Duch Alojziczka w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Duch Alojziczka w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Czy chłopak, który zginął na froncie w czasie wojny francusko-pruskiej, po śmierci rzeczywiście przyszedł pożegnać się z matką i najbliższymi? Tego niestety nigdy się nie dowiemy!

 

Śląsk w ciągu wieków przechodził z rąk do rąk, o te ziemie toczyły się liczne batalie. W pamięć Ślązaków najbardziej zapadły jednak nie wojny śląskie, które odcisnęły na regionie ogromne piętno, ale wojna francusko-pruska z lat 1870-71, zwana z niemiecka wojną "zibcich –ajnon zibcich". W tamtej wojnie poległo wielu mieszkańców naszych terenów, także z mojej rodziny. Jakóbkowie byli krewnymi mojej praprababki. Jej siostra Neszka wydała się za Alfonsa Jakóbka z Rydułtów. Mieli pięcioro dzieci, a najmłodszy z nich był Alojziczek, który był w tym samym wieku, co moja praprababka Marianna, jako że siostra była od niej o 23 lata starsza.

W tamtych czasach jednak takie różnice wieku między rodzeństwem zdarzały się na porządku dziennym. Młodzieniec był jedynym żywicielem rodziny (bo jego ojciec, który miał na imię Alfons, zginął w wypadku w kopalni, kiedy syn był jeszcze mały), ale mimo to został wcielony do wojska zamiast syna bogatego sąsiada, który miał wór pieniędzy. Kiedy matka Alojzego prosiła go, żeby wstawił się za nią u komendanta wojskowego (chodziło oczywiście o zwolnienie syna), bogacz jednak zaśmiał jej się w twarz, twierdząc, że tego nie zrobi. Dlaczego? Ano dlatego, że, jak powiedział, Neszka ma w domu jeszcze dwie starsze córki, które może do pługa zaprząc! Tak to Alojziczek po krótkim przeszkoleniu powędrował na front i wszelki słuch o nim zaginął.

Na Godnie Święta, czyli Boże Narodzenie, przyjechał z wojska na urlop Francik Gołka i obowiązkowo zjawił się na sumie w kościele. Neszka i Albina – matka chrzestna Alojziczka – złapały go przy drzwiach. Młodzieniec usiłował je wyminąć, udając, że ich nie poznał, ale Albina, która była zaprzyjaźniona z jego starką, zawołała go po imieniu. Tak więc chcąc, nie chcąc, wojak musiał się zatrzymać. Młody Gołka nie miał do nich pocieszających wieści. Okazało się bowiem, że widział, jak Alojziczek dostał postrzał, rozkrzyżował ręce i upadł na ziemię, co było potem Francik nie wiedział, bo zabrały go "lazarusy", ponieważ też był ranny.

Neszka nie uwierzyła w jego opowieść, bo zdawało jej się, że ona by coś wyczuła, gdyby tak było, dlatego że z synem bardzo się kochali. Od najmłodszych lat chłopiec powtarzał, że nie dałby mamulce krzywdy zrobić! Nie było jednak czasu na rozważania, zwłaszcza że w tamtym roku wiosna nadeszła dosyć wcześnie i szybko trzeba było rozpocząć roboty polowe. To było jakoś na samym początku maja, ciotka Albina pozostała na polu dłużej niż zwykle, ale kiedy kościelne dzwony oznajmiły południe, wzięła swoją kopaczkę i ruszyła do domu. Uszła jednak zaledwie kilka kroków, kiedy wydawało jej się, że ktoś ją cicho zawołał. Odwróciła więc głowę w kierunku, skąd dochodził głos. Kawałek od niej w pięknie wyrośniętym, zielonym owsie stał Alojziczek w polowym mundurze! Był bez czapki i lekki wietrzyk rozwiewał mu włosy.

– Do dom idziesz, synku? – zapytała ciotka.

– Niy, jo sie prziszoł yno rozłonczyć, tam kamraci na mie czekajom... – odpowiedział młody żołnierz i pokazał ręka na zachód.

– Mom co twojim w doma skozać? – dopytywała się Albina.

– Łoni już tam wszystek wiedzom... powiydzcie mamulce, że mie dobrze wychowała... – mówił chłopak. W tym momencie kopaczka wypadła ciotce z rąk, więc schyliła się, żeby ją podnieść z ziemi, ale kiedy podniosła głowę, Alojziczka już nie było. Prawie bez tchu dobiegła do domu Jakóbków, a tam panował wielki zamęt. Zapłakana Neszka opowiedziała jej o tym, że dostali urzędowe pismo, w którym było napisane, że Alojziczek zginął jesienią poprzedniego roku. Jedyną pociechą dla matki były słowa Albiny, że syna dobrze wychowała

Niektórzy jednak nie wykluczali, że wszystko to ciotka wymyśliła po to, żeby Neszka tak bardzo nie rozpaczała po stracie syna.

 

 

W dawnych czasach nie tylko na Śląsku powszechnie wierzono, że w południe nie należy przebywać na polu, ponieważ wtedy na świecie, oprócz demonów, pojawiają się też dusze zmarłych potrzebujących pomocy, pragnących coś przekazać lub się pożegnać

Komentarze

Dodaj komentarz