Rodzina Pawła Koniecznego na promocji tłumaczenia książki / Archiwum
Rodzina Pawła Koniecznego na promocji tłumaczenia książki / Archiwum

 

Ta historia nieszczęśliwej miłości wydarzyła się naprawdę. Z powodzeniem mogłaby posłużyć za kanwę porywającego filmu, chociażby takiego, jak emitowana ostatnio rosyjska "Talianka"...

 

Zdjęcie zrobione w Anglii jakieś 70. lat temu. On z burzą ciemnych włosów i poważnym spojrzeniem. Ona wiotka, drobna, z radością w oczach, ufnie trzyma go pod rękę. Oboje zakochani, przystrojeni białymi kwiatami, rozpoczynali wspólne życie. Nawet nie przypuszczali, jak dramatyczne rozstanie ich czeka. Pytanie, czy ten los był im faktycznie pisany w gwiazdach, czy też był skutkiem brutalnej, bezwzględnej polityki. Cała ta historia jest nam tym bliższa, że on pochodził z Pszowa. Nazywał się Paweł Konieczny.

 

Historia z życia

 

W rodzinie do dzisiaj nazywają go Paul – po śląsku. Zmarł w 1979 roku. Ona ma na imię Pamela, obecnie mieszka wraz z synem i jego rodziną w Nowej Zelandii. Historię ich dramatycznej miłości możemy poznać dzięki Elżbiecie Pałac-Zganiacz, która przetłumaczyła na język polski książkę "Przypomnij mi, by zapomnieć". Napisał ją Laurence E. Fisher, syn Pameli z drugiego małżeństwa. "Jest to prawdziwa historia młodej kobiety, która podróżuje w nieznane, w imię miłości i lojalności wobec męża" – czytamy w opisie książki. Powieść rozpoczyna się cytatem Justinasa Marcinkevičiusa "Dusimy się tym, co niedopowiedziane i załamujemy pod tym, co niezrobione: oto nasza kara".

A wszystko zaczęło się z końcem wojny. Pam miała szesnaście lat, kiedy poznała Paula, młodego kaprala z Polski. Zakochali się w sobie i pobrali. Wojna się skończyła, wiedli dostatnie i szczęśliwe życie w Anglii. Paul jednak tęsknił za krajem, za Pszowem, za rodziną. Niestety, po jałtańskim podziale żelazna kurtyna zatrzasnęła się niczym wieko trumny, nie przepuszczając prawie żadnych wiadomości ze wschodniej części Europy. A jednak po jakimś czasie do Paula przyszły listy od siostry z Pszowa. On sam bardzo tęsknił i w końcu postanowił wraz z żoną pojechać w odwiedziny. Nie przypuszczał, że do Anglii już nigdy nie powróci.

 

Podróż do piekła

 

Zresztą oboje nie mieli pojęcia, do jakiego piekła jadą. To był 1954 rok, ciemna noc stalinowska. Polska, którą Paweł zastał po powrocie, to był zupełnie inny kraj, niż ten, który zachował we wspomnieniach. "Pszów stał się ponurą wioską, ludzie stracili wolność i chęć do życia. Paul świadomy swojego tragicznego błędu i pełen poczucia winy przyrzeka Pam, że uczyni wszystko, by mogli wrócić do Anglii, do dawnego życia. Jej udaje się w końcu opuścić Polskę. On obiecuje, że wkrótce do niej dołączy. Niestety, los rozdzielił ich na zawsze. Ona słała mu listy, czekała. Na próżno.

Kilkadziesiąt lat później śladem ich miłości wyruszył Laurence E. Fisher, syn Pameli z drugiego małżeństwa. Postanowił wyjaśnić, co się stało z Paulem i w 2003 roku po raz pierwszy przyjechał do Pszowa. – Przyszedł do urzędu i rozpytywał o ulicę Rzodeczki. Nikt nie wiedział, o jaką ulicę mu chodzi. Dopiero ktoś ze starszych mieszkańców przypomniał sobie, że tak nazywała się kiedyś obecna ulica księdza Skwary – wspomina Katarzyna Brachmańska z Urzędu Miasta w Pszowie. Jak się okazało, Laurence Fisher pisał książkę o swojej mamie i jej pierwszym mężu – Paulu.

 

Książka o rozstaniu

 

Przyjechał do Polski, aby odkryć prawdziwe zakończenie smutnego rozstania. Spotkał się z rodziną Paula, m.in. z bratanicą i bratankiem. Później przesłał do Pszowa swoją książkę po angielsku. Minęło znów parę lat. Do Polski zawitał (po raz kolejny) Jacek Zganiacz, wybitny pianista, również pochodzący z Pszowa. – Spotkaliśmy się tuż przed wyjazdem, kiedy wracał do Nowego Jorku. Dałam mu książkę Laurence`a Fishera i powiedziałam, że ma fajną lekturę na podroż – dodaje Katarzyna Brachmańska. Tak oto powieść trafiła w ręce Elżbiety Pałac-Zganiacz, żony pianisty, która po przeczytaniu postanowiła ją przetłumaczyć na język polski.

– Znam Pszów, bo stąd pochodzi mój mąż, to bliskie memu sercu miasto, znam tutaj ludzi, okolice, również przez to książka wydała mi się niezmiernie ciekawa. Jest to jednak ponadczasowa historia, która mogłaby się wydarzyć w każdej miejscowości. To, że jest osadzona w Pszowie, ma dla mnie szczególne znaczenie – powiedziała nam Elżbieta Pałac- Zganiacz. Uważa, że warto nagłośnić tę historię, aby jedni ludzie ją poznali, a inni sobie ją przypomnieli. - Zaś dla młodych zawiera ona ważne przesłanie: życie nie zawsze wyglądało tak jak teraz. Było znacznie trudniejsze, a polityka miała ogromny wpływ na życie człowieka – dodaje tłumaczka.

 

Gnany tęsknotą

 

Po przeczytaniu książki nawiązała kontakt z Laurencem Fisherem. – Pamela była niezwykle zaskoczona sytuacją, w jakiej znalazła się z mężem. Urodziła się w południowej Afryce. Jako dziewczyna przyjechała do Anglii, tam życie wyglądało zupełnie inaczej niż w Polsce, za żelazną kurtyną. Przyjazd do Polski wraz z mężem był brutalnym przebudzeniem dla nich obojga. Paul też przecież zapamiętał inne życie w rodzinnym kraju – mówi Elżbieta Pałac-Zganiacz. Podobnie, jak wielu śląskich mężczyzn Paul został wcielony do niemieckiego wojska, skąd przedostał się do armii Andersa, aż znalazł się w Anglii. – Nie do końca mu się to podobało. Tęsknił za domem i w końcu namówił żonę na przyjazd do Polski – dodaje tłumaczka.

Pierwsze spotkanie z Laurencem Fisherem wspomina Wanda Konieczna, bratanica Paula, emerytowana nauczycielka z Pszowa. – Sąsiedzi mi powiedzieli, że szuka mnie ktoś z urzędu, że przyjechał syn mojego wujka Paula. Akurat szłam na cmentarz, żeby podlać kwiatki, gdy podjechał samochód, z którego wysiedli Kasia Brachmańska i Laurence. On rzucił mi się na szyję, więc szybko się domyśliłam, że to ktoś z rodziny. Jest bardzo podobny do Pameli. Wyjaśnił mi, że nie jest synem wujka, tylko Pam i że przyjechał, aby poznać rodzinę jej pierwszego męża. Spotkaliśmy się, zadawał konkretne pytania – wspomina pani Wanda.

 

Ciocia z Anglii

 

Zadzwoniła też do brata, który mieszka w Rybniku. – Razem pojechaliśmy do hotelu, gdzie przebywał Laurence, ale tam go nie było. Nagle patrzymy, a on pędzi z kwiatami. Było to bardzo serdeczne spotkanie. Pojechaliśmy do Rybnika, zobaczył miasto, spędził z nami dwa dni. Potem przyjechał jeszcze raz, bratanica zabrała go do swojego domu w Wiśle-Malince – dodaje bratanica Paula Koniecznego. Wspomina, że poznała Pamelę, kiedy miała dziewięć lat. Jako dziecko odwiedzała wujka i ciocię z Anglii, kiedy mieszkali w Pszowie. – Pamela była skromna i bardzo miła. Wydawała się zagubiona w polskiej rzeczywistości. Trochę trudno było się nam porozumieć, bo wtedy nie znałam angielskiego – mówi Wanda Konieczna.

Wujka dobrze też zapamiętał Stefan Konieczny, bratanek, który od 1965 roku mieszka wraz z rodziną w Rybniku. – Przyjechał do Polski w sylwestra w 1954 roku, a zmarł w 1979 roku. Ja od 1961 roku pracowałem w kopalni Anna, potem przeszedłem do pracy w tamtejszym zjednoczeniu i miałem z nim częsty kontakt, bo on też pracował w kopalni. Najpierw na placu drzewa, a potem w oddziale gospodarczym. Kiedy przyjechali z Anglii, miałem 15 lat, chodziłem do liceum – opowiada o przeszłości Stefan Konieczny.

 

Nie tak miało być

 

Jego córka, Iwona Kotula z Rybnika, cieszy się, że dzięki książce mogła poznać bliżej historię swoich przodków. – Wcześniej znałam jedynie skrótową wersję tej całej historii, w kilku zdaniach, więc bardzo się ucieszyłam, kiedy Laurence zaczął zadawać pytania, kiedy powstała ta książka. Jednocześnie ja też zaczęłam zadawać pytania w rodzinie. Zaczęliśmy wspominać, dowiedziałam się wielu rzeczy – mówi rybniczanka. Historia jest poruszająca. Kiedy Pamela wyjechała z Polski, Paul został w Pszowie. Cały czas obwiniał się o to, że sprowadził żonę do Polski. Nie tak to miało być.

– Dopóki żył mój dziadek, czyli jego ojciec oraz siostra Anna, to on u nich przebywał. Potem wpadł w depresję, stał się samotnikiem, na pytania odpowiadał zdawkowo – mówi bratanica Wanda. Rodzina Koniecznych z Pszowa i z Rybnika spotkała się podczas prezentacji książki "Przypomnij mi, by zapomnieć". Spotkanie, w którym wzięli udział m.in. Elżbieta i Jacek Zganiaczowie, przedstawiciele miasta oraz wielu mieszkańców, odbyło się w Miejskim Ośrodku Kultury w Pszowie.

 

Miłość ocalona

 

– Jest to bardzo dobra książka. W fenomenalny sposób pokazuje dramat ludzkiej miłości, który wynika z okropieństwa wojny i stalinizmu.Pokazuje, z jakim złem ta miłość musiała się zmierzyć i jak po ludzku przegrała. Ale na głębszym poziomie, czego symbolem jest w tej książce nasz kościół na wzgórza, miłość ta została w jakiś głęboki sposób przez Boga ocalona – ocenia powieść ksiądz profesor Jerzy Szymik. Książka jest dostępna w księgarniach oraz przy bazylice Sanktuarium Matki Boskiej Uśmiechniętej w Pszowie.

1

Komentarze

  • Piotr Dobra Historia 04 sierpnia 2015 09:12Bardzo dobrze opisane.

Dodaj komentarz