Widły na czarownice w kresce autorki / Elzbieta Grymel
Widły na czarownice w kresce autorki / Elzbieta Grymel

 

Czar rzucony na krowę szybko przestał działać. Dlaczego? Tego już się nie dowiemy.


Historia ta wydarzyła się prawie sto lat temu. Wiosną pewna wdowa z Roja kupiła na targu w Żorach piękną czarno-białą krowę. Ciułała na nią pieniądze przez całe dwa lata, dlatego bardzo się cieszyła, że krowa daje sporo mleka, ale jej radość nie trwała długo. W Wielki Piątek przyszła do niej sąsiadka, żeby pożyczyć soli. Wdowa słyszała o tym, że to czarownica, dlatego szybko spełniła jej prośbę, aby sobie poszła. Wiedźma widać jednak i tak zdążyła rzucić złym okiem na krowę, skoro ta wieczorem już mleka nie dała. Wdowa nie wiedziała, co robić, i ogromnie się zamartwiała.
W poniedziałek wielkanocny odwiedził ją krewny ze Świerklan, żeby "poloć wszyskie frelki w doma" eleganckimi perfumami. Ignac pracował w kopalni i wszyscy we wsi mówili o nim, że to mądry chłop, dlatego zwierzyła mu się ze swego kłopotu. On na to aż ze zdziwienia pokręcił głową. – Wiesz, dziewczyno, to ciężka sprawa, bo w Wielki Piątek nie wolno nikomu, choćby nie wiem, jak prosił, niczego dawać ani pożyczać! Czy twoja mama o tym nie wspominała? – sarkał niezadowolony. Mówiła, mówiła... ale ze strachu przed czarownicą o tym zapomniałam... – ze łzami w oczach odpowiedziała kobieta.
– Nie martw się, bo i na takie diabelskie nasienie też jest rada, albo się Ignac nie nazywam! Sprzedaj tę krowę gdzieś daleko, a za to, co dostaniesz, kupisz sobie drugą! – argumentował.Wdowa zrobiła tak, jak radził. Zaprowadziła krowę na targ do Rybnika. Sprzedała ją jakiejś kobiecie z Jejkowic. Zabrała pieniądze i nie oglądając się na nic, szybko poszła do domu. Po drodze miała wyrzuty sumienia, że okłamała jejkowiczankę mówiąc, że krowa daje dużo mleka.
Z tej obawy przez prawie dwa lata nie pokazywała się w Rybniku, ale w końcu przymuszona nagłą potrzebą wybrała się w środę na rybnickie targowisko. Zaraz przy wejściu natknęła się na kobietę, której sprzedała krowę. – Zatrzymajcie się kobieto, chcę wam coś powiedzieć... – zawołała jejkowiczanka. Przestraszona rojanka udała, że nie słyszy, i szybko wmieszała się w tłum, ale baba z Jejkowic ją dopędziła i złapała za rękaw jakli. – Czemu kobietko, tak przede mną uciekacie, przecież nie chcę wam nic złego zrobić! Chcę wam jeszcze raz podziękować za to, że sprzedaliście mi taką wspaniałą krowę, jeszcze raz Bóg zapłać! – wołała wyraźnie wdzięczna.
W drodze powrotnej rojanka wstąpiła do krewniaka Ignaca, który nadal mieszkał w Świerklanach. Kiedy przedstawiła mu całe zdarzenie, chłop pokiwał głową i powiedział: – No, jest tak, jak myślałem, moc tej czarownicy tak daleko nie sięgała! A ty, dziewczyno, masz nauczkę, że zawsze trzeba uważać! I niech cię Pan Bóg ma zawsze w opiece! – dokończył.

 

 

 

Widły na czarownice
Istniało jedno remedium na czarownice grasujące w Wielki Piątek: żeby zapobiec ich pojawieniu w obejściu, wcześnie rano gospodarz wbijał widły w ziemię na środku podwórka! Przesąd ten był tak silnie zakorzeniony, że jeszcze na początku XX piętnowali go księża z ambon.


 

Komentarze

Dodaj komentarz