Karty pomagały wujkowi zarobić parę groszy, a może i ocalić zycie / Elzbieta Grymel
Karty pomagały wujkowi zarobić parę groszy, a może i ocalić zycie / Elzbieta Grymel

 

Czy ta historia dowodzi, że kartom jednak można wierzyć, czy też był to przypadek – tego się nie dowiemy.

 

Historia, którą dzisiaj opowiem, zdarzyła się pod koniec drugiej wojny światowej. Wujek mojej znajomej jeszcze w młodości nauczył się stawiać karty od swojej starszej krewnej i nigdy nie rozstawał się z talią. Jaka ona była, nie udało mi się ustalić, ale wiem, że młodości wróżeniem czasem zarobił parę groszy na tytoń i gilzy. Cieszyło go to, bo był namiętnym palaczem. Talię kart zabrał również do wojska. Nie mógł jej nosić przy sobie, ale znalazł na nią dobrą skrytkę, więc służyła mu potem do końca życia.

Tymczasem nastał rok 1945 i wojna dobiegała końca. Wszystkich mężczyzn, którzy nie kwalifikowali się do służby wojskowej ze względu na wiek, ale potrafili utrzymać łopatę w ręce, zapędzono do kopania rowów przeciwczołgowych. Niektórych do takiej pracy wywieziono nawet w inne rejony kraju. Leciwy wuj chciał uniknąć wywózki i postanowił się ukryć. Zrobił przegląd starych, opustoszałych budowli w okolicy. Wybrał zrujnowany gołębnik na jednej z posesji leżącej przy bocznej drodze. Było to zaledwie kilkaset metrów od jego własnego domu i co wieczór rodzina mogła mu tam donosić jedzenie.

Kryjówka wydawała się absurdalna, bo budyneczek był blisko drogi, a na terenie posesji mieszkało dwoje staruszków i ich niepełnosprawny syn w średnim wieku, ale nikt do gołębnika nie zaglądał. Poza tym budyneczek miał jeszcze drugie drzwi, co było ważne na wypadek konieczności ucieczki, ponadto z pięterka rozciągał się widok na wlot ulicy, co dawało poczucie bezpieczeństwa, bo uliczka była ślepa, więc potencjalne zagrożenie mogło nadejść tylko z jednej strony. Wuj zadekował się tam więc i całe dnie spędzał teraz na bawieniu się kartami i czytaniu starych gazet, które znalazł w pomieszczeniu gospodarczym na parterze. Pewnego dnia już z rana poczuł się nieswojo i od razu przyszło mu na myśl, że Niemcy mogą zrobić obławę na niesubordynowanych obywateli.

Początkowo odganiał od siebie złe myśli, jednak w końcu postanowił poradzić się swojej nieodłącznej towarzyszki, czyli talii kart. Wśród wróżbitów istnieje niepisane prawo zakazujące wróżenia sobie samemu. Kiedy zajdzie jednak taka potrzeba, powinien zrobić to ktoś inny lub wróżący powinien wybrać formę pozwalającą na zadawanie osobistych pytań. Do takich wróżb należą podobno pasjanse. Z jakiej formy skorzystał wuj, tego nie wiem, ale wyszło mu, że może się spodziewać niebezpieczeństwa jeszcze tej samej nocy nad ranem! Kiedy zatem się ściemniło, wyszedł cichcem z gołębnika i polami powędrował do Bzia. O świcie wojsko niemieckie przeczesało wszystkie posesje leżące przy tamtej bocznej drodze.

Komentarze

Dodaj komentarz