Deptak ma być otwarty w październiku / Adrian Karpeta
Deptak ma być otwarty w październiku / Adrian Karpeta

 

Deptak w Rybniku będzie piękny. Trzeba jednak jeszcze umożliwić funkcjonowanie na nim sklepów i lokali gastronomicznych. I nie zniechęcić klientów.


W środę wieczorem przedsiębiorcy z centrum zebrali się, by przedyskutować kwestię Ruchu w Rybnickiej Strefie Śródmiejskiej. Przypomnijmy, że lokalni włodarze zdecydowali, że od 1 października wjazd do strefy z towarem będzie możliwy tylko do godziny 9. Przedsiębiorcy uznali, że to za krótko. W czwartek prezydent poinformował, że wydłuża ten czas do godziny 11.
Magistrat już po raz drugi ugięło się pod presją handlowców. Przypomnijmy, pierwotnie urzędnicy zaproponowali, że wjazd do strefy będzie niemożliwy, a towary do sklepów trzeba dostarczać z okolicznych parkingów. Na tym pomyśle przedsiębiorcy nie zostawili suchej nitki. – Nasza władza już zupełnie oderwała się od rzeczywistości. Sanepid od razu wlepi nam mandat, jak będziemy w upalny dzień wozili mięso na wózkach – grzmieli właściciele sklepów mięsnych. Zastrzeżenia mieli też właściciele z ekskluzywnym towarem. – Jak to sobie wyobrażacie, że ze złotem i biżuterią wartymi majątek będziemy spacerowali przez deptak?! Zapewnicie nam ochronę? – pytali.
Urzędnicy szybko wycofali się z pomysłu. I zaproponowali, że wjazd do strefy z towarem będzie możliwy tylko od 6 do 9. To też nie zadowoliło przedsiębiorców. – Pawilon, w którym wynajmuję pomieszczenie pod sklep, jest czynny od godziny 9.30. Nie jestem w stanie dostarczyć towaru przed godziną 9 – mówiła właściciela sklepu z sukniami ślubnymi. – A co z koncertami? Kiedy mają przyjeżdżać zespoły, żeby zainstalować się w klubie ze sprzętem na wieczorny występ? – pytał właściciel jednego z pubów. Przedsiębiorcy w zeszłą środę, na spotkaniu zorganizowanym przez stowarzyszenie Rybnik Nasze Miasto, zaproponowali swoją wersję. Chcą, żeby towar do sklepów  można było dowozić w zależności od potrzeb i możliwości, a wjazd do strefy z towarem był możliwy tylko na pół godziny.
– Nikt z nas, żaden z naszych dostawców nie parkuje niepotrzebnie na rynku! Jak najszybciej rozładowujemy towar i wracamy do swojej pracy – podkreślają. Problemem, według nich, są ci, którzy z rynku i strefy centrum zrobili sobie wygodny parking. Handlowcy mają żal do urzędu, że służby miejskie już teraz nie kontrolują należycie samochodów, które wjeżdżają do centrum. –  To prawda, że wjeżdżając na przykład na rynek, trzeba pobrać specjalny bilet, tylko że nikt tego nie sprawdza – mówili kupcy. Zaproponowali także, by parkingi wokół strefy były bezpłatne, chociażby do trzech godzin. Tak, by klienci mogli swobodnie zostawić samochody, zrobić zakupy w centrum, zjeść obiad i bez dodatkowych kosztów wrócić do domu.
– Wprowadźmy takie rozwiązanie na trzy miesiące i zobaczymy, na ile zmieni to sytuację – mówili handlowcy. Jeśli miasto nie poszłoby na darmowe parkingi, to powinno znacznie obniżyć cenę biletu, a w miejsce automatów zatrudnić parkingowych. Aleksander Larysz, kandydat na prezydenta Rybnika, organizator środowego spotkania, poddał pod dyskusję jeszcze jedno rozwiązanie. To założenie specjalistycznej firmy, która dostarczałaby towar na rynek i na deptak, a jej bazą mógłby być parking przy ulicy Brudnioka. – Koszt utrzymania takiej firmy wyniósłby 380 tysięcy złotych rocznie, czyli 60 złotych brutto miesięcznie na jednego przedsiębiorcę – wyliczał Larysz. Problemów jak widać jest sporo

Komentarze

Dodaj komentarz