Kondukt pogrzebowy, lata 20., Rybnik / Muzeum w Rybniku
Kondukt pogrzebowy, lata 20., Rybnik / Muzeum w Rybniku

 

Dawniej na Śląsku mówiono, że Wielki Piątek to najsmutniejszy dzień w roku. Tradycja nakazuje upamiętnić śmierć Chrystusa na krzyżu, a w całym Wielkim Poście zadumać się także nad ludzkim umieraniem i zachować powagę.

 

W kościołach nie biją dzwony, cichną organy, milkną wierni. Duchowni nakładają czerwone szaty jako symbol miłości przezwyciężającej śmierć, leżą krzyżem przed ołtarzem, adorują Grób Pański. Męka Pańska w tradycji ludowej wiązała się z ogromnym ładunkiem emocjonalnym, czego dowodzi m.in. to, jak dawniej przeżywano ten dzień. Dzieci musiały uczestniczyć w nabożeństwie Drogi Krzyżowej, które prowadziło starsze rodzeństwo lub dziadkowie. Potem szły całować krzyż i zostawiały przy nim malowane jajko. Kobiety natomiast kończyły porządki w domach, ponieważ Wielki Piątek traktowano już jako początek świąt.

Prof. Irena Bukowska-Floreńska, dyrektor muzeum w Rybniku w latach 70., tak wspominała jedne ze swoich pierwszych świąt wielkanocnych z mężem: – Pracowałam do późna na uniwersytecie, nie miałam czasu na porządki. Zabrałam się za sprzątanie dopiero w Wielki Piątek. Wycierałam przed drzwiami wejściowymi podłogę i zobaczyła mnie moja sąsiadka. Nakrzyczała na mnie strasznie! Mówiła, że przecież są już święta i że już dawno powinnam mieć wszystko pokończone – wspominała pani profesor. Dawniej bowiem do Wielkiego Piątku wszystko musiało być wyrychtowane, jak należy.

Przed pierwszą wojną światową przyjął się zwyczaj trzymania straży przy Bożym Grobie. Pełnili ją kolejno kobiety zamężne, panny, mężczyźni żonaci, wreszcie kawalerowie – do rana. Modlono się żarliwie, bowiem wierzono, iż pełna zaangażowania modlitwa przy "Jezusowej mogile" może być spełniona. Wielki Piątek był dniem żałobnym, ale też wiązał się z wieloma nakazami i zakazami. Zakazy miały na celu wyciszenie się, a więc wszelkie przyjemności (picie w szynku czy zabawy) były wykluczone.

Zakazywano też robót, które w jakikolwiek sposób nawiązywały do śmierci Chrystusa: przybijania gwoździ, uderzania, rozbijania czegoś czy rozdzierania (np. szmat do wycierania podłóg), używania octu, a także siekiery. Przed wschodem słońca chodzono nad rzeki lub potoki. Obmywano się i przynoszono wodę w wiadrach do domów, gdyż wierzono, że posiada ona magiczną moc.

Większości praktykujących czas postu kojarzy się z umieraniem. Dawniej ludzie zwyczajniej podchodzili do śmierci. Traktowana jako kres życia, wiązała się z różnorodnymi formami zwyczajowych zachowań oraz wierzeń, których nie sposób wyliczyć. Umieranie było wydarzeniem nie tylko dla rodziny, lecz całej wsi. Gdy przeczuwano, że dla kogoś nadchodzą ostatnie dni, przygotowywano się do tego. Zwiastunem śmierci mogło być zachowanie zwierząt: wycie psa lub pianie koguta, odgłosy z zewnątrz, jak np. pukanie w szybę w nocy tudzież sny.

Był nakaz, aby rodziny przed śmiercią bliskiego spełniały jego wszystkie życzenia. W przeciwnym przypadku mógłby on zza grobu nękać żyjących. Dbano, by mógł pojednać się z wrogami, żeby lżej mu było odchodzić z tego świata. Dom również musiał być należycie przygotowany. Miała panować cisza i zapalano gromnicę. Podstawowym i do dziś przestrzeganym nakazem jest wezwanie księdza i umożliwienie choremu spowiedzi. Bezpośrednio po zgonie manifestowano żal, zasłaniano lustra, aby zmarły nie zabrał nikogo ze sobą, zamykano okna, by dusza "pobyła jeszcze z żywymi i nie uleciała za szybko do nieba" oraz nie zamiatano podłogi, by nie uderzyć duszyczki.

Zakazywano używania przedmiotów nieboszczyka do pogrzebu, ponieważ duch przebywał w domu, póki ciała nie złożono w grobie. Do trumny wkładano osobiste rzeczy zmarłego, np. książeczki do nabożeństwa, różaniec, święte obrazki, okulary, grzebień czy fajkę.Wiele tych zwyczajów przetrwało do dziś. Szczególnie trzymają się ich osoby starsze. Niektóre rodziny wciąż zapraszają "rzykaczki", które modlą się w domu żałobnym, choć śmierć najczęściej następuje w szpitalu, bliscy nieraz nie zdążą pożegnać się z konającym. Wszelkie obowiązki wykonują zakłady pogrzebowe.

We współczesnym świecie często zapomina się o przemijaniu. – Mam już wykupione miejsce na cmentarzu, dałem również mojej córce jakiś czas temu pieniądze na stypę i nagrobek – mówi pan Łucjan Buchalik z Rybnika – Moja córka wzbraniała się przed przechowaniem tych pieniędzy. Dla niej moja śmierć jest wciąż bardzo daleka. A przecież mam już 87 lat. Prędzej mi do Boga niż do ludzi – dodaje pan Łucjan. Naturalną kolejną rzeczy jest, że dzieci chowają swoich rodziców. Najważniejsze jest to, by zmarły odchodził z godnością i nie był zapomniany.

 

liczba

VII – z tego wieku pochodzą pierwsze opisy celebracji Wielkiego Piątku w Rzymie. To, co wierni przeżywają tego dnia, od stuleci stanowi kwintesencję tajemnicy życia i śmierci rozważanej w kontekście radosnego wydarzenia wielkanocnego poranka

Komentarze

Dodaj komentarz