Skarbnikowe postaci w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Skarbnikowe postaci w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Strażnik kopalnianych podziemi popularnością na Śląsku ustępuje tylko utopcowi.

 

Skarbnik – demon podziemia – mógł ukazywać się górnikom pod różnymi postaciami: na przykład sztygara lub innego górnika, którego akurat w tym miejscu nie było, czasem przybierał postać jakiegoś zwierzęcia: szczura, myszy albo żaby, wielkiej muchą lub konia, który pracował w kopalni na dole. Jako sztygar miał wspaniały mundur ze złotymi lub diamentowymi guzikami, złotą lampkę, często długą, siwą brodę, czasem był tak wysoki, że głową sięgał stropu chodnika. Oczy świeciły mu się na czerwono lub zielono, zamiast nogi (czasem obu nóg) miał diabelski atrybut, czyli kopyto. Jak każdy duch potrafił też oczywiście przenikać przez ściany.
Każdy, kto choć raz był na dole w kopalni, wie dobrze, że trzeba zachowywać się tam cicho po to, by usłyszeć głosy idące z ziemi. W jej wnętrzu zachodzą rozmaite przemiany: szczególnie niebezpieczne są ruchy górotworu, wybuchy gazów i zmiany w obrębie cieków wodnych. Mogą one zagrażać życiu górników, dlatego Skarbnik karał za gwizdanie, które zakłóca ciszę "na dole" lub za przeklinanie, bo zdenerwowany człowiek nie zwraca uwagi na to, co się wokół niego dzieje. Nie pobłażał też leniuchom śpiącym po kątach, a przede wszystkim palącym. Tych ostatnich szczególnie nienawidził, bo przez swoją niefrasobliwość narażali na niebezpieczeństwo życie innych górników. Dlatego dla nauczki bił ich po twarzy. Razy po jego łapie zostawały na obliczu delikwenta przez całe jego życie. Od pewnego starego górnika słyszałam opowieść o tym, jak jego kamrat dostał po gębie od Skarbnika i sześć czerwonych szram pozostało mu na zawsze, stąd górnicy wysnuli wniosek, że demon podziemia ma sześć palców u każdej ręki!
Zdarzało się, że Skarbnik pomagał biednym i uczciwym górnikom w pracy, pokazywał, gdzie zalegają grube pokłady węgla albo żyły rudy jakiegoś drogocennego kruszcu, którymi skała węglowa bywała przerośnięta. Czasem ratował ludzi przed niechybną śmiercią, ostrzegając o zagrożeniach. Opowiadano mi kiedyś, że w czasach, kiedy w kopalni jeszcze pracowały konie, zdarzyło się, że pewien górnik usłyszał, jak jeden z nich pędzi galopem przez chodnik, uskoczył zaraz na bok. Wtedy obok niego przeszedł silny powiew, jednak samego zwierzęcia nie widział, ale on wiedział, co to znaczy, natychmiast rzucił się do ucieczki i to mu uratowało życie! Starzy bergmoni (górnicy) mówili, że przed każdą katastrofą Skarbnik wysyła do przodka swoje wojsko, czyli myszy lub szczury, a kiedy one rzucają się do ucieczki, należy błyskawicznie opuścić zagrożony teren.
A co trzeba było zrobić, kiedy spotkało się Skarbnika? Należało się przeżegnać, a jeżeli to nie skutkowało, nie wolno było odzywać się do niego pierwszemu. Gdy prosił o ogień do fajki, trzeba było spełnić jego prośbę, ale podać mu karbidkę na łopacie. Wy, drodzy Czytelnicy, zapewne też moglibyście udzielić na ten temat wielu skutecznych rad, prawda?
 
 

Drugi po utopcu
W rankingu popularności śląskich wierzeń ludowych Skarbnik zajmuje drugie miejsce zaraz po utopcu. Jest postacią znaną przez ogół społeczeństwa. Skarbników, czyli duchów strzegących skarbów podziemi, było pierwotnie więcej i dzieliły się one na demony zdecydowanie złe oraz dobre i przyjazne ludziom. Jak podaje pani profesor Dorota Simonides, wybitna etnolog,: "Niewątpliwie najstarszym poświadczonym w XV w. skarbnikiem był szarlej (pierwotnie szarlen), demon bytomskich kopalni kruszcowych. Był on rodzajem złego ducha, niemal diabła. Jemu to przypisywano zatopienie kopalń bytomskich w XIV w." (Źródło: "Wierzenia i zachowania przesądne", Folklor Górnego Śląska, str. 247.


 

Komentarze

Dodaj komentarz