Skarbnik Sztygar w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Skarbnik Sztygar w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Dla ducha podziemi nie istniały ani granice obszarów górniczych poszczególnych kopalń, ani granice państw.

 

Dziś jeszcze raz wracam do legendy o Skarbniku, ale w wydaniu naszych południowych sąsiadów. Dziadek wujka Francika, o którym wspominałam już w poprzednim odcinku, miał serdecznego przyjaciela Ernesta Klucznioka z Pszowa. Swego czasu opowiadał on o pewnym dziwnym wydarzeniu, do jakiego doszło w kopalni, w której niegdyś pracował. Czasy były wtedy ciężkie i za byle przewinienie można było być zwolnionym z pracy, więc nikt nie chciał podpaść sztygarowi. Dlatego ludzie bardzo się spieszyli i mniej zwracali uwagę na to, co się wokół nich dzieje, tymczasem w kopalni pośpiech często bywa przyczyną wypadków!

Kiedyś przed śniadaniem do Ernesta i jego kolegów podszedł jakiś obcy sztygar, zapewne z wyższego nadzoru (przy jego mundurze błyszczały duże złote guziki) i stanowczym głosem rozkazał im, żeby poszli w stronę szybu. Ernest, który był z natury narwańcem, od razu chciał zakląć, ale wysoki, postawny jegomość powstrzymał go ruchem ręki. – Ty wiysz – powiedział – że jo tego ni mom rod! Dej se pozór, bo niy wiysz, co cie jeszcze dzisio czeko... – dodał. Wtedy Ernesta strach obleciał, że za pyskowanie sztygarowi może stracić pracę, więc bez słowa powlókł się za kolegami. Zrobił zaledwie parę kroków, kiedy za nim huknęło, czarny pył wzbił się w powietrze i zasypało chodnik, w którym przed chwilą fedrowali.

Kiedy trochę się przejaśniło, po obcym sztygarze już nie było ani śladu. Co ciekawe, okazało się, że prócz Ernesta i jego kamratów nikt go ani przedtem, ani potem nie widział! – Ujku, a wyście spotkali Skarbnika na kopalni? – zapytałam zaciekawiona. – Wiysz dziołcha, na takich nowoczesnych kopalniach, jaki sam teroz momy, to Skarbnik niy rod siedzi, bo maszyny go szterujom, ale roz żech mioł ta przileżitość! – zaśmiał się ujek, a potem opowiedział mi o pewnym zabawnym wydarzeniu.

Kopalnia Moszczenica leży niedaleko granicy z Czechami (wtedy istniała jeszcze Czechosłowacja) i w ramach sąsiedzkiej wymiany doświadczeń górnicy z Moszczenicy pojechali do Karwiny pooglądać, jak pracują czescy hawirze! Wśród delegatów był serdeczny przyjaciel wujka Francika – Andrzej, który przyjechał do pracy w kopalni aż z Kieleckiego. Na początku trudno mu było przyzwyczaić się do pracy pod ziemią, bo obawiał się, że strop mu na głowę spadnie, ale po kilku miesiącach zdawało się, że jednak przywykł do ciężkich warunków. Choć jak się później okazało, pewne obawy pozostały!

Parę dni po wycieczce do Czech, kiedy wujek i Andrzej szli chodnikiem, nagle zgasło światło. W tym samym momencie obaj usłyszeli, jak gdzieś blisko nich ktoś głośno zaklął, a drugi zdenerwowany głos odpowiedział mu po czesku. Wtedy Andrzej krzyknął: Pustecki! I rzucił się biegiem w kierunku szybu, potrącając kogoś w ciemności. – Chopie, dej pozor! Zabijesz mi naszego gościa ze Ostrawy! – wrzasnął ktoś głośno, a wujek Francik rozpoznał głos sztygara Kozyry.

Już chwilę później ponownie rozbłysło światło i Andrzejowi nie pozostało nic innego, jak przeprosić poturbowanego Czecha, a po wyjeździe na powierzchnię całe polsko-czeskie towarzystwo skierowało się do baru na piwo. Wujek zaznaczył, że choć sprawa wyglądała groźnie, to dzięki jego szybkiej interwencji przyjaźń polsko-czeska nie ucierpiała! Mnie jednak najbardziej interesowało to, kim był ów Pustecki, którego tak bardzo obawiał się pan Andrzej?

– A jak myślisz, dziołcha? Niy wiysz? No, przeca taki karwiński Skarbnik, ty trombo! – zaśmiał się wujek Francik.

 

Kim był Pustecki
Pustecki, częściej Pustecký – důlní duch – to, jak podaje Wikipedia, duch z wierzeń ludowych Śląska Cieszyńskiego, zamieszkujący kopalnie węgla kamiennego w okolicach Karwiny. W swym charakterze podobny Skarbnikowi. Miał przybierać postać górnika, często sztygara z długą siwą broda. Nierzadko ubrany był w odświętny mundur górniczy wraz z czapką z pióropuszem. Do jego atrybutów należały: złota lampa wydzielająca czerwone światło oraz srebrny kilof. Mógł również przybierać postaci zwierząt, np. żaby. Pustecki był duchem dobrym i opiekuńczym. W podaniach często wynagradzał biednych górników za ich dobre serce oraz ciężką pracę złotem lub pieniędzmi, pomagał także tym, którzy się zagubili pod ziemią. Opiekował się również duszami tych, którzy zginęli podczas pracy w kopalniach. Podobnie jak Skarbnik nie tolerował jednak pewnych zachowań, m.in. gwizdania w kopalniach, za co wymierzał karę. Pojawiał się również na powierzchni, niejednokrotnie ostrzegając zdążających do pracy górników przed mającymi nastąpić katastrofami. Pustecki występuje w twórczości Gustawa Morcinka.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz