Bartek opowiedział dziennikarzom swoją historię ku przestrodze / Dominik Gajda
Bartek opowiedział dziennikarzom swoją historię ku przestrodze / Dominik Gajda

 

Jeśli na świecie jest diabeł, to nie ma rogów, tylko igły – mówi 33-letni Bartek z Rybnika, od 17 uzależniony. Od 3,5 roku bierze dopalacze dożylnie. I nie potrafi przestać, choć nieraz już o mało nie umarł.

 

Bartek z Rybnika miał 14 lat, gdy ktoś na wakacjach poczęstował go narkotykami. Od tamtej pory jest uzależniony, tylko już nie od narkotyków, ale od dopalaczy. – Nawet nie zauważyłem, jak wpakowałem się w prochy – przyznaje Bartek, który teraz ma 33 lata. Aktualnie jest bezdomny. Mieszka w Przegędzy, w schronisku u Brata Alberta, jeśli nie jest w szpitalu.

Dopalacze zaczął brać w 2010 roku. Od 3,5 roku bierze je dożylnie. – Kiedy zacząłem brać dopalacze, narkotyki przestały działać – mówi. Kilka ostatnich miesięcy przeleżał w szpitalach. Co dzień widzi młodych ludzi, którzy po dopalaczach trafiają na oddziały. – Boję się, że skończą tak jak ja, nie będą mieli drogi ucieczki, że w końcu poumierają – zastanawia się. I mówi wprost: jak raz spróbujesz, to nie potrafisz przestać.

– Na początku, przez jakieś 40 minut, jest euforia. Potem są wyrzuty sumienia, paranoje, manie prześladowcze, schizy. Śledzą mnie, łażą za mną. Są migotania przedsionków, zadyszka. Ale jeśli mam gotówkę, znowu kupuję prochy – opowiada 33-latek. Najpierw brał amfetaminę, ecstasy, LSD. – Różnica jest taka, że po nich lekarze wiedzieli, co podać, żeby uratować człowieka. Po dopalaczach mieli zagadkę, co wziąłem Ja sam nie wiedziałem. Pewnie nawet sam producent do końca nie wie, co tam jest w środku – uważa Bartek.

Próbował się leczyć na oddziale dziennym psychiatrycznym przy ulicy Gliwickiej. – Po dwóch tygodniach zrezygnowałem, było nas dwóch narkomanów, reszta alkoholików. Nie potrafili nam pomóc. Filmy, które prezentowali, były o amfetaminie, o heroinie, o rzeczach z lat 60 i 70, kiedy był bajzel na Katowicach, kiedy żył Rysiek Riedel – mówi Bartek. Jakie jest życie narkomana? – Wydajesz wszystko na prochy. Potem przez miesiąc nie masz nawet na jedzenie. Układasz sobie w głowie listę zakupów. Ale kiedy pojawia się gotówka, idziesz do "Upominków" (sklep z dopalaczami – przyp. red.) po prochy – mówi. Twierdzi, że w mieście nie ma problemu z tym, żeby kupić prochy czy zostać poczęstowanym. I to nie tylko w centrum. – A mocne środki są stosunkowo niedrogie – mówi.

Zrujnował sobie zdrowie. – Miałem zapalenie osierdzia, dostałem sepsy gronkowcowej. Leżałem przez trzy miesiące w szpitalu, na OIOM-ie. Potem w Katowicach-Ochojcu miałem operację. Mam implanty zastawek. W końcu wróciłem do Rybnika, ale miałem dekompensację układu krążenia. Prawie nie żyłem. Dzisiaj czuję się jak 70-letni człowiek. Nie mam siły wejść na pierwsze piętro, zgrzewka wody mineralnej jest dla mnie za ciężka – mówi Bartek.

Ma długi, wyroki sądowe. Na głowie siedzieli mu już komornicy. Siedział za rozboje, bo nie przebierał w sposobach zdobywania pieniędzy na prochy. Stracił rodzinę. – Nie gadają ze mną, prawie wszystkich oszukałem, okłamałem, okradłem, a co miałem, sprzedałem w lombardzie. Teraz odnawiam kontakty z matką – przyznaje. Ostatni raz brał w kwietniu. Czy uda mu się wytrwać? Sam nie wie. Już tyle razy sobie obiecywał...

– Życie narkomana jest nieprzewidywalne. Wychodzę, spotykam kolegę i moje plany zmieniają się. Jeden poczęstunek, jedna namowa i kończysz ze strzykawką w żyłach – opowiada. Zwłaszcza, że cały czas chodzą za nim chochliki. – Kiedy budzę się w nocy do toalety, pierwszą myślą są prochy. To samo, jak coś mnie zdenerwuje. Nie wyobrażam sobie piątku bez towarzystwa, bez narkotyków i bez zabawy. Bez dopalaczy muzyka jest nudna, ludzie są dziwni... – opowiada.

Zna takich, którzy niby przestali. Chodzili nawet po mieście, opowiadali o Bogu. – Jeden z nich leży na Gliwickiej. Przechodził przez miasto i trafił go chochlik. Jeśli na ziemi jest diabeł, to nie ma rogów, tylko igły – mówi. I na koniec przytacza powiedzenie: Kto raz, ten cały czas. Dlatego po wyjściu ze szpitala chce opowiedzieć o sobie dzieciakom. Może w szkole, może w kościele. Chce ostrzec wszystkich, żeby nawet nie próbowali.

2

Komentarze

  • ja a jak myslisz ? i 27 lipca 2015 18:36a jak myslisz ? i smieje sie z tego całym pyskiem.
  • szlalch troskliwy 24 lipca 2015 13:02Mam pytanie. Czy ten twór jest leczony na koszt NFZ?

Dodaj komentarz