Błędne ogniki na wzgrzu w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Błędne ogniki na wzgrzu w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 


Starzy ludzie opowiadali, że w większej liczbie błędne ogniki miały się pokazywać w miejscach poświęconych, a potem zapomnianych. Opowieść o tym usłyszałam kiedyś od pewnej, przypadkowo spotkanej kobiety pochodzącej ze Śląska Cieszyńskiego. W pobliżu jej rodzinnej wsi znajdowało się niewielkie wzgórze, na którym każdej nocy pojawiały się tajemnicze ogniki. Było ich tak dużo, że światło było widać z daleka. Ludzie omijali to miejsce wielkim kołem obawiając się, że może tam straszyć. Wszystko jednak zaczęło się zmieniać po wizycie sztukmistrza, który zajechał do miejscowości pewnej letniej niedzieli.
Postawiwszy swój namiot na nowsiu, magik przez całe popołudnie pokazywał zgromadzonej publiczności przeróżne sztuczki magiczne. Miejscowym chłopom wydawało się, że jest to człowiek biegły w czarach, więc zapytali go, co też sądzi o światełkach ukazujących się na pagórku za wsią. Wtedy magik stwierdził, że tajemnicze ogniki pojawiają się również w miejscach, gdzie zakopane są skarby. Jego wypowiedź rozpaliła umysły miejscowych do tego stopnia, że przez kilka najbliższych dni nie rozmawiali o niczym innym, ale nikt z nich nie odważył się wybrać na jaśniejącą nocą górę.
Tymczasem jesienią przywędrowało do wsi trzech włóczęgów, którzy liczyli, że uda im się spędzić zimę u miejscowych gospodarzy. Już następnego dnia, kiedy usłyszeli opowieść pewnej starki o światełkach i skarbach, postanowili wybrać się nocą na wzgórze i dokładnie je przeszukać. W ciągu dnia zaopatrzyli się w narzędzia nieodzowne do kopania, kradnąc je po prostu ze składziku któregoś bogatego gospodarza. W drogę wyruszyli, kiedy na kościelnej wieży zegar wybił godzinę jedenastą. Sądzili bowiem, że bez pośpiechu dotrą do celu jeszcze przed północą, kiedy to na wzgórzu pojawiają się tajemnicze światełka. Z bijącym sercem zagłębili się w las porastający pagórek.
Już po chwili wśród wysokich traw pojawiły się pierwsze ogniki. Kłębiły się, podskakiwały, jakby wręcz zachęcały do pójścia za nimi. Było ich coraz więcej. Kiedy mężczyźni wyszli na polankę na szczycie wzgórza, zrobiło się jasno jak w dzień. Obeszli ją w koło, lecz nigdzie nie zauważyli niczego godnego uwagi. Ogniki zdawały się być do nich dobrze nastawione, jednak skacząc z miejsca na miejsce, nie dawały przybyłym żadnych wskazówek. Wtedy jeden z poszukiwaczy zaklął szpetnie, bo uderzył się szpadlem w nogę. Ogniki natychmiast zmieniły front i zaczęły wodzić nocnych przybyszów po manowcach. Dopiero nad ranem udało się mężczyznom wrócić do wsi.
Wieść o nocnej przygodzie poszukiwaczy skarbów rozeszła się po okolicy  lotem błyskawicy i już następnego dnia na wzgórze wyruszyli inni, którzy też pragnęli się wzbogacić. Po kilku dniach szczyt pagórka przypominał świeżo zaorane pole, ale niestety żadnego skarbu nie znaleziono. Odkryto jedynie fundamenty niewielkiej, dawno zapomnianej budowli. Wtedy najstarsi mieszkańcy wsi przypomnieli sobie opowieści swoich przodków o tym, że w tym miejscu stała kiedyś podobno wspaniała kapliczka poświęcona Matce Bożej. Miejscowy nauczyciel poświęcił sporo czasu na przeszukanie archiwów i znalazł wzmiankę o tym, że spłonęła od pioruna prawie trzysta lat wcześniej.

1

Komentarze

  • Elisabeth tajemnice,,,, 19 listopada 2014 18:15wspaniala opowiesc na jesienny wieczor.

Dodaj komentarz