Okrąglak. Tu w czasach PRL-u odbywały się najlepsze zabawy / Adrian Karpeta
Okrąglak. Tu w czasach PRL-u odbywały się najlepsze zabawy / Adrian Karpeta

 

Było trochę śmiesznie, trochę strasznie. Jedno nie ulega wątpliwości: jest co wspominać.


W Rybniku niełatwo wytyczyć trasę spaceru śladami PRL-u, bo budynki z tamtych czasów są mocno porozrzucane po mieście. Trudno spacerować szlakiem wydarzeń, gdyż strajki 1956 czy 1970 roku raczej omijały centrum. Ciężko byłoby wybrać się szlakiem pochodów pierwszomajowych, bo one też zmieniały trasy. Nie ma się też co porywać na spacer śladem pomników z owych lat (w Niedobczycach na przykład stał bardzo ładny pomnik generała Karola Świerczewskiego), bo monumenty zostały zwalone z cokołów.
 
 Sukcesy milicji
 
Spróbujmy jednak. Naszym przewodnikiem jest Piotr Polak z oddziału PTTK, który poprowadził niedawno wycieczkę właśnie takim sentymentalnym szlakiem. Ślady PRL-u odnajdujemy na przykład w obecnej bazylice pw. św. Antoniego. To tutaj zbierała się młodzież, która nie podobała się ówczesnej władzy. Z końcem lat 50. milicja rozbiła tu dwie grupy młodzieżowe, Ognisty i Czarny Krzyż. – Żadna nie miała nic wspólnego z historiami kryminalnymi, chyba tworzyli je po prostu zblazowani młodzi ludzie... A MO miała na koncie sukces: rozbicie dwóch band – mówi Piotr Polak.
Są jednak wspomnienia prawdziwych przestępstw. W latach 60. włamano się do zakładów mięsnych, które mieściły się przy ulicy Żorskiej, w miejscu dzisiejszego Tesco i Media Markt. Ukradziono milion złotych. Złodzieja zatrzymano dwa dni później, miał przy sobie już tylko 450 tysięcy złotych. Nadmieńmy jednak, że zwykli ludzie szukali pomocy na milicji. Na przykład kierowca autobusu, który miał kurs do miejscowości Piece, był wzburzony, że pojazd jest przeładowany. Podjechał więc na komisariat, żeby mundurowi zrobili z tym porządek. Funkcjonariusze sprawdzili bilety, wszyscy obywatele je mieli, więc kierowca musiał ruszać dalej.
 
Przewodnia siła...
 
Najważniejsza była wtedy partia. Jeśli chodzi o zakłady pracy, to w 1952 roku najwięcej członków, bo aż 752(!), było w hucie Silesia! Blisko plasowała się kopalnia Rymer, która miała z kolei wielu kandydatów. Otrzymanie partyjnej legitymacji wiązało się już z konkretnymi profitami. – Zapisując się do partii, narażałem się na to, że sąsiedzi będą wytykali mnie palcami, że do kościoła będę jeździł dwie parafie dalej, ksiądz na kolędzie będzie mówił, że jestem komunistą. Ale z drugiej strony miałem pierwszeństwo w dostępie do mieszkań, mogłem szybciej załatwić różne rzeczy w urzędach, dostać paszport, książeczkę walutową, łatwiej było pojechać za granicę z Orbisem – opowiada Piotr Polak.
Dom partii mieścił się w budynku, w którym obecnie funkcjonuje bank – naprzeciw kościoła pw. św. Antoniego, który wtedy oczywiście jeszcze nie miał rangi bazyliki. Niektórzy mówią, że było to celowe, złośliwe zagranie ówczesnych władz. – Brat mojego dziadka, kiedy za bardzo się rozweselił, śpiewał piosenkę ze słowami "Zbudujemy naszej partii domek śliczny i zrobimy z tego domku dom publiczny" – opowiada Piotr Polak. Do tego budynku każdy mógł przyjść, zapytać się, pożalić się. W zamian dostawał propozycję przystąpienia do partii. Wiele osób wypisywało deklaracje i na tym się kończyło. Powody były różne. – Dzielnicowy ciągle czepiał się na przykład znajomego rodziców. Poradzono temu człowiekowi, by zapisał się do partii. Został kandydatem na kandydata i już miał święty spokój – opowiada przewodnik.
 
Co kto jadł?
 
MieszkańcyRybnika lubili... ryby! Miasto zajmowało pierwsze miejsce w Polsce pod kątem wielkości spożycia ryb, głównie morskich. Statystyczny obywatel zjadał 13,5 kg ryb rocznie przy średniej krajowej 4,5 kg. Miejski Handel Mięsem zanotował w latach 50., że w Boguszowicach sprzedawano najwięcej płucek, w Chwałowicach wątróbek, a w samym Rybniku nerek! Nie szła natomiast konina, a sklep, którą ją oferował, zlikwidowano w 1962 roku. Wszyscy pamiętają również czekoladową dziuplę, czyli sklep ze słodyczami w pobliżu teatru.
 Smak PRL-u to również woda sodowa z sokiem malinowym z saturatora. W soku zawsze pływały osy, kubki myto, jak myto... Najlepszy saturator był ponoć na placu Wolności. Szklanka zwykłej wody kosztowała 50 groszy, z sokiem złotówkę. Na dworcu kolejowym sprzedawali za to zawsze najlepsze ciemne piwo. – Uwielbiałem jechać z rodzicami pociągiem do Rybnika. Mój tata nie przepadał za ciemnym piwem, mama też nie, za to ja tak! I zawsze rodzice kupowali pół szklanki dla mnie. Dzisiaj za takie praktyki rodzicom odebrano by prawa rodzicielskie – śmieje się Piotr Polak.
 
Okno na świat
 
Mieliśmy swoje okno na świat, pierwszy salon Empik, gdzie była nie tylko prasa z demoludów. Dzięki współpracy miasta z Saint-Vallier trafiały tutaj również pisma francuskie pisma. Zdarzało się nawet, że można było poczytać... "Washington Post"! Największą popularnością cieszyły się magazyny poświęcone wyposażeniu wnętrz! – W tej naszej klockowatej rzeczywistości przynajmniej wnętrza naszych mieszkań się różniły – mówi Piotr Polak. Z luzem kojarzył się również okrąglak. Budynek cechu oddano do użytku 25 kwietnia 1974 roku. Była tu sala balowa na 450 osób! To tutaj w latach 70., żeby dostać się na sylwestra, trzeba było mieć znajomości!
Wzięcie miały także zabawy karnawałowe, jakie organizowano jeszcze na początku lat 80., ale w owych czasach okrąglak był mekką młodzieży. Zamiast na lekcje, wybierano się właśnie tutaj. Okrąglak miał zasadniczą zaletę: bardzo szybko można tu było dotrzeć ze szkoły. – Była coca-cola i nieśmiertelna gra w paczkę zapałek. Przychodziło się z gitarami, tu powstawały piosenki. I tak do mijał czas do godziny 12-14. Milicja goniła młodzież do szkoły, ale nie zdarzyło się, żeby któryś z funkcjonariuszy t wszedł do okrąglaka. Dlaczego? Nie wiem. Pytali nas za to np. pod teatrem, dlaczego nie jesteśmy na zajęciach – wspomina Piotr Polak. Takim kultowym miejscem był również Śmierdziel, czyli lokal na terenie teatru. Rybniczanie z sentymentem wspominają też lokale Ćwiek, Hades i Aligator.
 
Teraz Rudy
 
Przed nami kolejny spacer z cyklu "Przewodnik czeka... w Rybniku". Tym razem wycieczka odbędzie się w niedzielę, 16 marca, zbiórka o godzinie 12.30 na placu Wolności. Pod wodzą przewodnika Piotra Polaka wyruszymy do parku Rudach, zahaczając po drodze o Stodoły. Zalecane jak zwykle dobry humor i dobre buty. ˜– Ale uspokajamy, że nie przewidujemy marszu pieszo aż do Rud – zapewniają pomysłodawcy przedsięwzięcia. Akcję "Przewodnik czeka...w Rybniku" organizują Koło Przewodników Turystycznych przy oddziale PTTK w Rybniku wspólnie z magistrackim wydziałem promocji i informacji oraz serwisem Zapomniany Rybnik pl.
 
 

Czy wiesz, że...
- W Rybniku był pierwszy w Polsce jubiler na kółkach (sprzedawał m.in. radzieckie budziki) oraz kiosk z rybami.
- Narodowy Bank Polski napisał skargę do Ministerstwa Finansów na rybniczan. Że nie szanują pieniędzy. W samym 1957 roku zniszczyli 1 mln 100 tysięcy banknotów! Był to rekord w skali kraju. Może dzięki rybniczanom zlikwidowano nominały o wartości 2, 5 i 10 zł i wprowadzono bilon?
- W 1957 roku w Boguszowicach oddano do użytku najnowocześniejszą izbę porodową w południowej Polsce.
- W 1962 roku huta Silesia rozpoczęła produkcję lodówek, zamrażarek, wirówek i pralek.
- W 1964 roku w mieście zamontowano pierwsze lampy sodowe. Był to dar huty Silesia oraz kopalń.
- W 1967 roku huta Silesia jako pierwszy zakład w Polsce uruchomiła kolonie zimowe dla dzieci.
- W 1957 roku w powiecie rybnickim były 33 telewizory: pięć w samym Rybniku, 16 w okolicznych wsiach, a 12 w pozostałych miejscowościach.
- W latach 60. w Rybniku było 2,5 tysiąca kołchoźników.
- W 1962 roku w Rybniku było 117 prostytutek. Pięć było w wieku do 17. lat, 32 w wieku od 18 do 20 lat, a 21 kobiet miało od 30 do 48 lat.


 

1

Komentarze

  • rybniczok przewodnia sila 15 marca 2014 10:20Nikomu nie ublirzam ,ale co maja teraz powiedziec ci co niemieli tych czerwonych ksiazek,czerwono banda zeslabla abo byla nie dorobiono,rymer najpierw byla siwka,a potem czerwono wbijali co drugimu ta gupota.

Dodaj komentarz