Stanisław Belski siedział na oddziale zamkniętym w związku z kradzieżą kilku paczek kawy. Teraz zapowiada walkę o odszkodowanie.
We wtorek po południu mury rybnickiego psychiatryka opuścił 57-letni Stanisław Belski. Jego problemy z prawem rozpoczęły się od drobnej kradzieży w sklepie, za co otrzymał wyrok w zawieszeniu, w okresie warunkowym dopuścił się jednak kradzieży kilku opakowań kawy w krakowskim supermarkecie. Konsekwencją było skierowanie go do szpitala. Sąd wydając wyrok uzasadniał, że Stanisław Belski jest chory i w związku z tym istnieje prawdopodobieństwo, że popełni podobne czyny w przyszłości. Lekarze w szpitalu orzekli, że pacjent cierpi na schizofrenię paranoidalną.
Mężczyzna na oddziale zamkniętym spędził osiem lat, w trakcie których był leczony i farmakologicznie, i elektrowstrząsami. We wtorek krakowski sąd zadecydował o wypuszczeniu go ze szpitala. – Sąd przychylił się do mojego wniosku o uchylenie środka zabezpieczającego. Podkreślił że doszło do tzw. depenalizacji czynu, czyli obecnie czyn, który zarzucono panu Stanisławowi Belskiemu, już nie jest przestępstwem, tylko wykroczeniem – tłumaczy mecenas Piotr Wojtaszak, pełnomocnik Stanisława Belskiego. Jak dodaje, w tym samym czasie szpital przesłał z urzędu tzw. okresową opinię lekarską, która jest pozytywna dla jego klienta. Mecenas uważa także, że skierowanie Stanisława Belskiego na oddział zamknięty było nieuzasadnione.
– Środek zabezpieczający może być orzeczony tylko i wyłącznie w stosunku do takich czynów, których społeczna szkodliwość jest w stopniu wysokim. Nikt nie jest w stanie mnie przekonać, że kradzież paczki kawy to społeczna szkodliwość w stopniu wysokim – mówił mecenas. – Bardzo się cieszę, że w końcu wychodzę na wolność, bardzo długo czekałem na ten moment. Teraz muszę brać leki, przestrzegać diety. Będę próbował nadrobić te osiem straconych lat. Uważam, że mój pobyt tutaj był niesprawiedliwy, to błąd w sztuce lekarskiej – mówił mężczyzna tuż po opuszczeniu oddziału zamkniętego.
Mecenas Wojtaszak reprezentował także Feliksa Meszkę i Krystiana Brolla, którzy niedawno opuścili szpital. Zapoznając się z poszczególnymi sprawami, zarzuca lekarzom błędy w trakcie przygotowywania dokumentacji medycznej pacjentów. – W przypadku tych panów opinie lekarskie były po prostu kopiowane. Nie przedstawiają aktualnego stanu zdrowia. Dochodziło nawet do tego, że poszczególne opinie były zapożyczone z opinii od innych pacjentów. Porównując opinię pana Brolla i pana Belskiego doszedłem do wniosku, że są one praktycznie takie same, pisane na tym samym wzorcu – twierdzi mecenas Wojtaszak.
Zdaniem prawnika lekarze nie badali jego klientów przed wystawieniem opinii na temat ich stanu zdrowia. – Skopiowana opinia nie jest rzetelna, a tym samym sąd wydając decyzję, opiera się na opinii, która nie powinna być w obrocie prawnym – dowodził pełnomocnik. Prosto ze szpitala Stanisław Belski pojechał do Krakowa, gdzie ma się nim zaopiekować brat. Mężczyzna zapowiada, że będzie się starał o odszkodowanie za lata spędzone za kratami. Z dyrekcją szpitala nie udało nam się porozmawiać. Rzecznik szpitala obiecała natomiast przesłanie stanowiska drogą mejlową. Po otrzymaniu odpowiedzi wrócimy do tematu.
Komentarze