Śpiąca zmora w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Śpiąca zmora w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Na Śląsku powszechnie wierzono w istnienie zmor, które, sądząc z opisów, zachowywały podobnie do wampirów, bo wysysały krew z ludzi...


Podobno niektórzy potrafili rozpoznać zmorę na pierwszy rzut oka. Niestety, ci wielcy znawcy tematu wcale nie byli w swych opiniach zgodni. Jedni twierdzili bowiem stanowczo, że zmora jest chuda, blada i ma podkrążone oczy, bo przecież nie śpi po nocach, a na dodatek ma paskudny charakter. Inni byli wręcz odmiennego zdania. Uważali, że dziewczyna będąca zmorą jest silna, zdrowa, ma zaróżowione policzki, bo po nocach wypija przecież krew młodych, nieżonatych mężczyzn, a co do charakteru, to różnie bywało... Powszechnie sądzono, że zmorą może być trzecia, piąta, siódma albo dwunasta córka w rodzinie. Co najciekawsze, sama dziewczyna wcale nie musiała o tym wiedzieć!
Sama słyszałam opowieści mówiące o tym, że około północy dziewczyna będąca zmorą traciła przytomność, a z jej ust wyskakiwały mysz, robak lub ćma znacznych rozmiarów, a czasem milutki kotek (koniecznie czarny!). Stworzenie to błyskawicznie znikało, ale wracało po godzinie lub dwóch i wskakiwało z powrotem do ust zemdlonej kobiety, a wtedy ona szybko odzyskiwała przytomność i dochodziła do siebie! Po przebudzeniu nie miała jednak pojęcia, co się z nią przez cały ten czas działo. Zmorami bywały zarówno młode dziewczęta, jak i stare kobiety, ale te ostatnie zdawały podobno sobie sprawę z tego, że nimi są, choć starannie to ukrywały. Za bycie zmorą groziło bowiem wykluczenie ze społeczności, w której się żyło.
Zdarzało się też, że zmorą bywał mężczyzna, ale były to niezmiernie rzadkie przypadki. O takiej relacji pochodzącej z Opolszczyzny wspomina pani profesor Dorota Simonides w swojej pracy "Wierzenia i zachowania przesądne". Zmory, zwane w niektórych rejonach Śląska morami, zaliczano do półdemonów, bo chociaż były ludźmi, posiadały też cechy demoniczne. Powszechnie uważano, że istnieje kilka rodzajów zmór. Jedne dusiły wyłącznie ludzi, a inne także zwierzęta gospodarskie, przez co na przykład konie stawały się narowiste, a krowy traciły mleko lub dawały go bardzo mało . Istniały też zmory drzewne. Wysysały ona wszelkie soki i drzewo z czasem usychało, co często kończyło się śmiercią duszącej go zmory.
Co ciekawe, istniało przekonanie, że jeżeli dziecko urodziło się z dwoma zębami  w dolnej lub górnej szczęce) zapowiadało się na zmorę. Rodzice musieli zwracać na to uwagę i jeżeli dostrzegli taki objaw, dawali niemowlęciu do ssania kawałek drewna. Taki osobnik nie wysysał wtedy krwi ludzkiej, ale soki z drzewa. Ludzie, którzy zetknęli się ze zmorami, podawali przeróżne opisy, choć większość z nich twierdziła, że zjawa przypominała starą, bardzo brzydką kobietę, ale więcej o tym napiszę, omawiając poszczególne relacje. Osoby wtajemniczone (zwano je owczorzami, ale na rzeczy znały się też i baby zielarki) przekazywały wiele sposobów, jak można było zmorę obłaskawić lub ją przepędzić, ale niestety, nie wszystkie z nich skutkowały.
Jeszcze kilkanaście lat temu pewien znajomy astrolog twierdził, że zmory można spotkać także obecnie. Jego zdaniem są to ludzie, których ciało astralne (dusza, duch?) opuszcza w nocy swoją powłokę cielesną i wędruje po świecie. Choć ciało astralne na ogół jest niewidoczne dla oczu osób postronnych, może doznać urazu podobnie jak nasze ciało ziemskie. Stąd podobno biorą się niewyjaśnione zgony we śnie i dziwne obrażenia na ciele osób, które nie były zdolne do opuszczenia łóżka z powodu poważnej choroby. Tłumaczyłoby to to też fakt, że zmora ugodzony przez duszonego często poważnie chorowała.
Drodzy czytelnicy, jeżeli znacie opowieści o zmorach, podzielcie się nimi z nami. Piszcie na adres
egrymel@onet.eu.

Komentarze

Dodaj komentarz