Panna utopcwna w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Panna utopcwna w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Jeżeli wierzyć opowieściom, to na zabawach tanecznych bywały nie tylko utopce, ale także ich córki. I dwie z nich ponoć przypłaciły życiem ciągotki do ludzi...


Kiedyś razem z tatą i babcią odwiedziłam krewnych w Maciejkowicach (dziś dzielnica Chorzowa). W domu zastaliśmy ciotkę Bertę i jej męża Stanika, ale babcia zapytała o  wujka Francika, bo go nie było. – Kaj by tyż mogł być mój roztomiły braciszek? No, przeca na zolytach u utopców! – zaśmiała się ciotka Berta. Wtedy ja wtrąciłam się do rozmowy dorosłych i zapytałam, co tam wujek robi. Nie uszło też mojej uwadze, że tato wymienił porozumiewawcze spojrzenie z ciotką, a potem odpowiedział mi najspokojniej w świecie, że wujek poszedł na ryby. Wieczorem wujek Francik wrócił z wiaderkiem pełnym płoci i okoni. Złowił nawet jednego karaska, ale moje pytania o utopce zbył mruknięciem, że ciotka Berta mi jakichś głupot nagadała.
Co było przyczyną jego niezadowolenia, dowiedziałam się później. Otóż wujek Franciszek obawiał się wtedy, że ciotka Berta opowiedziała mi o jego przygodzie sprzed lat. W młodości Francik nie wylewał za kołnierz i często wracał z zabawy, będąc pod wpływem alkoholu. Tamtej nocy pożegnał się z kolegą na rozstajach i raźno ruszył w kierunku swojego domu. Droga prowadziła skrajem lasu. Była połowa sierpnia, a po rozgwieżdżonym niebie sunął księżyc w pełni, więc wąska, piaszczysta ścieżka była widoczna jak na dłoni. Nagle młodzian w coś się zaplątał i potknął. Na ziemi leżała kolorowa chusta, jaką dziewczyny okrywały plecy. Schylając się po nią, zauważył, że w oddali mignęła wysoka kobieca postać w ciemnej spódnicy i jasnej koszuli, na którą spływał ciemny warkocz.
Dziewczyna nie zareagowała na wołanie, więc postanowił ją dogonić i oddać zgubę. Tymczasem nieznajoma skręciła w stronę pobliskiego stawu i zniknęła za krzakami. Francik podkradł się na palcach, żeby podglądnąć, co ona tam może robić. Zobaczył wtedy, że śledzona przez niego młoda kobieta już zdążyła rozebrać się do naga i brodząc, coraz głębiej zanurzała się w wodzie. Jej jasną, oświetloną księżycem postać wyraźnie było widać na tle ciemnych zarośli. Wtedy Francik postanowił spłatać jej figla i schować ubranie. Odwrócił głowę i rzucił okiem w stronę, gdzie powinno się ono znajdować, ale tam leżała tylko kupa gnijących liści! Kiedy ponownie spojrzał na młodą kobietę zażywającą nocnej kąpieli, skamieniał z przerażenia. W płytkiej wodzie taplał się mały, obrzydliwy, zielony stworek, klaskał w ręce i śmiał się do rozpuku! Podobno wujek Francik nie pamiętał, ani jak dotarł do domu, ani kiedy zgubił chustkę, którą zamierzał zwrócić owej tajemniczej damie!
Kiedy żyła jeszcze jego matka, często wspominała o tym, że nigdy wcześniej nie widziała swojego syna tak przerażonego, jak owej nocy! Nie wyjaśniło się też, kogo wujek Francik tak naprawdę spotkał: utopka czy może utopculę? Jeżeli wierzyć licznym opowieściom z okolic, z których pochodzili ciotka Berta i wujek Franciszek, to na zabawach tanecznych bywały tam nie tylko utopki, ale także ich córki. W pewnej wsi na zabawę taneczną przychodziły dwie urodziwe siostry. Jedna była brunetką, a druga blondynką. Zakochało się w nich dwóch braci. Młodzieńcy zauważyli, że dziewczyny zawsze znikają przed północą, więc zaproponowali, że je odprowadzą, ale one się nie zgodziły. Następnym razem fortelem przytrzymali je aż do godziny trzeciej nad ranem, bo przestawili zegar. Kiedy niebo pojaśniało dziewczyny zaczęły płakać, że ojciec pogniewa się na nie, bo nie dotrzymały słowa.
Bracia wyszli z nimi przed karczmę, a dziewczyny podążyły pospiesznie nad pobliski staw. Tam oznajmiły swoim adoratorom, że są córkami utopca. Powiedziały, że ojciec groził im śmiercią, jak jeszcze choć raz pójdą między ludzi. – Jeżeli woda w stawie zabarwi się na czerwono, to wiedzcie, że już po nas! – powiedziała starsza z dziewczyn, a potem obie zniknęły w głębinie.
Niestety złe przeczucia utopcówien się spełniły!

Komentarze

Dodaj komentarz