Byli powstańcy i ich rodziny klepali biedę, tymczasem okazało się, że Polska owszem chciała Śląska, ale już nie jego synów. Nie chciała nawet Wojciecha Korfantego, dzięki któremu część Śląska przyłączono do Polski!
W trudnym okresie wyczekiwania na dalszy tok wydarzeń po oficjalnym wygaszeniu trzeciego powstania śląskiego w dniu 5 lipca 1921 roku, nastąpiło swoiste bezkrólewie. Brakowało jakiegokolwiek formalnego przedstawicielstwa ludności górnośląskiej obszaru plebiscytowego. W stadium likwidacji był Polski Komisariat Plebiscytowy, który spełnił już swoje zadanie, zaś dawne władze powstańcze zostały rozwiązane. Dlatego też w celu obrony interesów ludności górnośląskiej i reprezentowania jej wobec Komisji Międzysojuszniczej w sobotę 30 lipca 1921 roku spotkały się w Katowicach wszystkie znaczące ugrupowania partyjne.
Naczelna Rada Ludowa
W spotkaniu tym uczestniczyło 12 przedstawicieli reprezentujących Narodową Partię Robotniczą, Polską Partię Socjalistyczną, Chrześcijańskie Zgromadzenie Ludowe, Polskie Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo "Oberschlesische Volkspartei", którzy porozumieli się miedzy sobą i utworzyli ponadpartyjne przedstawicielstwo pod nazwą Naczelna Rada Ludowa na Górnym Śląsku. Na jej czele stanęło czteroosobowe prezydium pod przewodnictwem Józefa Rymera (1882-1922). W dniu ukonstytuowania Naczelna Rada Ludowa na Górnym Śląsku wydała odezwę do ludności Górnego Śląska, w której między innymi informowała o swoich celach.
"Zadaniem Rady będzie ochrona prawa ludu śląskiego i zastąpienie go wobec władz koalicyjnych. Apelujemy zatem do Was, Rodacy, którzyście tyle poświęcenia i tyle ofiar z największym zaparciem się siebie złożyli na ołtarzu Ojczyzny: Wytrwajcie do końca, przetrzymajcie te obecne ciężkie dni próby, miejcie zaufanie do Waszych przedstawicieli i pamiętajcie, że tak jak dotąd Ojczyzna musi być dla Was najwznioślejszym ideałem, a nadejdzie chwila, kiedy na Górnym Śląsku zwycięży prawda i sprawiedliwość, kiedy my wolni i niepodlegli zjednoczymy się z naszą Macierzą Polską." – czytamy w odezwie.
Związek Byłych Powstańców
"Śpijcie spokojnie w swych świeżych grobach. Wy, coście krwią swą znaczyli granice Polskiego Śląska. Śpijcie spokojnie, niechaj dusz waszych nie niepokoi płacz waszych żon i dzieci głodnych i opuszczonych." – tymi słowami zwracał się w odezwie do poległych powstańców Zarząd Główny Związku Byłych Powstańców pod koniec lipca 1921 roku. Organ ten obejmujący cały Górny Śląsk powołany został do udzielania pomocy rodzinom dotkniętych ubóstwem i skrajną nędzą, gdy jedyny żywiciel rodziny został w powstaniu zabity, okaleczony albo utracił zdrowie. W szybkim tempie filie tego związku powstawały w każdym mieście i w większości gmin wiejskich.
Ukazało się też pismo związkowe "Powstaniec" przeznaczone nie tylko dla byłych powstańców, ale również dla każdego Górnoślązaka. Na powiat rybnicki biuro Związku Byłych Powstańców utworzono w Rybniku w domu dawniejszego Komitetu Plebiscytowego, obok kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej. Tam każdy powstaniec, a przede wszystkim osierocone rodziny, wdowy, sieroty i inwalidzi mogli szukać pomocy i porady pod warunkiem, że są członkami i opłacają miesięczne składki. Dla wielu potrzebujących warunek ten był nie do przyjęcia lub przekraczał ich możliwości finansowe, co zniechęcało do odwiedzania związkowych biur lokalnych.
Zostawieni sami sobie
Tymczasem poeci propagandowi z lubością wspominali poległych – powstawały poematy o wyznaczonych krwią nowych granicach Polski, o zroszonej krwią powstańczą górnośląskiej ziemi, o mogiłach bohaterów uświęcających drogę ku jutrzence wolności itd. itd. O żywych wspominano raczej mniej, bo oni chcieli powrotu do utraconej pracy albo jakiegokolwiek wsparcia, by przeżyć. Oni wcale nie oczekiwali zapłaty za ofiarny krwawy trud, ich niezłomne charaktery kształtowane ciężką pracą i górnośląską obyczajowością nie pozwalały im skomleć o chleb, oni żądali tylko tego, co im obiecano, a co nie zostało zrealizowane. Kiedy okazało się, że ich prośby pozostają bez echa, a pomoc tych, pod którymi sztandarami walczyli, jest symboliczna, próbowali wziąć sprawy w swoje ręce.
Na murach i łamach lokalnych gazet pojawiła się przepełniona realistycznym tragizmem i bólem odezwa Zarządu Głównego Rady Ludowej na Górnym Śląsku: "Rodacy! My Powstańcy, którzyśmy patrzeli na śmierć naszych kolegów, którzy najlepiej ocenić możemy ich wielkie zasługi i ofiarność, zwracamy się do Was, Rodacy, z wezwaniem: Podajcie nam pomocną dłoń w naszej akcji pomocy, pamiętajcie przy każdej sposobności o tych biednych wdowach i sierotach, które zasłużyły na Waszą pomoc. Kiedy w gronie własnej rodziny i przyjaciół weselicie się społem, gdy pieśń wesoła rozbrzmiewa w waszym gronie, pomyślcie, jak tam w biednej izdebce głucho, jak smutno i cicho" – czytamy w odezwie.
Płacz i głód
"Cichy płacz jeno słychać i rozpacz się ciśnie do chaty, bo co będzie jutro, skąd chleba wziąć, a dzieci głodne, a pracy nie ma – a on, najukochańszy mąż i ojciec, gdzieś daleko w ciemnym samotnym grobie. Nie pozwólmy na to, by wrogowie nasi urągać nam mogli, głosząc światu, że nie potrafimy tym najbiedniejszym pomóc. Pokażmy im, że lud śląski pamięta o tych ofiarach, które bracia nasi położyli na ołtarzu Ojczyzny. Każdy z nas głęboką odczuwa dla nich cześć – otóż pokażmy ją w czynie, stańcie się rodacy ojcami i opiekunami ich rodzin, a przede wszystkim wy rodaczki, których dobre serce wszystkim jest znane, stańcie się dla nich matkami i opiekunkami – czytamy w odezwie.
A dalej jest apel: "Przy każdej zabawie, weselu, czy innym zebraniu miejcie zawsze na myśli hasło: Pamiętajmy o wdowach i sierotach po powstańcach! Pamiętajmy o rannych i inwalidach! Do czynu rodacy i rodaczki! Zbierajcie składki na ofiary powstania!" A co w tym czasie działo się na szczytach władzy? Po długim kryzysie rządu polskiego 28 czerwca 1922 roku powołany został nowy skład ministerialny, na czele którego stanął Artur Śliwiński (1877-1953). Po niespełna dziewięciu dniach rząd ten podał się do dymisji. Trzy dni później przedstawiciele parlamentu ustalili, że jako kandydata na premiera II Rzeczpospolitej Polskiej przedstawi się naczelnikowi państwa posła Wojciecha Korfantego (1873-1939).
Groźby marszałka
Kandydaturę tę oficjalnie wysunął w dniu 14 lipca 1922 roku marszałek Sejmu Wojciech Trąmpczyński (1860-1953), co spotkało się z nerwową reakcją niektórych kręgów parlamentarnych. Posłowie lewicowi kandydaturę Korfantego przyjęli jako jawną prowokację oraz jątrzenie i tak już napiętej sytuacji politycznej w Polsce. Z kolei prawica uzasadniała wybór kandydata jego wielkimi zasługami, dużą popularnością i poparciem sfer robotniczych całego kraju. Przypominano też, że Korfantemu zawdzięcza Polska pozyskanie najdroższej perły kraju, jaką jest Górny Śląsk. Ostatecznie w wyniku pierwszego głosowania w komisji głównej za kandydaturą Wojciecha Korfantego na premiera opowiedziało się 219 osób, zaś przeciwko było 206.
Należy dodać, że w głosowaniu uczestniczyli tylko przedstawiciele poszczególnych partii. O wyniku głosowania powiadomiony został Józef Piłsudski, który zareagował na to wszystko w bardzo ostrym odruchu niezadowolenia. Jeszcze tego samego dnia wystosował do marszałka Sejmu pisemne oświadczenie, że decyzji komisji głównej w żaden sposób nie zamierza się przeciwstawiać, dlatego też nie chce przeszkadzać Korfantemu w pracach nad utworzeniem rządu. Jednakże zgodnie z własnymi poglądami na aktualną sytuację w kraju będzie zmuszony w najbliższym czasie złożyć swój urząd naczelnika państwa.
Determinacja Korfantego
To swoiste ultimatum wcale nie zniechęciło Wojciecha Korfantego do objęcia urzędu i jeszcze tego samego dnia wieczorem o godzinie 8.15 kancelaria cywilna naczelnika państwa otrzymała od Wojciecha Korfantego pismo następującej treści: "Panie Naczelniku Państwa! Po zastanowieniu się nad położeniem i po naradzeniu się z przedstawicielami klubów, które w Komisji Głównej opowiedziały się za moją kandydaturą, donoszę uprzejmie Panu Naczelnikowi Państwa, iż przystępuję do tworzenia gabinetu. Łączę wyrazy czci i szacunku."
W dniu 19 lipca 1922 roku w samo południe Wojciech Korfanty udał się do Belwederu celem przedłożenia listy członków nowego gabinetu naczelnikowi państwa. Spotkanie trwało zaledwie 10 minut – naczelnik Państwa odmówił podpisania przedstawionej mu listy przez Korfantego i tym samym zatwierdzenia składu Rady Ministrów. Dokładnie 10 dni później marszałek Sejmu poinformował marszałka Józefa Piłsudskiego, że po głosowaniu Komisja Główna podjęła następującą uchwałę podpisaną przez marszałka Sejmu: "Ponieważ misja utworzenia gabinetu przez pana Korfantego nie doprowadziła do rezultatu, Komisja Główna zwraca się do Pana Naczelnika Państwa o podjęcie inicjatywy utworzenia gabinetu."
Afront dla Ślązaków
Tym sposobem Górnoślązak premierem nie został, i to pomimo skompletowanej już listy nowego gabinetu rządu, a nie z powodu niemożności skompletowania takiej listy, jak oficjalnie przedstawiają nam to niektóre podobno miarodajne źródła. Z woli naczelnika Józefa Piłsudskiego misji utworzenia kolejnego gabinetu podjął się Julian Ignacy Nowak (1845-1946), rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Skład gabinetu Nowaka został przez naczelnika i posłów zatwierdzony 31 lipca 1922 roku, ale rząd przetrwał zaledwie cztery i pół miesiąca – rozwiązany został 14 grudnia 1922 roku.
Korfanty wygrał, ale przegrał |
13 – tyloma głosami w poselskiej komisji głównej (219 za, 206 przeciw) przeszła kandydatura Wojciecha Korfantego na premiera. Józef Piłsudski nie zaakceptował jednak zaproponowanego przez niego składu Rady Ministrów. Dla Górnoślązaków był to wręcz policzek |
Komentarze