Grzegorz Wojaczek, Klaudiusz Wojaczek, Mirosław Szulik i Łukasz Wojaczek / Archiwum
Grzegorz Wojaczek, Klaudiusz Wojaczek, Mirosław Szulik i Łukasz Wojaczek / Archiwum

 


Kto tworzy drużynę LKS Lyski, która zdobyła trzecie miejsce na skatowych mistrzostwach Polski górników? Ojciec z dwoma synami i jego kolega z podwórka! Wszyscy są z Jejkowic.

 


Zacznijmy od rodziny. Jej głowa to Grzegorz Wojaczek, emerytowany (od kilku lat) górnik kopalni Marcel, sekretarz Zarządu Okręgu Śląsk Południe PZSkat. Kolejny zawodnik to jego pierworodny Klaudiusz, który pracuje w branży budowlanej, ma 27 lat, ale jeszcze jest kawalerem. Trzeci gracz to Łukasz, drugi syn pana Grzegorza, który ma 17 lat i chodzi (a raczej dojeżdża) do Technikum Górniczego w Rybniku. Właśnie skończył pierwszą klasę. Dodajmy, że chłopak, choć najmłodszy, należy już do najbardziej utytułowanych skaciorzy, i to nie tylko w Polsce.
"Nowiny" już wspominały, że jest aktualnym mistrzem świata juniorów. Tytuł wywalczył na MŚ w Karpaczu w 2012 roku. Zajął wtedy 15. miejsce w kategorii ogólnej! Jak zaczęła się ta historia? Oczywiście od pana Grzegorza, który jak większość rdzennych Ślązaków pochodzi z rodziny skaciorzy, ale o dziwo nie zdobywał szlifów, siedząc na przykład na kolanach ojca. – Nauczyłem się grać później, już w czasach szkolnych, podniosłem umiejętności, gdy pracowałem w kopalni, jako że miałem towarzystwo. Skat jednak był u mnie na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o gry karciane. Ważniejsze były brydż, tysiąc czy kopa – wspomina Grzegorz Wojaczek.
Miał okres w życiu, gdy grywał m.in. w skata, ale nie przy stoliku, tylko poprzez portal internetowy. Łukasz był w trzeciej klasie podstawówki, jak zainteresował się tym, co robi tata. Ojciec zorientował się wtedy, że syn ma talent, no i tym sposobem Łukasz został graczem. – Kiedy Klaudiusz zauważył, że jego młodszy brat zaczyna odnosić sukcesy, też postanowił nauczyć się grać – relacjonuje Grzegorz Wojaczek. Dziś wszyscy trzej są zawodnikami LKS Lyski. – Tak to w naszej rodzinie w przypadku skata spełniło się przesłanie, że ostatni będą pierwszymi, a jeśli chodzi o Łukasza, to trzeba powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza i jestem z niego niebywale dumny – podkreśla pan Grzegorz.
Dodajmy, że Klaudiusz i Łukasz to dwoje z pięciorga dzieci pana Grzegorza i jego żony Bożeny. Jest jeszcze córka Kinga (już mężatka, która kilka miesięcy temu urodziła maleńką Magdę, więc Wojaczkowie zostali dziadkami), syn Mateusz (właśnie zdał maturę) i najmłodszy Kacper, który skończył czwartą klasę podstawówki. Żadne z tej trójki na razie nie przejawia zainteresowania skatem, ale u Wojaczków nikt nie ma zabobonnych uprzedzeń do kart. – Żona na przykład lubi pograć w remika – zdradza pan Grzegorz. – I mama cieszy się, jak wracamy z turnieju z pucharami – uzupełnia Łukasz. Jak to się stało, że w poprzednią niedzielę wybrali się na skatowe mistrzostwa Polski górników?
– Bo akurat nie mieliśmy innych planów na weekend. Mirosław Szulik to nasz kolega z klubu. W takim samym składzie gramy w lidze, drugiej. I dobrze, że pojechaliśmy na ten turniej, bo pan Mirek indywidualnie był siódmy, ja dwunasty, a i Klaudiusz zajął dosyć fajne miejsce – wyjaśnia Łukasz. – Mirosław Szulik to mój kumpel z podstawówki, z boiska (od piłki), który w skata zaczynał grać jeszcze później niż ja, choć też pochodzi z rodziny skaciorzy. Czasami zresztą grywa z nami jego wujek, też Wojaczek, ale to przypadkowa zbieżność nazwisk. Mirek kiedyś pracował w górnictwie, teraz zajmuje się handlem – podsumowuje Grzegorz Wojaczek.

 

W kąciku skatowym w aktualnym wydaniu "Nowin" ponadto m.in. zapowiedź turnieju z cyklu Grand Prix Okręgu Śląsk Południe o puchar wójta Kornowaca. 

1

Komentarze

  • Łoki ale może i 10 lipca 2014 13:55"pracuje w branży budowlanej, ale jeszcze jest kawalerem" - praca w danej branży nie wpływa na stan cywilny...

Dodaj komentarz