Przodka w niemieckim mundurze mieli nie tylko Ślązacy czy Kaszubi, ale także mieszkańcy Mazur, Warmii czy Pomorza – pisze Krzysztof Kluczniok z Leszczyn.
Zachęcony informacjami w mediach, pojechałem do Opola, by obejrzeć wystawę "Dziadek z Wehrmachtu – doświadczenie zapisane w pamięci" . Jechałem podekscytowany, bo mój ojciec też służył w Wehrmachcie, ale o tym się w domu nie mówiło. Przez lata byłem pewien, że w czasie drugiej wojny światowej przebywał na robotach w Niemczech. Prawdę o jego losach w latach 1942- 1946 poznałem właściwie dopiero po jego śmierci. Miałem wtedy 16 lat i nigdy nie było mi dane porozmawiać o tym z ojcem. Moja mama, Niemka, zniszczyła po wejściu wyzwolicieli ze wschodu, wszystkie niemal dokumenty z okresu okupacji, tym bardziej że ojciec z niewoli amerykańsko - brytyjskiej wrócił dopiero w 1946 roku.
Wystawa zrobiła na mnie duże i pozytywne wrażenie. Zdjęcia, dokumenty, listy i objaśnienia przybliżyły mi losy pokolenia dziadków i ojców z Wehrmachtu. Do zaangażowanego emocjonalnie zwiedzającego szczególnie przemówiły nagrania rozmów z bohaterami wystawy i członkami ich rodzin.
Są to ludzie w liczbie dwudziestu kilku, którzy po ponad półwieczu podzielili się wspomnieniami, by pamięć o ich losach, na które nie mieli wpływu, nie zaginęła. Zainteresowanie wystawą, jak powiedział mi jeden z oprowadzających, było niewielkie. Wycieczki szkolne oglądały inne ekspozycje, których równolegle w Muzeum było kilka, omijając niestety "Dziadków ...". Nie komentuję tego, wiedząc, jaka jest struktura mieszkańców pięknego skądinąd Opola...
Dziwne, że media mówią o wystawie głównie w kontekście Ślązaków w Wehrmachcie. Tymczasem ekspozycja prezentuje dokumenty nie tylko Ślązaków (czy też Górnoślązaków), lecz także Pomorzan, czy Warmiaków. I to jest właśnie jej główny atut!
Skupienie się na Ślązakach, także z tak zwanej Opolszczyzny, przyczynia się do powszechnie panującej opinii o naszej śląskiej inności i niemieckości. Tymczasem wystawa zawiera również wspomnienia mieszkańców Torunia, Grudziądza, Wejherowa, Siły czy Bydgoszczy, co czyni ją bardziej uniwersalną, nie zamkniętą tylko w naszym regionie. Sadzę, że tak potraktowany przez autorów wystawy temat pozwoli mieszkańcom reszty Polski zrozumieć zjawisko, dramat i losy kilkuset tysięcy służących w wojskach III Rzeszy mieszkańców terenów będących dzisiaj w granicach Polski.
Jest też szansa by wystawa trafiła do innych muzeów w Polsce. Jako członek Rady Muzeum w Rybniku jestem po rozmowie z jego dyrektorem, który wyraził zainteresowanie sprowadzeniem jej do Rybnika. Również organizatorzy są zainteresowani udostępnieniem jej innym placówkom muzealnym. Warto wspomnieć, że na wystawie można nabyć za jedyne 5 zł pięknie wydaną, dwujęzyczną publikację o samej ekspozycji. Warto tę ekspozycję obejrzeć i... przeżyć. Gorąco zachęcam!
Zawiłości śląskich losów |
Autorami wystawy "Dziadek z Wehrmachtu" są młodzi ludzie ze stowarzyszenia Genius Loci – Duch Miejsca z Rudy Śląskie oraz Dom Współpracy Polsko - Niemieckiej w Gliwicach. - Część członków naszego stowarzyszenia również miała przodków w Wehrmachcie, co na Śląsku raczej nikogo nie dziwiło, ale było raczej przemilczane. O tym się nie rozmawiało. Chcieliśmy poprzez tę wystawę zrehabilitować tych ludzi w dyskusji regionalnej, a może i ogólnopolskiej. Moi pradziadkowie byli powstańcami, a dziadkowie służyli w Wehrmachcie. To pokazuje zawiłości śląskich losów - mówi Przemysław Noparlik, prezes stowarzyszenia Genius Loci. Z Opola wystawa przeniosła się do Archiwum Państwowego w Katowicach. Będzie ją można zobaczyć prawdopodobnie także w Rybniku i w Raciborzu. ( |
Komentarze