Irena Szymiczek i Wanda Miller w Przedszkolu nr 2 w Radlinie
Irena Szymiczek i Wanda Miller w Przedszkolu nr 2 w Radlinie

 

Kiedyś przed każdą niedzielą wszystko musiało być już przygotowane wcześniej, w sobotę: nugle pokrote, kluski nakulane, kokotek upieczony, szczewiki wypucowane.

 

 

 Tak samo przed Wielkanocą wszystko trzeba było porobić do Wielkiego Czwartku. W tym dniu już się nawet okien nie myło. Wanda Miler z Głożyn ze wzruszeniem wspomina dawne czasy. Na jej oczach świat się bardzo zmienił. Rozwody, agresja, pieniądze. – Dzisiaj ludzie wspominają i tęsknią za starym światem, za starym porządkiem, ale chcą już żyć po nowemu. W tak krótkim czasie świat bardzo się zmieni – mówi Wanda Miler z Radlina-Głożyn.

 

Boso do strumienia

Z humorem opowiada, jak to kiedyś przed świętami ludzie z Głożyn biegli do lasu Bukowiec. – W Wielki Piątek boso się leciało do strumienia. Wszyscy tam szli z całej wsi. W Wielki Czwartek już się nic nie robiło ani w domu, ani w ziemi. Nawet okna trzeba było szybciej oczyścić. Tak samo kiedyś przed niedzielą trzeba było wszystko przygotować już w sobotę. W święta nie robiło się nic – opowiada pani Wanda.
Dzisiaj opowiada o tym wszystkim na scenie. Występuje w szkołach, w przedszkolach, ośrodkach kultury. Wspomina dawne czasy, przekazuje tradycje. Jej pełne humoru, śląskie gawędy bardzo się ludziom podobają. Trzy lata pod rząd zdobyła pierwsze miejsce w konkursie. Patrząc na panią Wandę, aż trudno uwierzyć, że ma 86 lat! Ona sama żartuje, że apteka by przy niej zbankrutowała. – Czasem rano wstaję, tu mnie coś boli, tam mnie coś boli. Myślę sobie: ach, to dzisiej już nikaj nie jada. Ale za parę chwil już jestem gotowa i oglądam, o której mam autobus – śmieje się seniorka

 

Kiedy się zestarzeć?

 

Działa w Kole Gospodyń Wiejskich na Głożynach, w radlińskim kole Związku Emerytów i Rencistów, w Stowarzyszeniu Kobiet Aktywnych w Radlinie i w klubie seniorów Nie Dejmy Sie w Wodzisławiu. – No ni ma czasu na nuda! Cały czas coś się dzieje. Nieraz cały tydzień mam zajęty. Tu jadę do szkoły, tu do przedszkola. Jajka malować, ciastka piec, kisić kapustę, opowiadać po śląsku. Udzielam się społecznie, ale bardzo to lubię. I nie mam czasu się zestarzeć! – śmieje się Wanda Miler.
Ze śląskim gawędami jeździ, odkąd pamięta, Występowała w latach powojennych. – Jeździliśmy ze śląskimi występami do domów górnika. Występowaliśmy dla ludzi, którzy przyjechali do pracy na Śląsk. A oni nie wszystko rozumieli i nieraz prosili: niech nam pani przetłumaczy co to znaczy! – wspomina seniorka z Głożyn.

Śląsk, moje życie
 
Żałuje, że dzisiaj wiele tradycji o dawnych zwyczajów zanikło. Kiedyś ludzie wychodzili z kościoła i okładali się palmami po plecach. Dzisiaj nie wypada. – Kiedyś w kożdej chałpie była krowa, pole. Kożde dziecko wiedziało, co mo robić. Jak sadziliśmy ziemniaki, dzieci musiały wstawać o 4 rano. Dzisiaj najstarsza córka mówi mi nieraz: Mamo, jak tyś nas gnębiła tą robotą, ale to było dobre. Dzieciom raz się powiedziało, nie było ulgi. Zrobili i lecieli pograć w bal. Nie było komputera i nie było takiej agresji. I było nie do pomyślenia, aby ktoś w szkole napyskował nauczycielowi – wspomina pani Wanda.
Dzisiaj stara się przekazywać młodemu pokoleniu dawne tradycje, zwyczaje. Opowiada o tym, jak kiedyś ludzie żyli. - Mówię dzieciom, że warto dbać o ten nasz Śląsk, przypominać tradycje. Nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej. Nigdzie bym stąd nie wyjechała. Tutaj jest moja praca, moja godka, moja ziemia. Tego nie idzie wypowiedzieć – wzrusza się gawędziarka. Na wielkanocnym stole, jak co roku, położy święconkę z koszyka: chleb, masło, kawałek kiełbasy, sera. Jak mówi, święci się zwykłe potrawy, to, co się jada na co dzień.
 
Bez tradycji się nie da

W minionym tygodniu pani Wanda wraz z Marią Szymiczek, również z klubu Nie Dejmy Sie, opowiadały o Wielkanocy w Przedszkolu nr 2 w Radlinie. Razem z dziećmi zdobiły jajka. – Dlaczego dzieci uczą się o tradycji na zajęciach w przedszkolu? Ponieważ dzisiaj rodzice są zagonieni i coraz mniej czasu poświęcają swoim dzieciom. Podobnie babcie, które często jeszcze pracują. Stąd ważna rola dla przedszkola. Tymczasem tradycje są bardzo ważne, mają przechodzić z pokolenia na pokolenie. Staramy się o to dbać w naszym przedszkolu – mówi Małgorzata Stankiewicz-Mnich, dyrektor Przedszkola nr 2 na Marcelu.

Komentarze

Dodaj komentarz