Wizyta prezydenta N Grnym Śląsku /
Wizyta prezydenta N Grnym Śląsku / "Gość Niedzielny" 1933

 

Polskie władze na przejętej części części Śląska od początku kierowały się zasadą dziel i rządź, a miejscowych spychaj na margines. To był powód wrogości między autochtonami i przybyszami z innych stron, której echa słychać do dziś.

 

Słowo "gorol" wywodzi się od słowa "góral" i pierwotnie określało przybysza z górzystych krain byłej Galicji, który przybył na Śląsk z pobudek materialnych z zamiarem stałego osiedlenia. Później określenia tego Ślązacy zaczęli używać wobec wszystkich innych obcych osób o odmiennych obyczajach i nie władających ich rodzimą mową. Był to swoisty akt samoobrony Górnoślązaków przed tym, czemu musieli stawić czoła po zmianie państwowości.

 

W akcie obrony

 

Rugowanie Górnoślązaków z intratnych posad przez przybyszów z Polski o odmiennych obyczajach, kulturze osobistej i wygórowanym poczuciu krzewienia misji cywilizacyjnej w stosunku do autochtonów, do tego nachalne próby dyskredytacji autorytetu Kościoła katolickiego zrodziły powszechny dystans do goroli. W konfrontacji z przybyszami Ślązacy utwierdzali się przekonaniu, że ludzie ci masowo opuszczali swe rodzinne strony w celu zawłaszczenia ich ojczystej ziemi traktowanej często jako łup i łatwą drogę do lepszego życia.

W odpowiedzi na rosnącą falę nie chcianych imigrantów już w lipcu i sierpniu 1922 roku rodzime gazety górnośląskie zapoczątkowały powszechną akcję, która wzywała do oporu przeciwko "napaści innych prowincji na Górny Śląsk" i ograniczenia coraz większej hegemonii Galicjaków, Kongresiarzy i Poznaniaków. Oni zaś zawłaszczanie władzy, urzędów i intratnych stanowisk tłumaczyli brakiem ludzi miejscowych o odpowiednim wykształceniu i ogładzie. Z kolei w oczach rządzących w Warszawie niezrozumienie Ślązaków dla odmiennego stylu życia i zachowań przybyszy z innych regionów kraju było symptomem wzrastającego separatyzmu dzielnicowego, czemu kategorycznie należało się przeciwstawiać.

 

Stronnicze kryteria

 

Ślązacy coraz wyraźniej odrzucani na margines życia społecznego powołali w 1925 roku Związek Obrony Górnoślązaków (ZOG), który był swego rodzaju formą samoobrony przed dalszą degradacją miejscowej ludności, dyskryminacją przy obsadzaniu posad urzędowych i atakami na autonomię Górnego Śląska – ale na nic się to zdało. Po śmierci Józefa Rymera (1882-1922) w grudniu 1922 roku, kolejni wojewodowie nie byli już Ślązakami i na zalecenia władz prowadzili intensywną polonizację struktur społecznych, administracyjnych i gospodarczych województwa śląskiego, o czym już wspominaliśmy.

Kryteriami oceny śląskich urzędników przestały być kompetencje i zasługi dla Polski, ale wyłącznie poprawna znajomość języka polskiego w mowie i piśmie. W wydanym przez Śląski Urząd Wojewódzki w Katowicach okólniku z 15 kwietnia 1926 roku wojewoda Mieczysław Bilski (1875-1938?) przestrzegał zresztą, że w ostatnim czasie spotyka się "coraz częściej z objawem lekceważenia przez urzędy komunalne języka polskiego jako urzędowego w ogłoszeniach i komunikatach urzędowych, które roją się niejednokrotnie od błędów nie tylko stylistycznych, zaciemniających niejednokrotnie treść i sens pisma urzędowego. "

 

Zalecenie wojewody

 

"Fakt ten, wywołujący uzasadnioną krytykę – zwłaszcza ze strony organów prasy codziennej, naraża na szwank powagę władzy i świadczy nader niepochlebnie o poczuciu obowiązków urzędowych tych, którzy takie ogłoszenia podpisali lub zezwolili na podanie ich do publicznej wiadomości. PP. Naczelnicy władz komunalnych zechcą wydać odpowiednie zarządzenia, aby kierownikami podległych im urzędów (oddziałów) były osoby władające zupełnie poprawnie językiem polskim w słowie i piśmie, a do wszystkich podwładnych Im urzędników zwrócić się z apelem, aby usilną pracą własną uzupełnili w najkrótszym czasie braki w poprawnym władaniu językiem urzędowym." – zalecił wojewoda.

Zaznaczył równocześnie, że "winnych podobnego nieposzanowania języka urzędowego w ogłoszeniach publicznych, oraz niedbalstwa przy kontrolowaniu treści obwieszczeń, podawanych do wiadomości publicznej, uważać będę jako naruszających swe obowiązki służbowe i z tego tytułu będę pociągać do odpowiedzialności." Innym powodem rugowania z posad śląskich urzędników były ich rzekome braki edukacyjne, niewystarczające kwalifikacje oraz brak doświadczenia.

 

Delegalizacja ZOG

 

W świetle tych zarzutów pod adresem autochtonów absolutnie nie brano pod uwagę ich sumienności i rzetelności, których to cnót u większości przybyłych tutaj urzędników polskich brakowało. Pomijając wszelkie krytyczne uwagi społeczności śląskiej z początkiem 1934 roku wojewoda Michał Grażyński przystąpił do dalszej polonizacji wszystkich dziedzin życia, a przeciwstawiający się tym szkodliwym niejednokrotnie procedurom Związek Obrony Górnoślązaków 11 maja 1934 roku został przez władze zdelegalizowany. Jeszcze przed tym drastycznym posunięciem 26 stycznia 1934 roku doszło do podpisania deklaracji o niestosowaniu przemocy między Polską a nazistowskimi Niemcami.

W związku z ociepleniem stosunków wrogo dotychczas nastawionych państw, w 1935 roku rząd polski wycofał się z zaproszenia do Warszawy powstańców śląskich na uroczystości z okazji święta 3 Maja. Do pogłębiania przepaści między Ślązakami i imigrantami w dużej mierze przyczyniała się też większość nauczycieli, którzy przybywali tutaj z głębi kraju kuszeni stałą pracą i dobrymi zarobkami. W 1925 roku było już w górnośląskich szkołach 53 procent nauczycieli napływowych, z których wielu miało manię wyższości względem miejscowej ludności i uczniów, a także inne przywary, jak np. nieznane Ślązakom wielkopańskie zachowanie oraz chęć szybkiego wzbogacania się.

 

Pyszni, ale mierni

 

W większości byli to mierni pedagodzy, na co wskazuje zarządzenie ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego z roku 1926 skierowane do inspektorów szkolnych byłej Kongresówki i Galicji, aby pracę na Śląsku podejmowali nie tylko nauczyciele, których inspektoraty chcą się pozbyć. Napływ tych pedagogów spowodował, że w krótkim czasie zwolnionych lub wysłanych na przedwczesną emeryturę zostało szereg wybitnych pedagogów śląskich, jak np. dyrektor gimnazjum w Rybniku ksiądz doktor kanonik Stefan Siwiec (1863-1941). Powstałe wakaty w większości obejmowali nauczyciele z Małopolski, Wielkopolski, Zagłębia i innych regionów, których Ślązacy prześmiewczo nazywali "Galileuszami".

Nie zawsze zrozumiane zachowanie większości przybyłych "z daleka" nauczycieli oraz wyniosły i arogancki stosunek do miejscowych ludzi i uczniów szybko zaskutkował powstaniem zapory nieufności powodującej zanik jakiegokolwiek szacunku i autorytetu dla tych ludzi i powierzonej im misji. Dziatwa szkolna stawała się krnąbrna, niegrzeczna, złośliwa i w żaden sposób nie mogła się zżyć z nowymi wychowawcami, od których dzieliły ją różnice kulturowe, wartości duchowe, mentalność i wreszcie niezrozumiała dla wychowawców rodzima gwara śląska.

 

Złe zachowanie

 

Poruszając temat tej bolesnej sprawy, "Sztandar Polski" nr 272 z 3 grudnia 1922 roku pisał: "Dzieci często nie przychodzą do szkoły, wałęsają się po ulicach, a gdy przyjdą, hałasują, wyprawiają najgorsze psoty i nie myślą zupełnie o nauce. Poza szkołą odnoszą się do nauczycieli, przede wszystkim zaś do nauczycielek, w sposób niesłychanie brutalny. Obrzucają ich kamieniami lub kawałkami lodu, krzyczą za nimi najgorsze wyzwiska, a o szacunku należącym się osobie wychowawcy niema najmniejszej mowy. Zrozpaczeni nauczyciele chwytają się wobec tego często jedynie skutecznego środka – trzcinki. Cóż, kiedy za chwilę zjawiają się starsi bracia a nawet rodzice i grożą obiciem samemu wychowawcy wobec całej zgromadzonej klasy."

"Zdziczenie i niesforność dzieci jest to jedno z najgorszych następstw wojny. Pięcioletnie wychowanie wyłącznie kobiece, powrót ojców zobojętnianych przeżyciami wojennymi, no i walka plebiscytowa, która sięgała nawet do szkół, oto powody tego opłakanego stanu. Niejednokrotnie rodzice Polacy bardzo niepochlebnie odzywali się o nauczycielu Niemcu w obecności dzieci, stąd nauczyły się one nauczyciela krytykować i często nawet gardzić nim. To wszystko odbija się dziś niestety na naszych nauczycielach Polakach, dzieci krytykują ich wiek, wymowę, wygląd i starają się przedstawiać ich w oczach rodziców w najgorszym świetle." – konkludowała gazeta.

 

 

Diagnoza powstańców

 

 

Pismo "Powstaniec" z 3 stycznia 1939 roku pisało: "Są na Śląsku ludzie przybyli z różnych stron polski, którzy pracą swą i działalnością umieli pozyskać zaufanie Ślązaka. Jest jednak ogromna falanga przybyłych na Śląsk jednostek, które pracują – jeśli w ogóle pracować umieją – wyłącznie dla siebie. Obowiązki znają wyłącznie wobec siebie i swoich. Panoszą się. Wspinają się coraz wyżej w tzw. hierarchii społecznej na Śląsku. Zazdrośnie strzegą zdobytych dziedzin. Nie puszczają nikogo prócz swoich. Traktują Śląsk jak kolonię, a jego ludność jak jakiś szczep murzyński."

Dwa dni wcześniej to samo pismo z oburzeniem oznajmiło, że pod koniec 1938 roku przedstawiciel Stronnictwa Ludowego poseł dr Józef Putek (1892-1974) wniósł interpelację w Sejmie RP w sprawie utworzenia województwa śląsko-krakowskiego. Motywacja tego pomysłu nie skrywała chęci dalszego łupienia Górnego Śląska poprzez utworzenie Centralnego Okręgu Przemysłowego w jednym województwie z dominacją Krakowa, "gdyż nie może być tolerowany stan rzeczy, w którym jedno województwo, w tym wypadku śląskie, posiada nadmiar środków finansowych, sąsiednie zaś, krakowskie, nie ma ich w ilości potrzebnej do życia".

 

Śląsk w... Krakowie

 

Podobny, ale odwrotny pomysł – włączenia Śląska do Krakowa – pojawił się już w kręgach politycznych w 1937 roku, czyli rok wcześniej. Wówczas to po krytycznym przyjęciu przez Ślązaków zamiar ten na kilka miesięcy przycichł. Odżył jednak na nowo w nowej wersji włączenia Krakowa do Śląska, ale i ten "chytry" fortel Ślązacy odrzucili.

 

 

Napływowa większość
53 procent – aż taki odsetek w 1925 roku w górnośląskich szkołach stanowili nauczyciele napływowi. Wielu miało manię wyższości względem miejscowej ludności i uczniów, a także inne przywary, jak np. nieznane Ślązakom wielkopańskie zachowanie oraz chęć szybkiego wzbogacenia się.

 

7

Komentarze

  • AND nasz ŚLĄSK 26 października 2018 09:17TAK JEST DO DZISIEJ,NAWWEY NASZO MUZYKA JEST POMIJANO,A MOMY TYLA FAJNYCH ZESPOŁÓW
  • Ober Kukiz 15 23 października 2016 12:42Taki traktowani je do dzisio. https://www.facebook.com/AnnaMariaSiarkowska/?fref=ts
  • Franc do Stanik,Johan,Christ 29 października 2015 21:10Mocie prawie ten autor dobrze pisze,nich dziecka wiedzom co tu na Slonsku bylo wyrobiane z niewinnymi ludziami,jeszcze nos je pora w europie co som waszego poglondu i wiymy co znaczom chadziaje.Pozdrawia.
  • Christoph Sottor III powstanie w powiecie raciborskim 27 października 2015 12:48Skorzystałem trochę z artykułów pana Kolarczyka w swoich artykułach o III powstaniu śląskim w powiecie raciborskim. Zwłaszcza w ostatnim o bitwie nad Olzą wzmiankuję artykuł "Od bitwy olzańskiej do bitwy o Górę św.Anny", choć muszę przyznać, że akurat w tym artykule pan Kolarczyk plecie głupoty. Mój artykuł (4 część historii powstania w powiecie raciborskim) jest tutaj->http://www.naszraciborz.pl/site/art/5-styl-zycia/14-historia/45863-bitwa-nad-olza-23-maja-1921-roku-cz-1-----iii-powstanie-slaskie-1921-roku-w-raciborzu-i-powiecie-raciborskim-na-podstawie-zrodel-niemieckich-----cz--iv-.html
  • Johan z Niemiec Do Stanik z Rybnika 25 października 2015 23:03Stanik mosz recht i tak trzimej bez takich jak Ty czy jo może by i już Slązoków nie było bo uwierzyli by że już tak mo być i poloki majom recht ale tak nima, my som byli my i bydymy jeszcze roz,/ tak trzimac
  • Stanik z Rybnika Przyjacielu chciałbyś, czy wolałbym 25 października 2015 17:09Przyjacielu chciałbyś, czy wolałbym pozytywnne artykuły , masz rację czyli po Polsku Polskie kłamstwa to byś chciałs słyszeć, niestety on pisze prawdę na temat naszego Śląsakow Śląska do wiadomości naszej młodzieży,jesteś Polakiem na Śląsku to nim być ale nie dyryguj co ma kto pisać żaby to tobie pasowało jest prawdą że od 1922r Polacy traktują Śląsakow jako ludzi Il klasy a ty piszesz o jadnoczeniu Polaków, czy z Kresów cz z Małopolski , czy z Wielkopolski, zawsze wyście się laczyli tylko nie z Śląsakami .(Kierownicy ,Dyrektorzy , Pezydenci, Kmendanci , musieli być Polacy jako władcy na naszej Śląskiej ziemi. i
  • Szacun wszystkim Stop podziałom i skłócaniu 23 października 2015 18:51Przykro, że autor skupił się na negatywach. Albo nie potrafi inaczej albo ma w tym swój cel. Trzeba być ponad, mieć wiedzę rzetelną i łączyć się,a nie dzielić. Media prawie zawsze napuszczają zamiast jednoczyć Polaków, a potem rasizm i resentymenty. Jako chrześcijanin i Polak ze Śląska wolałbym pozytywne artykuły. Dla mnie każdy Polak jest ważny i każdemu pomogę.

Dodaj komentarz