20041818
20041818


W grudniu ubiegłego roku pracownicy dozoru górniczego nieczynnej już kopalni Ignacy w Niewiadomiu powołali do życia Koło Seniora Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa „Ignacy”. Chcąc wskrzesić zaniechaną tradycję, w liczącym kilkanaście punktów planie pracy koła na najbliższy rok wpisali m.in. wznowienie obchodów Dnia Chłopa. Po raz ostatni hucznie obchodzono go tu w 1994 roku, ale historia tego mało znanego święta sięga roku 1970. Wczesną wiosną w jednym z wydań „Kuriera Polskiego” ukazał się dość zaskakujący apel: „Nasza niezbyt humanitarna cywilizacja otoczyła już ochroną żubry, łosie i rosiczki. Tymczasem na oczach 3 miliardów ludzi ginie gatunek najcenniejszy – mężczyzna. Upośledzony przez naturę, prześladowany przez wielu wrogów. Ludzie! Dbajcie o mężczyznę więcej niż dotąd! Uczcie go od urodzenia, że jest istotą słabą, wrażliwą, subtelną, delikatną i bardzo chorowitą. Zwiększajcie jego szansę życia. W dniu jego święta rzucamy hasło »Setka dla Adama« – 100 lat życia dla wszystkich Adamów, żyjących na tym globie!!!”.„Kurier Polski” prenumerował wtedy jeden z pracowników działu mierniczego kopalni Rydułtowy. Zaskakujący apel stał się tematem dnia. Trzej pracownicy tego działu Antoni Konieczny z Niewiadomia, Józef Kozik z Lysek i Zygmunt Kwiatkowski z Adamowic postanowili podyskutować o nim przy kuflu piwa. W piwiarni na Orłowcu w Rydułtowach dyskutowali zawzięcie przez kilka godzin. Na jednym kuflu się oczywiście nie skończyło, więc oryginalnych pomysłów przybywało z godziny na godzinę. W końcu doszli do wniosku, że zorganizowanie święta mężczyzny jest koniecznością. Zaraz jednak pojawił się znacznie poważniejszy problem: gdzie je urządzić? Okazało się bowiem, że żaden z inicjatorów nie pali się do zorganizowania takich obchodów w swojej miejscowości. Ostatecznie zadania tego podjął się obdarzony wyjątkowym poczuciem humoru Zygmunt Kwiatkowski, który stwierdził, że Adamowice to najlepsze miejsce na zorganizowanie święta Adama. Nie jest rodowitym Ślązakiem; do Adamowic trafił z nakazem pracy w czasach raczkującego socjalizmu. Kiedyś nosił sporą czarną brodę, która wyraźnie kontrastowała z siwą już czupryną. Gdy znajomi pytali, czy przypadkiem jej nie farbuje, odpowiadał zawsze, że to przecież normalne i dodawał: – W końcu broda jest o 18 lat młodsza. Gdy pracował już na kopalni, spokoju nie dawali mu z kolei specjaliści od BHP, domagający się jej zgolenia. Przy kolejnej próbie nakłonienia go do pozbycia się zarostu Kwiatkowski wykpił się, informując, że nie jest to zwykła broda, gdyż zapuścił jąz okazji 100. rocznicy urodzin towarzysza Lenina. Behapowca zamurowało, zwyczajnie zgłupiał. Po chwili wydusił z siebie, że do spraw politycznych nie będzie się wtrącać.Pierwsze święto zorganizowano 1 kwietnia 1970 roku w niewielkiej kawiarence. Rozdano 33 zaproszenia, alez racji pierwszokwietniowej daty poważnie potraktowało je ledwie jedenastu chłopa. Zresztą nawet ci, którzy przyszli, obawiając się żartu nie od razu chcieli się przyznać, po co zjawili się w miejscu zbiórki. Jeden z niepalących udawał nawet, że wstąpił tam tylko po papierosy. Rok później święto zorganizowano już bardziej profesjonalnie i ogłoszono nawet oficjalny jego regulamin. Na trzecim święcie zjawili się dziennikarze „Kuriera Polskiego”, a w marcu 1976 roku do Adamowic przyjechała telewizja. Ekipa spędziła tam blisko tydzień, filmując przygotowania i nagrywając rozmowy z bohaterami zbliżającego się święta. Po emisji materiału na antenie Kwiatkowski zaczął otrzymywać listy od mężczyzn z całej Polski. Pomysł tak bardzo się im spodobał, że chcieli zorganizować podobne klubyu siebie. Prosili o regulaminy, wydawane już wtedy w Adamowicah plakietki i inne pamiątki. Klubu z Adamowic nikt finansowo nie wspierał, więc by nie zbankrutować, Zygmunt Kwiatkowski odpowiedział tylko na niektóre. Z czasem podobne kluby powstały w innych miejscowościach, m.in. Żorach, Jastrzębiu i Rybniku.Nie obeszło się bez małych skandali. Na jednej ze stanowych uroczystości w Adamowicach zjawiły się trzy miłe frelki, które po życzeniach odznaczyły członków klubu okolicznościowymi medalami, którymi były pakowane w tamtych czasach w lśniącą folię męskie profilaktyki. Większość odznaczonych już po wszystkim schowała odznaczenia w najgłębszej kieszeni, ale dwóch seniorów klubu z orderami w klapie z dumą zaprezentowało się swoim połowicom. We wsi zawrzało, a w niedzielę proboszcz grzmiał z ambony, że na święcie mężczyzn rozdaje się prezerwatywy.Z zaakceptowaniem nowej apolitycznej organizacji spory kłopot miała ówczesna, mocno podejrzliwa władza ludowa, ale gdy już przekonała się, że nie chodzi o obalenie ustroju, który wylansował Dzień Kobiet, na kluby mężczyzn patrzyła wręcz przychylnym okiem, a na pierwszokwietniowych uroczystościach zaczęli bywać mężczyźni z bratnich krajów NRD, Czechosłowacji, a nawet Związku Radzieckiego.W Niewiadomiu Klub Mężczyzn „Ignace” założył w 1984 roku związany z fedrującą wtedy jeszcze kopalnią Andrzej Okręt. Na spotkania do Niewiadomia zapraszano często gości, m.in. znanych sportowców. W kronice Ignaców można znaleźć m.in. zdjęcia ze spotkania z Hubertem Kostką czy Stanisławem Oślizło.W 1988 roku założyciel niewiadomskiego klubu wyjechał na stałe do Niemiec. Brak urodzonego wodzireja okazał się brzemienny w skutki. Na to wszystko nałożyło się jeszcze zamknięcie kopalni Ignacy. W 1992 roku świętowano jeszcze jej 200-lecie, a potem „dozór” oddelegowano na kopalnię Rydułtowy.Decyzja o reaktywacji podupadłego nieco klubu zapadła jeszcze w 1992 roku, ale pierwsze po przerwie spotkanie Stanisław Wypiór, obecny prezes klubu, zorganizował w Sztygarce dopiero 1 kwietnia 1993 roku.W tym roku dzień chłopa obchodzono w Niewiadomiu wyjątkowo uroczyście ze względu na jubileusz 20-lecia klubu. Zjawił się nawet nestor ruchu Zygmunt Kwiatkowski, który pokaźnych rozmiarów drewniakiem pasował na nowych członków klubu Adam sporą grupę przedstawicieli płci brzydkiej. Każdy z mianowanych musiał odpowiedzieć na szereg szczegółowych pytań dotyczących m.in. poczucia własnej wartości... Niektórych kandydatów, zwłaszcza kawalerów, wystawiano nawet na próby wytrzymałościowe, by przynajmniej w ten sposób dowiedli, iż zasługują na miano prawdziwego mężczyzny. Już po pasowaniu głowę każdego świeżo przyjętego Adama senior rodu Adamów Zygmunt Kwiatkowski nakrywał na kilka sekund obrzędowym cylindrem. Potem nowicjusz mógł już odebrać jubileuszową plakietkę przygotowaną przez znanego w naszym regionie rzeźbiarza i ceramika Zbigniewa Murę, który również w poczet adamowych kawalerów przyjęty został.Wszystko odbyło się zgodnie z określonym ceremoniałem, którego klub zdążył się już dopracować, podobnie jak własnego hymnu o dość frywolnej treści. Rzecz najważniejsza to jednak regulamin, precyzyjnie określający, kto do klubu może przystąpić. O prawo takie może się ubiegać de facto każdy mężczyzna: kawaler, żonaty, wdowiec lub rozwiedziony, ale tylko z winy żony. W regulaminie nie ma co prawda słowa na temat mężczyzn żyjącychw celibacie, ale można przypuszczać, że autorzy dokumentu włączyli ich do grupy kawalerów. Jako jeden z najważniejszych obowiązków wymienia się w regulaminie uwypuklanie dobrego postępowania mężczyzn w pracy, życiu rodzinnym i wychowywaniu młodzieży. W osobnych punktach zaznaczono, że z okazji święta mężczyzny członkowie tego szczególnego bractwa mogą świętować raz w roku i że klub ich nigdy nie stanie się żadną partią.Biesiady w męskim gronie, podobnie jak tradycyjne barbórkowe spotkania gwarków, mają swój niepowtarzalny charakter – nikt nikomu nie zazdrości ładniejszej żony i bardziej łagodnej teściowej. W Sztygarce o oprawę muzyczną zadbało dwóch akordeonistów, o dobre humory – pełniący obowiązki mistrza ceremonii prezes Stanisław Wypiór, zaś o właściwy poziom płynów – barmani po odpowiednim przygotowaniu kondycyjnym. Oczywiście można by się zżymać, że takie świętowanie w wielkim poście głowom śląskich rodzin nie przystoi, ale gdy ktoś przez pozostałe 39 dni solidnie pości, jeden dzień dyspensy w dobrym towarzystwie na pewno jego duszyczce nie zaszkodzi.– Reguły są proste – nie ma składek członkowskich i szkoleń, a przy piwie spotykamy się tylko raz w roku właśnie w prima aprilis. To pochodzące z lat 70. hasło mówiące o „setce dla Adama” odnosi się co prawda do naszej długowieczności, ale nie brak też wśród nas zwolenników bardziej dosłownej interpretacji owej „setki”. Znam statystyki dotyczące długości życia obu płci i wiem, że panie żyją od nas dłużej. Mam nadzieję, że przez higieniczny tryb życia, jaki prowadzimy, „odrobaczając się” regularnie razw roku, uda nam się tę różnicę zniwelować. Zresztą to, co najzdrowsze i najbardziej nam służy, to te kilka godzin w roku zupełnej niezależności od kobiet. Nie jestem antyfeministą i nie mam nic przeciwko Dniu Kobiet, ale i takich klubów jak nasz powinno powstawać w całej Polsce jak najwięcej – mówił w chwilę po przyjęciu do Klubu Mężczyzn „Ignace” Ryszard Tkocz z Radlina.

Komentarze

Dodaj komentarz