Na 40 osób, które 30 stycznia 1990 roku spotkały się w podziemiach rybnickiego kościoła, tylko 15 miało odwagę podpisać deklarację o utworzeniu stowarzyszenia pod nazwą Ruch na rzecz pełnej Autonomii Śląska. Dzisiaj niewielu pamięta, że sercem RAŚ jest właśnie Rybnik. Nawet w tamtych czasach, kiedy runęła komuna, nie było łatwo powiedzieć o sobie: jestem Ślązakiem. Nawet dzisiaj nie jest to takie proste, ponieważ Ślązak dźwigając swoją historię i swoją śląską tożsamość, wciąż nie jest w Polsce rozumiany. Wciąż domaga się autonomii i praw, chociażby dla etnicznej mniejszości.
Autobusy z napędem... drzewnym!
Tym bardziej warto dzisiaj wspomnieć Henryka Morgałę, jednego z tych piętnastu odważnych, który nie bał się o sobie powiedzieć, że jest Ślązakiem. Urodził się 12 września 1939 roku w Stodołach. Razem z rodzicami Emilem i Leną oraz rodzeństwem Jerzym i Kristą przeprowadził się wkrótce do Rybnika. Jego ojciec miał tam pierwsze przedsiębiorstwo przewozowe. Co ciekawe, jeździł autobusami na holzgas na linii Rybnik – Rudy. Mały Henryk towarzyszył ojcu w tych podróżach. Kiedy podrósł, pomagał mu w nich hajcować, bo były to pojazdy z napędem drzewnym! – Zza szyb autobusu poznał i pokochał Rybnik jak własny plac. Mioł grajfka do aut, ale początkowo chciał zostać laborantem chemicznym. W końcu jednak pociągnęło go budownictwo – wspomina Krzysztof Kluczniok, członek Rady Naczelnej RAŚ, a kiedyś przewodniczący tej organizacji.
Wielkie serce i pokora
Henryk Morgała skończył technikum budowlane w Raciborzu i 50 lat przepracował w Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – O rybnickie mieszkania dbał jak o swoje własne. Będąc na urlopie, kontrolował temperaturę w mieście, czujny, bo przeca zimną wiosną ludzie nie mogą marznąć. Otwarty na nowości wprowadzał do biur komputery. Obyty w świecie, popierał prezydenta w realizacji rond. W Rybniku założył rodzinę , doczekał się dzieci – wspominają dzisiaj jego znajomi.
Bez wątpienia był typowym Ślonzokiem z fantazją, czasem upartym, dowcipnym i ciepłym. Dzieciom by nieba przychylił. Nie umiał przejść obojętnie obok niesprawiedliwości, krzywdy ludzkiej, jakiegokolwiek nieszczęścia. – Na pogrzebie zaskoczyła mnie moja daleka krewna. Opowiedziała mi, że kiedy urodziła niepełnosprawne dziecko, ojciec natychmiast pomógł jej zbudować podjazd. Co roku na Mikołaja odwiedzał też małego z paczką – wspomina córka pana Henryka, Mariola.
Z kolei zięć Rajmund pamięta jego słowa: Synku, po czterdziestce to się już jedzie na pół gwizdka. Chociaż pan Henryk do końca życia żył pełną parą. Był po prostu pracoholikiem. Kochał spacery po lesie z psami. Niektóre miał tylko dlatego, że widział, jak na targu trzęsły się z zimna jak osika. I brał je do domu. Tak pojawił się Argos I, II, II, IV...
Człowiek skromny i uczciwy
Henryk Morgała zmarł po krótkiej chorobie. Wszystko miało być inaczej, bo był leczony na bronchit, a tymczasem chorował na raka. - Miały być wczasy nad morzem, a leżał w szpitalu, miała być długa spokojna emerytura z widokiem na ukochany Rybnik. Zmarł w szpitalu 28 czerwca otoczony kochającą go rodziną - pisze Joanna Kucharczak, która spisała wspomnienia.
Mało kto pamięta, a wielu nawet nie wie, że trumna zmarłego w ostatniej drodze na cmentarz znajdowała się w kościele pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej w Rybniku, w którego podziemiach, 30 stycznia 1990 roku zebrało się około 40 Ślązaków. Wtedy jedynie 15 miało odwagę podpisać deklarację Ruchu Autonomii Śląska. - Wśród kilkunastu sygnatariuszy tego historycznego wydarzenia był także śp. Heniek Morgała. Człowiek skromny, uczciwy, wrażliwy, odważny i niesamowicie pracowity oraz oddany dla rodziny i mieszkańców Rybnika – wspominają znajomi i krewni,
Jak mówi Rudolf Kołodziejczyk, jeden z ojców RAŚ, Heniek miał wszystkie cechy Człowieka Ślązaka. – Z ogromnym żalem żegnamy ciebie kolego i przyjacielu – mówił.
W ostatniej drodze towarzyszył mu poczet sztandarowy Ruchu Autonomii Śląska poświęcony 19 października 1997 roku w bazylice na Górze Świętej Anny oraz delegacja zarządu RAŚ z wiceprzewodniczącym Grzegorzem Grytem, byłym przewodniczącym Krzysztofem Kluczniokiem i członkiem zarządu Leonem Swaczyną. Na pogrzebie obecni byli m.in. założyciele ruchu – Rudolf Kołodziejczyk i Stanisław Rduch.
20 lat temu w Rybniku |
Początki Ruchu Autonomii Śląska były bardzo trudne. – Inicjatywa powstała w Rybniku przed ponad 20 laty. Sam proces rejestracji stowarzyszenia trwał niemal dwa lata. Ciągle trzeba było zmieniać statut, by sąd go przyjął. Pierwsze spotkania były niemal konspiracyjne i odbywały się przy kościele u śp. księdza Henryka Jośki. Jestem pełen podziwu dla założycieli ruchu, gdyż w tym czasie były to działania wręcz ryzykowne. To były lata początków demokracji w Polsce. Starania grupy entuzjastów autonomicznego Górnego Śląska uwieńczone zostały sukcesem prawie dokładnie 20 lat temu, gdy zarejestrowano stowarzyszenie - wspomina Krzysztof Kluczniok. Wspominając początki RAŚ, należy pamiętać zarówno o nieżyjącym już księdzu Jośce, duchowym opiekunie ruchu, jak i Rudolfie Kołodziejczyku, Ryszardzie Klingerze, Stanisławie Hanaku, Stanisławie i Janie Rduchach, Stefanii Łabajowej, Pawle Musiole, Zenonie Wieczorku i wielu innych. Do najstarszych członków należy także Grzegorz Gryt, obecny wiceprzewodniczący, a zarazem wójt Lysek. Siedziba władz mieściła się na placu Wolności w Rybniku. Obecnie znajduje się w Katowicach. Za wspomnienia o Henryku Morgale dziękujemy Rudolfowi Kołodziejczykowi. |
Komentarze