowiedzi, a całość zostanie opublikowana. Jedno z pytań dotyczyło teatru, konkretniej – czy jest w mieście szansa na powstanie profesjonalnego zespołu teatralnego. – Nie widzę takiej możliwości, ledwie mieścimy zespoły amatorskie. Poza tym np. gliwicki teatr sam ma trudności organizacyjne i idzie w kierunku teatru impresaryjnego, takiego, jakim jest nasz ośrodek – mówił Michał Wojaczek.

Wiceprezydent Piotr Masłowski przyznał, że czuje niedosyt sztuk trudnych, wymagających. – Czasem mam nadzieję, że w Rydułtowach wystawiane są ambitniejsze rzeczy – zauważył. Dodał, że w Rybniku brakuje sztuk plastycznych, designu, we wrześniu w mieście ma odbyć się festiwal architektury. Dyrektor teatru zapewnił, że w kwestii ambitnego repertuaru sytuacja poprawi się jesienią, oprócz łatwych i przyjemnych komedii pojawią się również propozycje trudniejsze w odbiorze, wywołujące dyskusję. Oczywiście, trzeba się liczyć z tym, że zamiast kilkuset widzów na widowni zasiądzie sto osób.

Obrachunki byłego ministra
Bogdan Zdrojewski, eurodeputowany, były minister kultury, który gościł na spotkaniu. Oto, co m.in. powiedział w Rybniku:
Najwięcej uzyskuje się obecnie tam, gdzie inwestuje się w gry komputerowe, filmy, zwłaszcza komercyjne, ale komercyjne kino jest dominujące, oraz w design. Każda złotówka włożona w Polski film zwraca złotówkę do budżetu państwa (...). Gastronomia w wielu państwach nie jest traktowana jako obszar kultury. Ale są kraje, gdzie jest. I zaskoczę, to nie jest Francja, to nie są Włochy. Jedną z najgorszych kuchni jest kuchnia niemiecka, ale tam program telewizyjny poświęcony kuchni ma charakter misyjny. Finansowanie programów kulinarnych uznaje się za misję (...).
Bez wykształconej publiczności inwestowanie w sceny jest kompletnie bez sensu. To przez lata uznawano za jedną z mniej istotnych rzeczy. Na pewnym etapie wyrzucono muzykę i plastykę ze szkół podstawowych. Cały wyż demograficzny, urodzony między 1982 a 1989 rokiem, pozbawiono podstawowej edukacji artystycznej (...). Jako Polska najlepsi jesteśmy w teatrze, patrząc na historię, tradycję, wykształcenie publiczności, liczbę aktorów, infrastrukturę. Bardzo daleko jesteśmy w wykształceniu w zakresie sztuk wizualnych (...).
Jeśli chodzi o świat muzyczny, przede wszystkim dobrze wykształconej publiczności, to przodują Niemcy i Japończycy. Niemcy wyprzedzają pod względem wykształconych muzyków, przystosowanych sal, przeciętnej umiejętności grania na instrumentach. Niemcy pracowali na to setki lat. Jeden land kupuje dla dzieci instrumenty za taką kwotę, za jaką kupuje się instrumenty dla wszystkich muzyków w całej Polsce (...).
Trzy procent obywateli Europy pracuje w kulturze. Polska na tej mapie wypada nieźle, mamy tu 2,4 proc. ludzi. Polska w ostatnich ośmiu latach wylądowała na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o dynamikę wzrostu PKB z kultury. Daleko nam jeszcze do wpływów z kultury do budżetu, takich jak w Anglii czy Niemczech. Niestety Polska jest trzecim państwem od końca, jeśli chodzi o skłonność wydatków na kulturę z prywatnej kieszeni. To rzecz bardzo smutna. Jesteśmy w stanie docenić kulturę, szanujemy artystów, natomiast chcemy, żeby kultura była za darmo. Przeciętny Polak rocznie wydaje na książki 16 zł, to mniej więcej tyle, ile kosztują cztery piwa.
Notował: (adr)

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz