Przepada za zwierzętami. W wolnych chwilach lepi figurki z plasteliny. Od niedawna ma prawo jazdy, a egzamin zdała za pierwszym razem!
Beata i Grzegorz Swobodowie jeżdżą na niemal wszystkie zawody w Polsce, gdzie startuje ich córka, Ewa, jedna z najszybszych kobiet w Europie. Kiedy biła rekord świata juniorek, krzyczeli z radości. – To było wyjątkowe przeżycie. Takie reakcje towarzyszą nam ostatnio bardzo często, bo Ewa daje ku temu powody – twierdzą zgodnie rodzice. Ich córka została sportowcem lutego w plebiscycie RMF FM i Interii. Zdobyła aż 56 procent głosów, zdecydowanie pokonując drugiego w klasyfikacji Roberta Lewandowskiego (16 procent).
Pytania o Rio
– Mam ostatni dzień wolnego. Niedługo wyjeżdżam z trenerką do Spały, a potem lecimy na treningi do Portugalii. Może będą z nami inne dziewczyny z kadry juniorek – mówiła nam kilka dni temu Ewa. To początek przygotowań do olimpiady w Rio. Żorzanka przyznaje jednak, że boi się komarów, które przenoszą wirus zika. – Nie chciałabym zachorować czy być nosicielką, bo przecież kiedyś mogę zajść w ciążę, a wirus jest wtedy najgroźniejszy. Jeśli organizatorzy nie opanują sytuacji, to nie polecę do Rio – mówi serio.
Swobodowie mieszkają w domu w dzielnicy Kleszczówka, który wybudowali rodzice pana Grzegorza. Są Ślązakami i godają. Ewa rozumie gwarę, ale mówi czystą polszczyzną. – Mój tata urodził się w Żorach, a mama w Studzionce. Nasze życie prawie zawsze wiązało się z Kleszczówką. Do trzeciego roku życia mieszkałem z rodzicami przy ulicy Rybnickiej, a jak skończyłem dziewięć lat, przeprowadziliśmy się na Kleszczówkę. I tak historia zakręciła koło – opowiada pan Grzegorz, z wykształcenia stolarz, pracujący jako kierowca ciężarówki.
Sportowa pasja
Pani Beata z domu Zając jest suwnicową. Jej mama to rodowita żorzanka, a tata pochodzi z Tarnowa. Rodzice Ewy poznali się na... tatami. – Oboje uprawialiśmy dżudo w żorskiej filii ROW Rybnik – podkreślają. Pan Grzegorz zakończył starty, gdy poszedł do pracy. Jego przyszła małżonka w wieku 15 lat zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski juniorek młodszych. – Niestety, potem złamałam rękę i musiałam zakończyć karierę – uśmiecha się pani Beata. Teraz już wiadomo, skąd wzięła się sportowa pasja Ewy. 25-letni brat ma na imię Adam, studiuje w Krakowie.
– Kiedy Ewa przyszła na świat, mierzyła 59 centymetrów i ważyła 3,6 kilograma. Była dużym, ładnym, zdrowym i bardzo głośnym dzieckiem. W wieku 10 miesięcy już nie tylko chodziła, ale biegała. Zawsze uwielbiała zabawy ruchowo-sportowe – zaznacza mama. Dziś niespełna 19-letnia sprinterka mierzy 167-168 cm wzrostu (mało, jak twierdzą niektórzy komentatorzy). – Na jakość biegania nie przekłada się to, czy ma się dwa metry czy metr pięćdziesiąt. Ktoś po prostu biega szybko albo wolno – ucina spekulacje. Po każdym udanym starcie cieszy się niezwykle spontanicznie. Tak samo rozmawia z dziennikarzami.
Las z dzieciństwa
– Ewa zawsze była emocjonalna. Jest szczera – przyznają rodzice. Jaką jest córką? – Najukochańszą – odpowiada tata. Ewa przepada za zwierzętami. Przyprowadza do domu różne czworonogi. Zwierzyniec sprinterki składa się z królika, dwóch psów (dużego i małego) oraz kota, który stracił łapkę w wypadku. W dzieciństwie dużo spacerowała z rodzicami. – Często zabieraliśmy ją do lasu, na Gichtę. Jeździliśmy na baseny, zaliczyła wszystkie aquaparki, np. w Tarnowskich Górach i Krakowie – wymienia mama
Zawodniczka UKS "Czwórka" Żory od małego lubiła lepić z plasteliny. Miała całą kolekcję figurek, głównie zwierząt. – Nawet teraz, gdy ją coś męczy, kupuje plastelinę i robi z niej różne rzeczy – wtrąca pani Beata. Talent Ewy w Szkole Podstawowej nr 1 odkryła Iwona Krupa, która miała tam dodatkowe lekcje. Potem Ewa chodziła do Gimnazjum nr 4, gdzie pani Iwona pracuje na pełnym etacie i prowadzi klub lekkoatletyczny. W czasach szkolnych grała w piłkę ręczną. – Nigdy nie uprawiałam futbolu, jak ktoś kiedyś napisał – informuje. Do biegania zachęcali ją rodzice. – Mówiliśmy córce, że warto – wspominają.
Nauka i sport
W maju Ewę czeka matura w Liceum Ogólnokształcącym im. Miarki. – Godzę naukę ze sportem – mówi biegaczka, choć nie zdecydowała się na indywidualne nauczanie. – Chcielibyśmy podziękować dyrektor Urszuli Machalicy oraz wychowawczyni Barbarze Szulik-Silce za zrozumienie sytuacji córki, która często wyjeżdża na zawody. To bardzo przyjazna szkoła – kwitują rodzice. Nie kryją również wdzięczności dla Iwony Krupy. – Nie dała się zbałamucić niektórym "fachowcom", by od razu zaaplikować Ewie mocne ćwiczenia wysiłkowe. Robiła to pomalutku, stopniowo. Wszystko musi mieć swój czas. W tym przejawia się klasa trenerki – uważają państwo Swobodowie.
– Nie zawsze dużo siłowni wpływa dobrze na sprinterów. Swój styl określiłabym jako swobodny – mówi Ewa. Po maturze skupi się na sporcie. W przyszłości może pójdzie na studia. – Plan A to zawodowe bieganie, ale zawsze warto mieć plan B – podsumowuje młodziutka sportsmenka. Dodajmy, iż od 4 grudnia ma prawo jazdy. Zdała za pierwszym razem.
Komentarze