Ania Wyszkoni ostatnio świetnie spisuje się w Tańcu z Gwiazdami / Materiały prasowe
Ania Wyszkoni ostatnio świetnie spisuje się w Tańcu z Gwiazdami / Materiały prasowe

 

 



Jak to się stało, że zaśpiewałaś na dożynkach w Bieńkowicach koło Raciborza?
Dostałam zaproszenie, wreszcie. Czekałam na nie od dawna. Po drodze było zaproszenie z Raciborza, ale w efekcie ten koncert nie doszedł do skutku. To moje rodzinne strony, pochodzę przecież z Tworkowa. Dwa lata temu śpiewałam w Lubomi.
 
Z koncertem w Bieńkowicach wiążą się na pewno spore emocje...
Rzeczywiście był to dla mnie wyjątkowy koncert. Znam bardzo dobrze te okolice. Do Tworkowa przyjeżdżam często, bo tu mieszkają moi rodzice. Odwiedzam ich zazwyczaj w weekendy i w wakacje, gdy dzieci mają wolne. Wsiadamy do samochodu i jedziemy 200 kilometrów do dziadków. Absolutnie nie odcięłam się od rodzinnych stron, jestem bardzo związana z tym miejscem.
 
Jak spędzasz czas w Tworkowie?
Odpoczywam w ogrodzie rodziców. Mój syn Tobiasz również się nie nudzi, bo ma tu bardzo wielu przyjaciół z lat przedszkolnych i wczesnoszkolnych. Pola cudownie czuje się u babci i dziadka, chodzimy razem na plac zabaw, który jest cudowny.

Narzeczonego (menedżera Macieja Durczaka) zabierasz ze sobą?
Rzadko, bo ma on bardzo dużo obowiązków. Prowadzi swoją firmę, która zajmuje się nie tylko mną, ale i innymi artystami. On wychodzi do pracy, a gdy ja mam wtedy wolny dzień, pakuję dzieci i jedziemy do Tworkowa.
 
Kiedy ślub?
Może będzie, to niewykluczone. Na razie nie mamy w tej kwestii konkretnych planów. W tabloidach już nas parę razy pożenili. W branży mówią, że jesteśmy małżeństwem. Nie przeszkadza nam to, bo czujemy się jak małżeństwo. Jesteśmy z sobą od wielu lat, od trzech lat mieszkamy razem w małej miejscowości pod Wrocławiem, Pasikurowicach. Czuję się tam bardzo dobrze. Zawsze marzyłam o tym, by mieć swój dom z ogrodem. Mieszkamy przy drodze prawie polnej, na której dzieci mogą się bezpiecznie bawić.

Jak duży jest to dom i jak wygląda?
To normalny dom, który jest naszym rajem na ziemi. Nigdy nie chciałam mieszkać w ogromnej willi z marmurami. W naszym domu każde dziecko ma swój pokój, to było dla nas bardzo istotne. W sumie mamy troje dzieci. Maciej ma bowiem córkę z poprzedniego związku, która też ma u nas swoje miejsce. Lubimy odpoczywać w słońcu w ogrodzie. Na tarasie często pijemy kawę. Ten dom bardzo przypomina mi czasy dzieciństwa, gdy przesiadywałam z rodzicami w ogrodzie.

Masz u siebie studio nagrań?
Nie, moje pomysły na teksty notuję najczęściej na kartkach. Nie używam do tego komputera, papier jest mi bliższy. Kompozycje nagrywam na dyktafon. Później w Warszawie konsultuję to z producentem płyty.
 
Jak godzisz życie prywatne z zawodowym?
Każda kobieta pracująca zawodowo ma podobnie. Naprawdę jest to nie lada wyczyn być jeszcze dobrą matką, żoną, ugotować obiad i posprzątać. To wymaga zmysłu organizacyjnego. Gotuję z przyjemnością dla naszych dzieci, których ulubionym daniem jest kurczak przyrządzany na różne sposoby. Kiedy na przykład syn mówi: "Mamo, dzisiaj obiad był taki sobie", przyjmuję to do wiadomości. Nie mam z tym problemu. Bardzo pomagają mi obie babcie. Bardzo cieszę się, że moja mama przełamała swoje obawy. Kiedy bowiem przeprowadzałam się pod Wrocław, stwierdziła, że to bardzo daleko. Teraz przyjeżdża do nas sama samochodem. Widzę się z nią co tydzień, dwa.

Jak dzieci przyjmują to, że ich mama jest znana, występuje w telewizji?
To się zmienia. Tobiasz, który skończył już 13 lat, jest z tego bardzo dumny. Obserwuje już nawet troszeczkę kulisy mojego zawodu. Interesują go sprawy techniczne, takie jak oświetlenie i nagłośnienie, więc coraz chętniej jeździ ze mną na koncerty.
 
W piątek występowałaś na żywo w "Tańcu z Gwiazdami", w niedzielę już koncertowałaś w Bieńkowicach, a potem w Piekarach Śląskich. To ogromne tempo...
A w sobotę jeszcze trenowałam do kolejnego odcinka "Tańca z Gwiazdami". To naprawdę jest wyczerpująca przygoda. Poświęcam mnóstwo czasu i pracy na przygotowanie układów z moim telewizyjnym partnerem, a zarazem trenerem, Jankiem Klimentem, który jest absolutnym perfekcjonistą, Może mnie jeszcze wiele nauczyć, jestem głodna wiedzy. Nie oszczędzamy się na treningach, pracujemy po pięć godzin dziennie.
 
Wiem, że program ogląda wielu mieszkańców naszego regionu i szczerze życzy ci zwycięstwa.
Kibicują mi wszyscy bliscy i znajomi. W Tworkowie jest wokół mojego udziału w programie nie lada szum, czuję to wsparcie. Chciałabym w każdym odcinku zaskakiwać telewidzów czymś nowym. W pierwszym była gorąca, energetyczna salsa, w drugim nieco stonowane, namiętne tango, następnie samba. W ogóle jednak nie myślę o tym, jak daleko dojdę w tym programie. Chcę być z siebie zadowolona i mieć poczucie spełnienia.

Narzeczony nie jest zazdrosny o Janka Klimenta?
Nie, bardzo mnie wspiera. Z Jankiem wszyscy polubiliśmy się, ma on fantastyczną dziewczynę. Przyjęliśmy taki system pracy, że trochę ćwiczymy we Wrocławiu, trochę w Warszawie. Kiedy Jan przyjeżdża do Wrocławia, odwiedza nas w domu. Nasze dzieci uwielbiają jego towarzystwo. Ponieważ ma on dystans do siebie i świata, urządzają sobie różne zwariowane zabawy.

Dlaczego kilka razy odmawiałaś udziału w "Tańcu z Gwiazdami"?
Widocznie nie byłam gotowa. Uważałam, że to nie był odpowiedni moment. Teraz, jak już przyjęłam zaproszenie, to poświęciłam się programowi w pełni. Godzę treningi z byciem mamą. Dla mnie najważniejsze było to, żeby nie musieć na trzy miesiące wyjeżdżać z domu do Warszawy. Z Jankiem Klimentem dużo trenuję w pobliskim Wrocławiu. Gdy wyczerpana wracam do domu, nie kładę się na kanapie, ale od razu przygotowuję posiłek dla rodziny. Czuję się z tym wszystkim szczęśliwa, spełniona.
 
Ile sprzedałaś dotąd płyt?
To trudne pytanie. Myślę, że około 450 tysięcy, głównie w Polsce, bo śpiewam przede wszystkim dla polskiej publiczności. Miło wspominam również koncerty w USA i Niemczech. To zawsze jest fajne, a szczególnie spotkania z polonijną publicznością. Uważam, że mam jeszcze dużo do zrobienia.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer


 

450 tysięcy – na mniej więcej tyle Ania Wyszkoni szacuje liczbę swoich sprzedanych płyt


 

Eleganckie, romantyczne, widowiskowe
Anna Wyszkoni urodziła się 21 lipca 1980 roku w Tworkowie koło Raciborza. Jest rodowitą Ślązaczką, mama pochodzi z Tworkowa, tata ze Studziennej. Wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów. Właścicielka czterech platynowych i trzech złotych płyt. Jej pierwszy solowy album "Pan i Pani" uzyskał status Podwójnie Platynowej Płyty, przekraczając nakład 60 tys. egzemplarzy. W 2012 roku Ania wydała swój drugi autorski album pt. "Życie jest w porządku", który już po dwóch miesiącach sprzedaży otrzymał status Złotej Płyty.
Śpiewała od dzieciństwa. W 1996 roku została solistką zespołu Łzy, z którym odniosła wiele spektakularnych sukcesów. W 2000 roku wygrała program TVP "Szansa na Sukces". W następnym roku drugi album Łez sprzedał się w nakładzie ponad 150 tys. egzemplarzy (platynowa płyta), a piosenka "Oczy szeroko zamknięte" wygrała konkurs premier na Festiwalu w Opolu i była jednym z największych przebojów roku. W 2006 Łzy otrzymały drugą platynową płytę za składankę największych przebojów pt. "The Best Of 1996-2006". Jak się później okazało, było to ostatnie wspólne wydawnictwo Ani z tym zespołem.
Solowa droga artystyczna Ani przyniosła jej również doświadczenie aktorskie. W 2010 roku zagrała epizod w serialu Telewizji Polskiej "Na dobre i na złe". W 2013 roku w duecie z Piotrem Cugowskim zaśpiewała piosenkę "Syberiada" promującą głośny film Janusza Zaorskiego "Syberiada polska". Marek Jackowski, znany m.in. z zespołu Maanam, zaprosił ją (i plejadę gwiazd, m.in. Annę Marię Jopek, Macieja Maleńczuka czy Muńka Staszczyka) do gościnnego występu na swojej kolejnej autorskiej płycie. W duecie z nim zaśpiewała piosenkę "Odnajdziemy się", a solo "Matkę od samotnych drinków". Album ukazał się już po śmierci Marka Jackowskiego (zmarł nagle w maju zeszłego roku w swoim domu we Włoszech) i w ciągu dwóch miesięcy uzyskał status Złotej Płyty. Koncerty Ani Wyszkoni są eleganckie i romantyczne, a jednocześnie widowiskowe i pełne energii. Na scenie towarzyszy piosenkarce zespół znanych i doświadczonych muzyków. Oprac.: (IrS)


 

Komentarze

Dodaj komentarz