Stanisław Kałuża gra w skata od ponad 60 lat / Adrian Karpeta
Stanisław Kałuża gra w skata od ponad 60 lat / Adrian Karpeta

 

Rozmowa ze Stanisławem Kałużą, prezesem Okręgu Rybnickiego Polskiego Związku Skata, prezesem klubu Sambor Silesia Rybnik, sędzią.

 


Od jak dawna gra pan skata?
Od ponad 60 lat. Zaczynałem jako małe dziecko, siedząc na kolanach taty, który podczas każdej uroczystości rodzinnej zawsze wygospodarował trochę czasu, żeby urządzić turniej skata. Koledzy taty robili tak samo.
 
Podobnie było w rodzinach wielu moich znajomych, słyszałam zresztą, że w skata gra się w niemal co drugim śląskim domu. Być może, skoro jedna ze sportowych gazet oszacowała, że w naszym kraju jest około miliona(!) miłośników rajcowania, którzy polują głównie oczywiście na granovera.
Gra jest bardzo popularna, aczkolwiek tylko niewielki procent jej miłośników należy do PZSkat., który liczy około 1700 osób, a obejmuje Pomorze, Kaszuby, Wielkopolskę, Opolszczyznę i Górny Śląsk. Większość członków jest tu, na Górnym Śląsku. Dodam, że kiedy powstawał związek, a było to w listopadzie 1984 roku, w rejonie rybnickim istniało 36 klubów. Obecnie w okręgu mamy 15 sekcji i klubów oraz 198 zrzeszonych zawodników. Turnieje klubowe i sekcyjne rozgrywamy co tydzień, a okręgowych, w ramach Grand Prix, w tym roku będziemy mieli sześć. Najbliższy odbędzie się 23 marca w lokalu Bireria w Chwałowicach, a kolejny 6 kwietnia w restauracji Rogowa w Stanowicach. Tam gospodarzem będzie akurat Sambor. Każdy może się zgłosić, niezrzeszeni oczywiście także. Przeciętnie w turnieju uczestniczy 100-110 osób.
 
W skata grają także kobiety. Czy jednak jakaś należy do związku?
Oczywiście, ale jest ich mało. W naszym okręgu mamy cztery zrzeszone panie, chcemy je honorować, więc dla nich składki są niższe. Niestety, w naszych szeregach jest też bardzo mało juniorów. Większość członków i w ogóle uczestniczących w turniejach stanowią ludzie w średnim i starszym wieku, więc bardzo byśmy się cieszyli, gdyby przybyło nam trochę narybku. Stąd zapraszamy młodzież, zwłaszcza że skat to świetna gra dla osób w każdym wieku, która uczy logicznego myślenia, rachunku prawdopodobieństwa, koncentracji, taktu i kultury, wyrabia ponadto nawyk obserwowania tego, co dzieje się wokół, choć talia do gry liczy tylko 32 karty.
 
No właśnie, do brydża jest ich 20 więcej. Mówi pan o takcie i kulturze, ale ja dobrze wiem, że przy skatowym stoliku nietrudno o kłótnię. Nieraz wystarczy, że ktoś za długo myśli przy licytacji.
Ach, zdarza się oczywiście, że gracze się pokłócą, i to nieraz do tego stopnia, że sędzia musi interweniować. M.in. dlatego mamy żółte i czerwone kartki, aczkolwiek ja używam ich raczej rzadko. Wychodzę z założenia, że na początku turnieju trzeba podać informację na temat regulaminu i zasad, co jest ważne w przypadku zwłaszcza niezrzeszonych, bo w ich kręgach różnie się gra, różnie zapisuje itd. Lepiej więc wszystko wyjaśnić sobie wcześniej. Gramy dwie, trzy lub cztery serie po 24, 36 lub 48 rozdań – zależnie od rangi zawodów.
 
Skat, nazywany nierzadko śląskim brydżem, to trudna gra. Na jakim poziomie grają nasze kluby?
Pierwsza liga liczy 20 drużyn, z naszego okręgu są wśród nich Asy Żory, Wisus Żory i Forteca Świerklany. Potem mamy dwie drugie ligi, czyli grupę A i B. Od nas gra tam 10 zespołów, w tym Sambor, który spadł po raz pierwszy w historii dwa lata temu, teraz będzie nadrabiał. No i jest jeszcze osiem zespołów w lidze trzeciej. Sezon trwa praktycznie cały rok, bo zaczynamy w styczniu, a kończymy w grudniu. Lipiec i sierpień to odpoczynek.
 
Jest pan sędzią, ale i graczem. Jak pan godzi jedno z drugim?
To nic trudnego. Wszystko zależy głównie od doboru ludzi, którzy pomogą, a wtedy spokojnie można zagrać i w turnieju klubowym, i okręgowym.
 
A co żona na to, że w każdy czwartek z powodu turnieju znika pan po południu i wraca  wieczorem?
Żona nie interesuje się skatem, ale dotąd nie zgłosiła votum separatum, aczkolwiek lubi pograć w remika.
 
Jak wy, gracze, mówicie o sobie? Skaterzy czy skaciorze?
Werner Mandera, były prezes Okręgu Śląsk Południe, który obejmuje Wodzisław, Racibórz oraz okolice, używał obu określeń. Moim zdaniem jesteśmy skaciorzami.

 

 

 
PS Drodzy Czytelnicy! Od przyszłego wydania w "Nowinach" kącik skatowy!

 
 

Stanisław Kałuża...
...(rocznik 1939) pochodzi z Czyżowic, jest absolwentem Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej, przez całe zawodowe życie (40 lat) związany był z Hutą Silesia. Ma żonę Cecylię. Od 1964 roku mieszka w Rybniku. Od 1986 roku jest i prezesem Okręgu Rybnickiego PZSkat., i prezesem klubu Sambor Silesia, który niegdyś miał w nazwie tylko Silesię.

 

3

Komentarze

  • sceptyk Do Redakcji 12 marca 2014 09:24Zatem przy najbliższej okazji (ale to może porwać) podrzucę te karty do redakcji.
  • redakcja Odpowiedź redakcji 06 marca 2014 10:28Można przekazać, oczywiście, będziemy wdzięczni, zwłaszcza że napiszemy także o rodzajach kart, bo jest ich wiele. Pozdrawiamy
  • sceptyk pytanie 05 marca 2014 18:05Mam kilka (6 czy 8) kompletów kart do skata? czy można Wam to jakoś przekazać?

Dodaj komentarz