Na rozstaju urzędował diabeł i gotował coś w kociołku / Elżbieta Grymel
Na rozstaju urzędował diabeł i gotował coś w kociołku / Elżbieta Grymel

 

Jeśli wierzyć legendom, to właśnie tu czarownice i czarownicy spiskowali ze swoim panem, czyli samym diabłem. Ponoć podpisano tu cyrograf na niejedną ludzką duszę.

 

W prawie każdej okolicy istnieje miejsce owiane złą sławą. W lesie między Żorami a Woszczycami znajduje się mała polana, z której rozchodzi się siedem leśnych ścieżek. Od lat było to miejsce o ponurej sławie – taka okoliczna Łysa Góra. Waśnie tu mieli się spotykać czarownicy i czarownice ze swoim panem – diabłem. Podobno podpisano tam też niejeden cyrograf na ludzką duszę. W tym miejscu często gubili się także zbieracze runa leśnego, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Zdarzyło się kiedyś, w jasny dzień, że babulka zbierająca drewno po dotarciu na to leśne rozstaje nagle straciła orientację w terenie i nie potrafiła wrócić do domu. Przez wiele godzin błąkała się po zaroślach, dopóki nie napotkała ludzi, którzy wskazali jej drogę.

Taka sama przygoda spotkała dwie znajome mojej babci, które chciały nazbierać jagód. Kiedy miały już pełne kobiałki, postanowiły wrócić do domu, niestety, w miejscu, gdzie rozwidla się siedem dróg, wybrały niewłaściwą ścieżkę i zabłądziły. Zmuszone były przenocować w lesie. Kiedy było jeszcze ciemno, jedna z nich usłyszała, że z oddali dobiegają męskie głosy, obudziła przyjaciółkę i obie pobiegły w tamtym kierunku. Okazało się, że byli to mieszkańcy wsi Suszec, którzy na rowerach zmierzali do pracy w żorskiej Odlewni Żeliwa. Zamiast jechać normalną szosą, wybrali drogę na skróty, przez las. Starkom udało się ich dogonić tylko dlatego, że w tym miejscu leśna ścieżka była wyboista i mężczyźni musieli zsiąść z rowerów. Dzięki ich wskazówkom kobietom udało się wyjść z lasu i o świcie wrócić do swoich domów.

Inne zdarzenie, które chcę tu jeszcze przytoczyć, miało miejsce wiele lat temu. W okolice rozstaja, które miejscowi wciąż nazywają siedem dróg zawędrowała młoda wdowa zbierająca jagody. Był z nią kilkuletni synek. Ruchliwe dziecko krążyło na ogół wokół matki, ale teraz dłuższy czas stało w miejscu, czemuś się przypatrując. Kobieta nie widziała nic prócz pustej polanki, ale zaciekawiona zapytała synka, co on tam zauważył. Otóż maluch opisał małego, rogatego stworka, który wymachiwał jakimiś arkuszami papieru nad bulgoczącym kociołkiem. Przypomniało jej się wtedy, co mówiono o siedmiu drogach i czyhającym tam diable. Przestraszona kobieta porzuciła koszyk z jagodami, złapała synka w objęcia i zaczęła uciekać.

Nagle niebo pociemniało, choć to było samo południe, a las stał się jakby obcy! Długo błądziła matka z dzieckiem, bo dopiero pod wieczór udało jej się dotrzeć do domów na Kleszczówce, tam uklękła pod napotkanym przydrożnym krzyżem, dziękując Bogu za swoje i syna ocalenie. Ta i inne, podobne historie rozchodziły się po okolicy lotem błyskawicy. Ludzie unikali więc takich miejsc szczególnie w samo południe lub późno w nocy, bo nikt nie chciał zadzierać z siła nieczystą.

 

Czarna magia i biała magia
W prawie każdej miejscowości mieszkańcy potrafili wskazać osobę, która według nich zajmowała się magią, czyli czarami. Jednak nie wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że istniały dwa rodzaje magii: czarna i biała. Czarną wykorzystywano po to, żeby szkodzić ludziom oraz zwierzętom gospodarskim, a wymagała ona podobno konszachtów z siłami nieczystymi. Do takich właśnie konszachtów dochodziło podobno także na rozstaju siedem dróg. Z kolei magia biała miała na celu niesienie pomocy osobom poszkodowanym przez magię czarną. Bardzo to wszystko brzmi zawile, ale tak ponoć było.
Jeśli chodzi o magię czarną, to trzeba wiedzieć, że przed śmiercią czarownik (lub czarownica) musiał scedować swoją czarnoksięską władzę i oczywiście umiejętności na kogoś innego, kto dobrowolnie się na to zgodził. Zazwyczaj był to ktoś z rodziny umierającego. Magia biała natomiast była zupełnym przeciwieństwem tego, co wiązało się z magia czarną. Obejmowała odczynianie uroków, klątw, pomocy w chorobach (w tym leczenie ziołami), czasem odsyłaniem zbłąkanych dusz w zaświaty. Zwolennicy białej magii odwoływali się do pomocy bożej, świętych, aniołów, czasem (choć rzadko) do jakiś starych bóstw.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz