Morsy kąpały się w Balatonie / Archiwum
Morsy kąpały się w Balatonie / Archiwum

 


 O wodzisławskich morsach było głośno, teraz jednak Izba Gospodarcza ma zwrócić pieniądze za ten projekt. Bo wedle starostwa morsy kąpały się bez badań, szkolenia i ubezpieczenia.
 


 Starostwo cofnęło dotację na realizację projektu "Zimna woda zdrowia doda – morsuj z nami" i żąda zwrotu ponad 4 tysięcy złotych. Niestety, zimna woda szybko zamieniła się w zimną wojnę, bo Izba Gospodarcza ani myśli oddawać pieniądze. – O tym, kto z nas ma racje, będzie musiał zadecydować sąd, i to starostwo będzie musiało pozwać naszą organizację – zapowiada ostro Krzysztof Dybiec, prezes Izby Gospodarczej.
Tymczasem jeszcze w marcu zarząd powiatu wypowiedział izbie umowę i zażądał zwrotu dotacji. Zdaniem starostwa, projekt, na który Izba Gospodarcza dostała pieniądze, w większości nie został zrealizowany zgodnie z wcześniejszym zobowiązaniem. – Nie przeprowadzono zaplanowanych badań profilaktycznych osobom, które chciały skorzystać z zimnej kąpieli. Pomiar ciśnienia krwi, temperatury ciała i badanie poziomu cukru miał wykonać personel medyczny. Nie przeprowadzono testów sprawnościowych przed i po kąpieli, nie było też kursu pierwszej pomocy dla topielców i przy hipotermii. Ćwiczenia rozgrzewające przeprowadzono bez nadzoru lekarza – mówi Wojciech Raczkowski, rzecznik prasowy wodzisławskiego starostwa.
Zdaniem powiatu, lista uchybień jest znacznie dłuższa: izba nie ubezpieczyła uczestników, na co dostała pieniądze. Mało tego: każdy z morsów miał się kąpać na własną odpowiedzialność. Są też zastrzeżenia co do księgowości, część faktur zrealizowano po terminie. Po terminie także zwrócono niewykorzystana część dotacji. – Obecnie wszczęliśmy wobec izby postępowanie administracyjne zmierzające do wydania decyzji nakazującej zwrot dotacji – dodaje Wojciech Raczkowski. Krzysztof Dybiec nie zgadza się z zarzutami przedstawionymi przez starostwo. – W ocenie naszych prawników nie zachodzą przesłanki do zerwania umowy, a zarzut zawarty w piśmie, iż wykorzystaliśmy środki niezgodnie z przeznaczeniem, jest zwykłym pomówieniem – mówi szef izby.
Przyznaje, że jeden z elementów zadania faktycznie nie został wykonany, mianowicie nie dojechali lekarz oraz pielęgniarki, którzy mieli przebadać morsy przed i po wejściu do wody. – Stało się to jednak z przyczyn od nas niezależnych, ponadto za tę część zadania zwróciliśmy pieniądze starostwu – wyjaśnia Krzysztof Dybiec. Uważa, że zwracanie całej dotacji za niewykonanie jednego elementu  jest niepoważne. W ostrych słowach krytykuje współpracę z wodzisławskim starostwem i przestrzega przed nią inne organizacje. Podkreśla też, że izba działa non profit, a zarząd nie otrzymuje wynagrodzenia.
– Działamy społecznie dla dobra powiatu, organizujemy różne imprezy, i robimy to nieraz dużo taniej niż urzędnicy. Zerwanie umowy odbieramy jako brak chęci współpracy ze strony starostwa, a może i wyraz strachu przed kontrolą, bo na pewno łatwiej wydać asekuracyjną decyzję, niż zaprosić organizacje do wspólnych ustaleń i wyjaśnień. Potrzeba nam nowoczesnych urzędników, a nie urzędasów – podsumowuje krótko. Rzecznik prasowy nie pozostawia tego bez odpowiedzi. – Zdaniem izby tam, gdzie są problemy, jesteśmy urzędasami i nie chcemy współpracować. Ciekawe czy byliśmy nimi również wtedy, gdy udzielaliśmy dotacji? Prawo jest jednakowe dla wszystkich, a my musimy stać na jego straży, bo chodzi o publiczne pieniądze – uważa Raczkowski.

4 tysiące – mniej więcej taką dotację dało starostwo Izbie Gospodarczej na projekt z morsami. Teraz żąda jej zwrotu


 

Komentarze

Dodaj komentarz