Kazimierz Mikołajec / Dominik Gajda
Kazimierz Mikołajec / Dominik Gajda

 

Rozmowa z Kazimierzem Mikołajcem, trenerem drużyny Basket ROW Rybnik.



Zakończyliście sezon na siódmym miejscu w rozgrywkach Basket Ligi Kobiet. Jest Pan zadowolony z takiego wyniku?
Zakładaliśmy ambitnie, że awansujemy do pierwszej szóstki. Nie udało się. Niewiele zabrakło. Bilans meczy wyjazdowych po zwycięstwach w Gorzowie Wielkopolskim i w Polkowicach mieliśmy na poziomie drużyn z czołówki, czyli Artego Bydgoszcz i Energi Toruń. Niestety u siebie wygraliśmy tylko mecze z tymi drużynami, z którymi później graliśmy w drugiej fazie. Wobec tego mimo że większość pozostałych spotkań była wyrównana, nie udało się rozstrzygnąć ich na swoją korzyść. Tego jednego zwycięstwa zabrakło, żeby awansować do pierwszej szóstki.
Gdzie szukać przyczyn? Co zadecydowało, że zakładanego celu nie udało się osiągnąć?
Zabrakło stabilizacji, równej formy. Jeżeli można to tak określić graliśmy bardzo sinusoidalnie. Dobre mecze przeplataliśmy słabszymi. Zabrakło takich zawodniczek, które prezentowałyby przez cały sezon bardzo wyrównaną formę. Zabrakło również dobrej zawodniczki na pozycji jeden, czyli rozgrywającej. Agnieszka Kułaga, która miała taką rolę pełnić, jej nie pełniła. Z konieczności była nią Agata Gajda, która musiała przejąć tą rolę, a nie miała możliwości, żeby ten ciężar w stu procentach udźwignąć. Na pewno też kontuzja Agnieszki Makowskiej, jaką odniosła u progu sezonu była takim decydującym momentem. Agnieszka miała być podstawową zawodniczką. Tymczasem nie zagrała ani minuty.
Chyba więcej spodziewał się Pan po koszykarkach zza oceanu. Rebecca Harris i Markel Walker też grały nierówno.
Rebecca jest bardzo nierównym graczem i oprócz takich spotkań jak w Gorzowie, gdzie zagrała fenomenalnie, miała mecze bardzo słabe i było ich dosyć sporo. Nie polegało to na tym, że nie mogła sobie znaleźć miejsca, czy nie miała pozycji rzutowych i nie była w stanie funkcjonować na boisku, ale problem polegał na tym, że brakowało skuteczności. To zresztą był problem całej drużyny. Mieliśmy oprócz braku na pozycji jeden, nie mieliśmy takich pewnych, stabilnych strzelców, a przecież o to chodzi w koszykówce, żeby zdobywać punkty.
Z czego, oceniając miniony sezon, jest Pan zatem zadowolony?
Możemy mówić o sukcesach, jakimi na pewno były zwycięstwa w Gorzowie, w Polkowicach z Mistrzem Polski, a oprócz tego miły akcent na koniec – awans do Final Four Pucharu Polski. Myślę, że odnieśliśmy sukces na innej zupełnie płaszczyźnie. Otóż zakończyliśmy ten sezon dobrze organizacyjnie. Przede wszystkim ważne jest to, że finansowo ten sezon jest zbilansowany i nie mamy żadnych zobowiązań po jego zakończeniu, więc spokojnie możemy myśleć o tym, co będzie dalej.
Dla kibiców najważniejsze jest to, że koszykówka na wysokim poziomie w ogóle wróciła do Rybnika.
Tak, bo trzeba brać pod uwagę w jakich okolicznościach ten klub w ubiegłym roku był organizowany i to, że skład był budowany w ostatniej chwili. To, że ten skład miał być zupełnie inny, ale ze względu na czas i środki nie mogliśmy pozyskać części zawodniczek.
Już w trakcie sezonu głośno Pan mówił, że awans do play-off tylko sześciu zespołów jest nieporozumieniem. Czy coś się zmieni w tej materii?
Rozmawialiśmy na ten temat w Koninie przy okazji Final Four Pucharu Polski. Myślę, że ten system na pewno się nie utrzyma zwłaszcza, że jest wielce prawdopodobne, że w przyszłym sezonie będzie 12, a nawet 14 drużyn, więc ten system absolutnie nie może się utrzymać. Przy normalnym systemie, my w tej chwili bylibyśmy w play-offie. Teraz są tam cztery drużyny.
Wiadomo już jakie zmiany kadrowe czekają zespół Basket ROW Rybnik przed następnym sezonem?
Myślę, że w tej chwili za wcześnie na konkrety. Mamy opracowaną strategię, jak ten skład zbudować i będziemy dążyć do tego, żeby pozyskać trzy zagraniczne zawodniczki: przede wszystkim rozgrywającą oraz na pozycję trzy i pięć, czyli centra. Do tego musimy pozyskać i postarać się, żeby zagrały dwie polskie zawodniczki z górnej półki. Z tego składu, póki co, chcielibyśmy, żeby została Agata Gajda, jako druga jedynka, Martyna Stelmach i Justyna Zielonka. Póki co mówię, bo to wszystko może się jeszcze zmienić. To będzie też zależeć też od budżetu, jakim będziemy dysponowali.
O co zatem zagracie?
Myślę, że i nam i kibicom znudziła się już ta gra na pozycjach siedem i osiem i nadszedł czas w Rybniku, żeby spróbować awansować do tej pierwszej szóstki, a jeżeli uda się to wszystko, co chcemy zrobić i w sensie organizacyjnym i finansowym i uda się pozyskać zawodniczki, o których myślimy, to myślę, że trzeba będzie walczyć jeszcze troszeczkę wyżej. W sporcie zawsze trzeba sobie stawiać wysokie, ambitne cele, ponieważ bycie ciągle średniakiem i działanie na zasadzie minimalizmu i ciągle usprawiedliwianie różnych sytuacji jest pozbawione sensu.

Rozmawiał: Arkadiusz Kuta

Komentarze

Dodaj komentarz