Stanisław Ratajczyk / Archiwum
Stanisław Ratajczyk / Archiwum

 

Rozmowa ze Stanisławem Ratajczykiem, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach


 

W cuglach wygrał pan konkurs na dyrektora MOK-u, a rywali miał nie lada, bo np. Bogdana Witę, muzyka zespołu Carrantuohill, czy Tomasza Kordona, wieloletniego dyrektora Teatru Małego w Tychach. To będzie druga kadencja na tym stanowisku.

Przez te pierwsze pięć lat udało mi się sporo zdziałać. Pojawiło się wiele nowych pomysłów, które planuję dokończyć lub zrealizować w drugiej kadencji. To nieustanne doskonalenie oferty MOK, co już robimy. Wystarczy otworzyć terminarz na naszej stronie internetowej. Niestety wielu mieszkańców wciąż nie zdaje sobie sprawy, nad czym ubolewam, ile się tu dzieje. A tymczasem są popołudnia, że nie mamy ani jednej wolnej sali! Są zajęcia Studia Tańca Step Art, Studia Wokalnego Magic Voice, próby chóru, grup teatralnych, kabaretu, lokalnych zespołów muzycznych, Wesołych Nutek, Reaktywacji, Mażoretek, Tańca Towarzyskiego RYTM-Żory. Ponadto wynajmujemy sale i udostępniamy pomieszczenia na wiele imprez. W ogarnięciu wszystkiego pomaga mi zespół ludzi oraz komputerowy system rezerwacji i podglądu imprez, który jednak nie spełnia już naszych wymagań. W swojej aplikacji konkursowej zapisałem m.in. nieustanną pracę nad doskonaleniem systemu informatycznego kontrolującego realizację poszczególnych zadań, co znalazło się też w moim nowym kontrakcie.

 

O tym, że Stanisław Ratajczyk lubi zmiany, świadczy pańskie życie. Przyszły astrofizyk o ścisłym umyśle zakładał Niezależne Zrzeszenie Studentów. Następnie prowadził sklep z komputerami, a potem klub muzyczny...

Zmiana jest wpisana w naturę większości ludzi. Niektórzy boją się zmian i ja to rozumiem. Dla mnie zmiana jest ekscytująca i intrygująca, zawsze zastanawiam się, co z niej wyniknie i jak będzie dalej.

 

Przez pierwszą pańską kadencję w MOK zmieniło się prawie wszystko.

Dotyczy to przede wszystkim domu kultury przy ulicy Dolne Przedmieście, ale również klubów i świetlic. Przez pięć lat intensywnie modyfikowaliśmy, zmienialiśmy i rozbudowywaliśmy infrastrukturę. Powstała nowa jakość. Dziś mamy dwie świetnie wyposażone sale i dużo sprzętu dodatkowego. Nagłaśniamy imprezy w hali widowiskowo-sportowej i w plenerze. Sukcesywnie poszerzamy ofertę. MOK stał się miejscem przyjaznym dla ludzi, pełnym życia. Mamy mnóstwo grup, samych teatralnych jest sześć. Zajęcia trwają od rana do wieczora.

 

Oferta jest skierowana do wszystkich...

MOK składa się z ośmiu obiektów: Domu kultury z salą na 214 osób, Kina "Scena Na Starówce" z salą na 280 widzów, osiedlowych klubów Wisus i Rebus oraz świetlic w Rowniu, Roju, Osinach i Kleszczowie. Wszędzie jest gwarno i ciekawie. Wprowadzamy nowości, np. na życzenie rodziców zumbę dla mam i dzieci. Mamy 50 pracowników etatowych i około 100 zatrudnionych na umowę zlecenie instruktorów prowadzących zajęcia: wokalne, taneczne, teatralne czy plastyczne.

 

Wiem, że pracownicy MOK muszą być uniwersalni.

To prawda, nie ma u nas np. pojęcia sprzątaczki. Zatrudniamy sześć pań zajmujących się szeroko pojętą obsługą, zwanych pracownikami gospodarczymi instytucji kultury, które zarazem dbają o czystość, są szatniarkami, sprawdzają bilety przy wejściu do sali, pomagają w trakcie imprez. Ciągle krążą po budynku. Popołudniami dom kultury zamienia się w prawdziwy młyn, gdzie ćwiczy wiele różnych grup, liczących w sumie 200-300 osób. Panie muszą być więc przygotowane na sytuacje nadzwyczajne. Instruktorzy odbierają też po południu telefony, pełniąc funkcję recepcjonistów.

 

To pan wymyślił taką organizację pracy?

Uważam, że elastyczność jest bardzo ważna. Nie może być tak, że np. jedna osoba odpowiada za sprzedaż biletów i nie ma jej kto zastąpić. Kasę umie tu obsługiwać kilka osób. Tak samo kilka osób zaangażowanych jest w promocję. Ponadto zupełnie nie pasuje do nas terminologia zawarta w zarządzeniach ministerialnych, gdzie widnieje wspomniany już zawód sprzątaczka. Każdego z naszych pracowników powinienem określać mianem specjalisty i dodać mu pięć-sześć przymiotników. Recepcjonista jest też bowiem kasjerem, sprzedaje karnety i udziela informacji. Specjalistka ds. marketingu popołudniami działa w recepcji i odbiera telefony. Gdyby nie ten system, musiałbym zatrudnić jeszcze więcej ludzi.

 

Co będzie najważniejsze w drugiej kadencji?

Oprócz wdrożenia nowego systemu informatycznego dalsze rozbudowywanie domu kultury. Zakończyliśmy pierwszy etap – scenę plenerową. Teraz zamierzamy pozyskać kilkanaście mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego dla Województwa Śląskiego w ramach rewitalizacji Starówki na budowę sali koncertowej na 500 osób oraz sali kameralnej na mniejsze imprezy i zajęcia grup tanecznych. W dużej sali będziemy mogli gościć wielkie teatry, opery i operetki. Tym sposobem powstanie w Żorach supernowoczesne centrum kulturalno-konferencyjno-koncertowe.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer

Komentarze

Dodaj komentarz