Skarby z mokradła w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Skarby z mokradła w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Wygląda na to, że za sprawą błędnych ogników na mokradłach w Baranioku doszło do tragedii. A po latach ziemia oddała to, co zabrała.



Las Baraniok jest mi szczególnie bliski, gdyż tam wychowali się mój dziadek Paweł i mój tata – Hubert. W opowieściach taty las ten odgrywał ważną, niemal magiczną rolę, był częścią jego dzieciństwa. Kiedy skończyłam 12 lat, tato po raz pierwszy zabrał mnie na Piekucz (przysiółek w tej okolicy) i pokazał miejsce, gdzie stała gajówka, w której jego rodzina mieszkała od trzech pokoleń. Prawie 50 lat temu do wsi Baranowice (dziś dzielnica Żor) nie jeździły jeszcze autobusy, jak to ma miejsce obecnie. W związku z tym tych kilka kilometrów dzielących je od Żor trzeba było przebyć pieszo lub na rowerze. Byłam potem w Baranioku jeszcze kilka razy. Podczas jednej z wycieczek ojciec pokazał mi torfowisko, z którego jeszcze przed drugą wojną światową wydobywano torf i palono nim w piecach.
I właśnie o tym torfowisku chcę napisać. Przypominało ono śródleśne mokradło porośnięte bujną, zielonkawo-siną roślinnością. Tylko tyle zapamiętałam, bo nigdy później już tam nie byłam, a wszystkie opowieści, które tu przytoczę, znam wyłącznie ze słyszenia. Z biegiem lat leśne torfowiska zostały osuszone lub same uległy temu procesowi, ale starzy mieszkańcy Baranowic potrafią jeszcze wskazać, gdzie się znajdowały. Na mokradłach w Baranioku miały się pokazywać także owe zwodnicze ogniki, o których pisałam tydzień temu, i wciągać ludzi w bagno. Ale w okolicy krążyły też opowieści o tym, że zanim przystąpiono do eksploatacji torfu do celów grzewczych, jedno z torfowisk uległo samozapłonowi i paliło się przez kilka dni. Ziemia wokół tego bajorka była podobno tak gorąca, że uschły wszystkie otaczające je drzewa.
Zdarzenie to miało podobno miejsce w latach 80. XIX wieku, kiedy mój pradziadek Józef podjął pracę w majątku. Nasłuchałam się też historii o tym, że ziemia od czasu do czasu oddaje to, co zabrała. Tak było w przypadku torfowiska, z którego wybierano torf do celów grzewczych. Otóż podczas kopania znaleziono tam drewniane jarzmo, które zakładano wołom do pracy, zmumifikowane ciało sarny, kilka par butów i chodaków (pantofli), wiadro i spory koszyk. Wszystkie te przedmioty były dobrze zakonserwowane i gdyby nie ich charakterystyczny, brunatny kolor, można byłoby uznać, że są prawie nowe. W Baranowicach rozprawiano też o zaprzęgu wołów, który rzekomo miał utonąć w jednym z torfowisk jeszcze w wieku XVIII i ziemia wyrzuciła go na powierzchnię po przeszło siedemdziesięciu latach. Opowiadano, że widok był dość makabryczny!
Na wozie siedziało zmumifikowane ciało furmana z batem w ręku. Rozkładowi nie uległy też ciała wołów. Jeden z nich oglądał się za siebie. Jego martwe oko musiało wypatrzyć zapewne jakieś ofiary, bo potem przez czas jakiś (lata 40. XIX w.) szalała we wsi bliżej nieokreślona zaraza, w efekcie sporo mieszkańców zmarło. Drodzy Czytelnicy, sami osądźcie, czy ta opowieść mogła być prawdziwa?
Zapewne zwróciliście uwagę, że aż dwa razy wspomniałam o zaprzęgu ciągniętym przez woły. Dlaczego? Otóż wbrew utartej opinii w wieku XIX to woły, a nie konie, były popularną siła roboczą. Przed prawie 50. laty widziałam przepiękną polichromię w kolorze sepii, przedstawiającą woli zaprzęg. Zdobiła ona klatkę schodową starego dworku chłopskiego w Osinach. Czy przetrwała do dziś, tego niestety nie wiem.

1

Komentarze

  • Stanisław Baraniok Rodzinne wspomnienia na temat lasu Baraniok 18 lutego 2017 18:52 Moje wspomnienia dotyczą opowiadania kuzyna Krzysztofa Baranioka. Jako kilkuletni chłopiec w latach 1945- 1947 r.wraz z babcią Jadwigą Baraniok oraz ciotką Gertrudą pojechał odwiedzić krewnego ( brata dziadka Augusta Baranioka ) mieszkającego w gajówce leśnej koło Żor. Wydarzenie to utkwiło wyraźnie w pamięci chłopca ponieważ jawiło się dosyć tajemniczo. Po przybyciu do gajówki kobiety zaczęły nawoływać gospodarza .Po pewnym czasie w okienku na poddaszu pojawiła się głowa starszego mężczyzny w szlafmycy o ponurym wyglądzie.Postać wydała się na tyle groźna że chłopiec przestraszył się i zapamiętał to wydarzenie.

Dodaj komentarz