Paweł Polok z Rybnika promuje śląską godkę m.in. na scenie i w programach telewizyjnych / archiwum
Paweł Polok z Rybnika promuje śląską godkę m.in. na scenie i w programach telewizyjnych / archiwum

.

 

 

140 tysięcy podpisów za uznaniem narodowości śląskiej nie poskutkowało w naszym Sejmie (przynajmniej jak na razie), dla FB wystarczyło 15 tysięcy wniosków...

W naszym Sejmie nie podziałałoby nawet 140 milionów podpisów, bo ten parlament nie zwraca uwagi na Śląsk i Ślązaków, nie zajmuje się nami i nie reprezentuje nas. Niech zatem nadal tkwi w swojej własnej ułudzie. Dziwię się trochę naszym posłom, że wolą służyć swoim wodzom z wielkich partii, a nie regionowi i jego mieszkańcom. Tym bardziej, że panuje moda na śląskość.
Ale zostawmy na boku parlament, bo szkoda godać, jak padajom moja starka. Jak widać Seul i Kalifornia - choć oddalone o tysiące kilometrów - szanują Śląsk i Ślązaków. Mówię Seul i Kalifornia, bo w Seulu produkuje się telefony Samsung z menu po śląsku, a w Kalifornii swą siedzibę ma Facebook. Oczywiście to nie wzięło się z niczego! Jest to skutek pracy wielu setek ludzi i wspaniałe jest to, że historia dzieje się na naszych oczach! Ja od prawie 18 lat promuję naszą godkę i kulturę, gdzie tylko się da! Tak samo robią Rafał Adamus ze stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana, Mirosław Syniawa, Jurek Ciurlok, Janusz Wita, Jurek Gorzelik, Łukasz Tudzierz i wielu, wielu innych! Na naszych oczach odradza się naszo godka - tak często zapomniana i wyśmiewana. Niesamowite rzeczy robi Darek Jerczyński - autor "Historii Narodu Śląskiego", który w dawnych, dziewiętnastowiecznych słownikach i publikacjach odszukuje słowa i wyrażenia zapomniane, tak jak na przykład „mieć w uzusie”, czyli używać. Przeżywam nieraz wzruszające chwile i nawet trochę się czuję jak Josef Jungmann, czeski pisarz i językoznawca, który w pierwszej połowie XIX wieku odtwarzał język czeski. Ciekawostka: wówczas także uważano, że to śmieszna mowa, w której da się opowiadać jedynie dowcipy, ale poważne rzeczy to tylko po niemiecku lub łacinie. Jak widać była to nieprawda.

Jak będzie wyglądał FB po śląsku?

Tak jak w każdym innym języku, bo śląski to język jak każdy inny. Z pewnością wiele osób zdziwi się, widząc w tłumaczeniach mniej znane lub nieznane im słowa, ale tak to już jest - trzeba się będzie przyzwyczaić. Ja oczywiście zacznę używać śląskiego Facebooka natychmiast po jego uruchomieniu! Myślę, że wszyscy ci, którzy torpedowali nasze działania mające na celu uznanie naszej godki za język regionalny, będą się mieli z pyszna. Ślązacy nie dadzą się zamknąć w skansenie. Niedoczekanie! Korzystać z aplikacji będzie mógł każdy. Myślę, że to spowoduje, iż jeszcze większa liczba osób zacznie godać po naszymu. To będzie nasza wartość dodana.

Czym się będzie zajmował zespół tłumaczeniowy?


Tłumaczyć Facebooka może każdy, kto dobrze zna język śląski. Natomiast zespół koordynacyjny ma za zadanie eliminować oczywiste błędy, dbać o precyzję i proponować ewentualne rozwiązania. Wszystko odbywa się wirtualnie, ale i tak trzeba temu poświęcić wiele czasu. Raz po raz wertuję dawne publikacje i konsultuję się z moją Babcią (śmiech). Jest to duże wyzwanie i wymaga poważnego podejścia. I pracy. Na szczęście my na Śląsku pracy się nie boimy.

Udana akcja „Facebook po śląsku” pomoże odrodzić się godce śląskiej?

Przytoczę słowa prof. Tomasza Kamuselli, wybitnego silezjanisty z Uniwersytetu St. Andrews w Szkocji: "W ostatnim spisie powszechnym (z roku 2011) okazało się, że językiem śląskim posługuje się na co dzień ponad pół miliona osób. A w największych jak dotychczas badaniach ankietowych Mniejszości Niemieckiej w Górnym Śląsku, przeprowadzonych przez University of Osaka z Japonii, okazało się, że po półwieczu komunistycznego zwalczania niemczyzny na Opolszczyźnie, pierwszym językiem domowym górnośląskich Niemców jest właśnie śląszczyzna. Ktoś powie, to mały język. Może i tak, ale dwa oficjalne języki Unii Europejskiej mają o wiele mniej osób, które się w nich zwyczajowo porozumiewają, tj. maltański i irlandzki, z odpowiednio 350 tysiącami oraz 17 tysiącami użytkowników. Po irlandzku, który jest jedynym narodowym i pierwszym oficjalnym językiem Irlandii, wydaje się zaledwie 20 tytułów książek (które nie są podręcznikami szkolnymi) rocznie. Czyli tyle samo co po śląsku. Tylko że cała produkcja książkowa w języku śląskim jest w pełni finansowana przez samych Ślązaków, bez żadnej pomocy ze strony państwa, odmiennie, niż to się dzieje w przypadku wydawnictw irlandzkojęzycznych w Irlandii. Czy trzeba mówić więcej? Tego się nie da zatrzymać! Śląskość przetrwała, rozwija się, a godka żyje i tworzy nowe słowa. Ślonzoki poradzom!

Rozmawiała: Iza Salamon

Komentarze

Dodaj komentarz