Obraz
Obraz "Dziewczyna w chuście" poszedł za 70 tysięcy złotych / Archiwum

 

Tomasz B., podając się za właściciela galerii sztuki w Rybniku, sprzedał podróbkę dzieła wybitnego malarza Młodej Polski. Teraz odpowie przed sądem za oszustwo.

 

Prokuratura Rejonowa w Rybniku właśnie skierowała akt oskarżenia w tej sprawie. Zarzuciła Tomaszowi B., pracownikowi rybnickiego domu aukcyjnego, oszustwo na szkodę kolekcjonerki z Małopolski. – Polegało ono na sprzedaży obrazu sygnowanego nazwiskiem Leona Wyczółkowskiego za 70 tysięcy złotych. Tomasz B. miał świadomość, że nie jest to oryginał, ale falsyfikat – mówi nam prokurator Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku.

Wszystko zaczęło się w październiku zeszłego roku. Z Tomaszem B. skontaktowała się Maja M., jego znajoma z wcześniejszych interesów. Powiedziała, że na pchlim targu we Włocławku kupiła za 1800 złotych obraz sygnowany nazwiskiem Leona Wyczółkowskiego. – Kupiła go od starszego małżeństwa, które przechowywali go u siebie na działce – relacjonuje prokurator. 6 października pani M. przesłała zdjęcie obrazu Tomaszowi B. Poinformowała, że może go odsprzedać za 3 tysiące złotych, z góry zastrzegając, że nie jest pewna, czy to oryginał.

– Tomasz B. kupił obraz, postanowił go sprzedać jako autentyk. Skontaktował się ze swoją znajomą Wiolettą L, która ukończyła studia pedagogiczno-malarskie. Nie jest biegłą w zakresie malarstwa, a nauczycielką wychowania plastycznego. Wioletta L. sporządziła opis tego obrazu – relacjonuje prokurator Żymełka. Tomasz B. miał Wiolettę L. wprowadzić w błąd, twierdząc, że kupił obraz w Gościeradzu, gdzie Wyczółkowski miał swój dworek. – Uwiarygodnił w ten sposób, że może to być oryginał – mówi prokurator Żymełka.

Wioletta L. sporządziła opis, stwierdzając, że według jej wiedzy jest to autentyk. – Napisała, że porównując ten obraz z obrazami Wyczółkowskiego sprzedanymi w Agra-Art, nie można mieć co do tego wątpliwości – mówi prokurator Tadeusz Żymełka. Co więcej, nadała nazwę obrazowi, "Dziewczyna w chuście". Od tej pory obraz funkcjonuje pod tą nazwą. A Tomasz B. oferuje go w internecie za 20 tysięcy złotych, oczywiście jako oryginał.

Niebawem odezwał się syn kolekcjonerki sztuki z Małopolski.– Chce kupić dzieło za 20 tysięcy złotych. Kiedy Tomasz B. orientuje się, że jest szansa na sprzedaż, informuje, że nastąpiła pomyłka, że obraz nie kosztuje 20 tysięcy złotych, bo on sam zapłacił za niego dużo więcej, ale chce 200 tysięcy złotych. Jest go jednak skłonny sprzedać za około 100 tysięcy złotych, że można się dogadać – mówi Tadeusz Żymełka. Kolekcjonerka razem z synem przyjeżdża do galerii w Rybniku, dochodzi do negocjacji, ostatecznie cena staje na poziomie 70 tysięcy złotych.

– Pani M. od początku jest sceptyczna co do tego, czy jest to autentyk. Więc Tomasz B., przedstawiając się jako właściciel galerii, składa oświadczenie na piśmie, że jeśli okaże się, że nie jest to autentyk, to galeria zwróci klientce pieniądze. Uspokojona kobieta wypłaca całą kwotę – relacjonuje Tadeusz Żymełka. Klientka daje obraz znajomemu, który jest rzeczoznawcą z zakresu malarstwa. Ten stwierdza, że to falsyfikat, potwierdzać to mają m.in. badania fizyko-chemiczne użytych farb. Kobieta prosi o zwrot pieniędzy. Tomasz B. utrzymuje, że to autentyk, potem mówi, że galeria ma problemy finansowe i nie jest w stanie zwrócić pieniędzy.

– Do chwili obecnej nie zwrócił gotówki – mówi prokurator Żymełka. Prokuratura powołała swojego biegłego, rzeczoznawcę dzieł sztuki i konserwacji przy Sądzie Okręgowym w Krakowie, Teresę Marię Lisek. – Ona potwierdza, że na pewno mamy do czynienia z falsyfikatem. Mamy więc klasyczne oszustwo – mówi Tadeusz Żymełka. Tomasz B. utrzymuje, że ciągle był w przeświadczeniu, że to oryginał, miał przecież opis, zapewniano go, że to prawdziwy Wyczółkowski. – Zawyżył cenę zakupu obrazu, przedstawiał się jako właściciel galerii. Mamy szereg działań, które miały na celu wprowadzenie w błąd i wykorzystanie tego błędu i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem – uważa prokurator Żymełka.

Dodaje, że Tomasz B. był wielokrotnie karany za wyłudzenia, oszustwa. – Póki co kary pozbawienia wolności nie odbywał, poprzednie wyroki były w zawieszeniu – mówi prokurator Żymełka. Tomaszowi B. grozi do ośmiu lat więzienia. Nadal pracuje w galerii. – Nikogo nie chciałem oszukać, byłem pewien, że to oryginał. Miałem opinię, nie winię jej autorki. Widział pan ten obraz na zdjęciu, piękny prawda? – mówił nam wczoraj. Twierdzi, że próbował dogadać się z klientką. – Proponowałem spłatę na raty, inny obraz. Ale ta pani postawiła sprawę na ostrzu noża. Sprzedajemy wiele obrazów, to pierwsza tego typu sytuacja – mówi.

1

Komentarze

  • Ben wyparowało ? 14 października 2015 13:22a możne tez sprzedał dzieła z pałacu prezydenckiego ?

Dodaj komentarz