Janusz K. w drodze do prokuratury / Archiwum
Janusz K. w drodze do prokuratury / Archiwum

 

W okrutny sposób zabił przyjaciela żony, a potem przez prawie dobę przetrzymywał kobietę ze zwłokami, próbując ustalić, co było przyczyną rozpadu ich związku!

 

Rybnicka prokuratura oskarżyła 50-letniego Janusza K. m.in. o zabójstwo przyjaciela swojej żony, o pozbawienie jej wolności ze szczególnym udręczeniem, a także o znęcanie się nad kobietą. Grozi mu dożywocie. Wszystko działo się 19 września ubiegłego roku w Boguszowicach. Mężczyzna miał sądowy zakaz przebywania w miejscu zamieszkania żony, bo wcześniej się nad nią znęcał. Feralnego dnia przesiadywał jednak pod jej blokiem, pijąc razem z kolegą. Późnym popołudniem dostrzegł, że z mieszkania wyszedł pies. Zwierzak był wypuszczany na podwórko, po krótkim spacerze wracał i stukał kagańcem w drzwi. Domownicy wiedzieli, że to on, i wpuszczali go do środka. Kiedy Janusz K. zobaczył psa, coś w nim pękło. Poszedł za zwierzęciem. Nim ten dotarł do drzwi, schował się za ścianą.

Dzięki temu wtargnął do środka, gdy domownicy wpuszczali psa. Rzucił się na przyjaciela żony. Bił go i kopał, gdzie popadnie. Potem związał mu nogi taśmą klejącą, skrępował ręce, a na głowę założył nylonową reklamówkę, którą zawiązał taśmą, uniemożliwiając oddychanie, i jeszcze kopał. – Śmierć nastąpiła wskutek zatkania się otworów oddechowych – mówi Rafał Łazarczyk, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku. Kobieta nie mogła się uwolnić, bo Janusz K.zamknął drzwi, a klucz schował do kieszeni. Więził żonę przez całą noc i część następnego dnia. – Prowadził z nią rozmowy typu: co nam się w życiu nie udało, zmuszając ją do przebywania ze zwłokami przez niemalże dobę. Kobieta była zastraszona, bała się – mówi prokurator Rafał Łazarczyk.

Mieszkanie, w którym doszło do tragedii, znajduje się na parterze. Rolety były opuszczone. Sąsiedzi słyszeli krzyki, ale byli do nich przyzwyczajeni... Żona prosiła męża, by ją wypuścił. On ciągle zwlekał. Poprosiła, żeby zorganizował jej papierosy. Pozwolił jej nawet zadzwonić do koleżanki, która podała jej papierosy przez okno. Gdy wyciągnęła po nie dłoń, Janusz K. stał obok z nożem... Jak więc się uwolniła? Janusz K. poszedł do ubikacji i zostawił telefon komórkowy, który wcześniej zabrał żonie. Kiedy wrócił, zobaczył, że ona trzyma aparat w ręku. Pomyślał, że wezwała już pomoc, otworzył drzwi i wyszedł. Kobieta natychmiast zadzwoniła na policję. Janusz K. został zatrzymany chwilę później na osiedlu. Nie stawiał oporu. W chwili zatrzymania dzwonił do swojego syna.

Przyznał się do pozbawienia życia Piotra B. Twierdzi, że nie planował tego wcześniej. Nie przyznaje się, że działał w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia i do znęcania się nad żoną, a także do tego, że pozbawił ją wolności. Twierdzi, że dobrowolnie przebywała w mieszkaniu. – Janusz K., jak ustaliliśmy w śledztwie, nie planował zabójstwa. Nóż, który miał przy sobie, służyć mu miał do krojenia chleba, a taśma klejąca do drobnych prac malarskich. Reklamówkę wyciągnął sobie z szafki w kuchni. Chciał z Boguszowic udać się do Świerklan, gdzie mieszka – mówi Rafał Łazarczyk.

Janusz K. utrzymywał się z prac dorywczych. Jak ustalili biegli psychiatrzy, jest uzależniony od alkoholu, zdradza cechy osobowości nieprawidłowej, ma skłonność do obarczania innych swoimi niepowodzeniami i do naruszania reguł społecznego współżycia. Kobieta ma syndromy ofiary i problemy z alkoholem. Była to tzw. rodzina z problemami. Mają dwójkę dorosłych dzieci. Piotr B. nie mieszkał z żoną Janusza K. Często jednak u niej bywał, pomagał jej na co dzień. Janusz K. usłyszał w sumie pięć zarzutów. Odpowie jeszcze za niestosowanie się do wyroków sądu, który nakazał mu opuszczenie zajmowanego z żoną mieszkania, zakazał naruszania jej dóbr osobistych, a także za groźby wobec Piotra B.

1

Komentarze

  • życzliwy ! udawanie sprawiedliwości !!! 26 kwietnia 2015 08:56należy postąpić podobnie założyć worek foliowy na łeb tak na 24 godziny i po problemie szkoda kasy na udawanie sprawiedliwości !

Dodaj komentarz