Na wczasach było 29 graczy. Na zdjęciu brakuje trzech / Archiwum
Na wczasach było 29 graczy. Na zdjęciu brakuje trzech / Archiwum

 

Graczy było 29, ale mieli niebywały doping, bo osób towarzyszących i kibiców było aż 135.

 


 

W piątek zakończyły się wczasy ze skatem, które w Dźwirzynie organizuje pszowska firma Ania. Tym razem gracze byli w mniejszości, ponieważ stawiło się ich 29. Mieli za to niebywały doping, gdyż resztę obsady turnusu stanowiły osoby towarzyszące i kibice, których przyjechało 135. Wśród zawodników byli ludzie z różnych stron Polski, członkowie PZSkat z kilku okręgów, jak też niezrzeszeni. Organizatorzy podzielili ich na drużyny o pięknych nazwach znaków zodiaku, co by oznaczało, że każdy dostał przydział wedle daty urodzenia.
– Niektóre ekipy były jednak łączone, bo inaczej się nie dało. Taki system zastosowaliśmy po raz pierwszy w historii wczasów, która liczy sobie już 13 lat. Była to bowiem 27. edycja, a ponieważ co roku są dwie, w maju i we wrześniu, wychodzi na to, że pierwsza odbyła się we wrześniu 2001 roku. Mamy tu takiego zapaleńca, który mi pomaga i niekiedy wymyśla nowe zasady. Ta propozycja też mi się spodobała, poza tym fajnie się złożyło, bo poziom drużyn był w miarę wyrównany – objaśnia Józef Cegiełka, szef firmy Ania, ale zarazem gracz, zawodnik S.C. Herkules Rydułtowy.
Pomysł wczasów powstał w jego głowie, kiedy w ręce wpadło mu niemieckie pismo branżowe, gdzie było sporo materiałów na temat wyjazdów turystycznych, połączonych właśnie z grą w karty. – Pomyślałem więc, czemu nie u nas, no i tak się to się rozkręciło. Wcześniej w kraju nie było niczego takiego. Dopiero po kilku latach zaczęły się turnusy w Jastrzębiej Górze i na Mazurach – wspomina Józef Cegiełka. Jak dodaje, wczasowicze nie siedzą kamieniem przy stolikach, bo musi być też czas na inne rozrywki – plażowanie, jazdę na rowerach, spacery, wreszcie grzybobranie, bo sezon w pełni.
– Ja tam na grzybach się nie znam i ich nie jadam, ale wiem, że nie było aż takiego urodzaju jak w poprzednich latach. Nie brakowało jednak wypadów do lasów i co niektórzy trochę nasuszyli. W ogóle atmosfera była bardzo dobra, grania dużo, pogoda wyśmienita, w dodatku aż czterech graczy obchodziło urodziny, więc nie obyło się bez tortów i tradycyjnego sto lat. Wyjazd był na tyle udany, że padają już pytania o terminy przyszłorocznych turnusów – dodaje Józef Cegiełka.
W ciągu tych blisko dwóch tygodni zawodnicy rozegrali 19 rund po 36 rozdań, każda runda trwa półtorej godziny, wychodzi zatem 28,5 godziny grania. Zwycięzca klasyfikacji generalnej, czyli najlepszy gracz, w nagrodę otrzymuje darmowy pobyt na kolejnym turnusie, a pięciu kolejnych nagrody rzeczowe. Są też dwa turnieje towarzyszące: o puchar (i pięć nagród rzeczowych) prezesa Ani i puchar prezesa okręgu Śląsk Południe PZSkat, macierzystego okręgu Józefa Cegiełki. Ponadto liczy się klasyfikacja drużynowa, a wszyscy czterej członkowie zwycięskiej ekipy otrzymują puchary.
Takie wczasy to doskonała propozycja dla lubiących wypoczynek aktywny, i to zarówno w sensie fizycznym, jak i intelektualnym. Pytanie, czy mogą się wybrać gracze początkujący albo osoby, które nie umieją grać, a chciałyby się nauczyć. – Jechać może każdy. Do tej pory jednak nie prowadziliśmy nauki z uwagi na brak chętnych, aczkolwiek swego czasu razem z turnusem mieliśmy mały zjazd absolwentów z liceum. Jeden pan, który zawsze był nadzwyczaj ambitny i dociekliwy, opanował grę w ciągu dwóch dni – podsumowuje Józef Cegiełka.

Więcej w kąciku skatowym w aktualnym wydaniu "Nowin".

Komentarze

Dodaj komentarz