Hubert Mojżesz przy kopalni Ignacy w Niewiadomiu / Dominik Gajda
Hubert Mojżesz przy kopalni Ignacy w Niewiadomiu / Dominik Gajda

Dzisiaj pan Hubert wyznaje trzy najważniejsze zasady: wierność rodzinie, Śląskowi i Hojmie – tak mieszkańcy Niewiadomia do dzisiaj nazywają kopalnię Ignacy. Pan Hubert pamięta radość ludzi po zakończeniu drugiej wojny światowej, jak bez wypłaty pracowali przy uruchomieniu gruby. Pamięta ich radość, jak ruszyły pierwsze wagony z węglem. – Wtedy do pracy szło się z radością. Kopalnia dawała pracę wszystkim, utrzymanie całym rodzinom. Dzisiaj ludzie pracują ze strachem, bo są niestety niepewni swej przyszłości – mówi Hubert Mojżesz.

Ojciec i syn

Pisze po śląsku wiersze i umieszcza je na portalu Ślońsko Godka. Ma na swoim koncie prawie 90 utworów. O kopalni pisze tak: "Ta naszo Gruba, Hojma sie zwała, wszystkim robota dycki dowała. Robota była, na chlyb stykało, we familoku sie tyż miyszkało. Kożdy mioł chlywik, świnioka chowoł, Jak dobrze pojod, to i fedrowoł. No a po szychcie to się siodało przed familokym i w szkata grało". Tak pisze Hubert Mojżesz, który od małego jest związany z górnictwem.

Wychował się w familokach w Niewiadomiu (dzisiaj już nieistniejących). Do kopalni pierwszy raz zjechał wraz ze swoim ojcem. Miał wtedy 11 lat. Było to w wigilię Bożego Narodzenia 1946 roku. Bardzo ten pierwszy zjazd przeżył. Jedna karbidka z trudem oświetlała podziemia. Co chwilę obijał głowę o skały. – Ale było to do mie coś bardzo piyknego. Ojciec zostawił mnie samego, bo musiał iść do swoich obowiązków. Zostałem przy pompie sam, bez światła, i mimo że się bałem, bardzo mi się to podobało – wspomina pan Hubert.

Uczeń jak pracownik

Od tej chwili pokochał górnictwo. Wybrał naukę w klasie elektrycznej w szkole górniczej, która istniała przy kopalni Rymer. Już jako uczeń był traktowany jako pracownik. – Przyszła Barbórka i jako 15-letni bajtel dostołech sztwierciok gorzołki, żymła, woszt i paczka cygaretow. Ojciec skorzystoł, bo mioł dwa sztwiercioki – śmieje się Hubert Mojżesz. Jego ojciec, Franciszek Mojżesz, do dzisiaj jest dla niego największym autorytetem. Pochodził z Pszowa. Brał udział w pierwszej wojnie światowej, służył w marynarce, walczył w powstaniach śląskich, potem za robotą jeździł po Europie. Znał trzy języki: francuski, polski i perfekcyjnie niemiecki.

Najchętniej jednak rozmawiał po śląsku. Grał na kilku instrumentach. – To był typowy Ślązak. Od małego uczył mnie o Śląsku. Jako powstaniec był zawiedziony wynikiem powstań, bo on chciał takiego Ślonska, kery by był rządzony przez Ślązaków. Pamiętam, jak podczas frontu siedzieliśmy w piwnicach naszego familoka. Kiedy ojciec zobaczył pierwszego Rusa, powiedział: Chopy, to ni ma ta Polsko, na kiero my czekali – wspomina pan Hubert. Wciąż ma przed oczami swojego tatę, jak gra na harmonijce zwanej winerką. Dzisiaj ten instrument jest zapomniany. – Ojciec rozciągał ją na całą szerokość, podczas gry przekraczał i dalej grał – dodaje rybniczanin.

Baba w doma

Kiedy pan Hubert się ożenił (jego żona Stefania, z domu Mika, urodziła się w Marklowicach), ojciec powiedział mu, że baba mo być w doma. – Coś ty je za chłop, jak ty rodziny nie umisz utrzymać – mówił do syna. No i Hubert Mojżesz pracował. Przepracował w kopalni 23 lata. W 1973 roku w rydułtowskiej szkole górniczej potrzebowali nauczyciela elektronika-automatyka. – Zaproponowali mi, abym uczył dwa razy w tygodniu. Potem jednak chcieli, abym został na stałe. Wahałem się, ale za mnie zdecydował dyrektor kopalni. Pewnego dnia przyszedłem na roboty, chciałem pobrać znaczek, a tu usłyszałem, że pracę mam w szkole – opowiada o swoim życiu pan Hubert.

Ze szkoły oddelegowali go do Pedagogicznej Szkoły Technicznej w Gliwicach. Uczył się eksternistycznie. Ukończył studium nauczycielskie. – W 1984 roku poszedłem na emeryturę ze szkoły. Ale po wakacjach otrzymałem propozycję, aby dalej uczyć. Tak przepracowałem jeszcze 16 lat jako nauczyciel dochodzący. Mam więc równo 50 lat pracy. Zaczynałem 1 września 1950 roku, a skończyłem ostatniego sierpnia 2000 roku – dodaje emerytowany nauczyciel.

Strach, nie radość

Razem z żoną wychowali troje dzieci, doczekali ośmiorga wnuków (najstarszy ma dzisiaj 33 lata) i trzech prawnuków. Hubert Mojżesz z niepokojem patrzy na dzisiejszy świat. Pamięta, jak kiedyś ludzie szli na kopalnię czy do szkoły, to wszyscy szli na wesoło. Dzisiaj idą ze strachem, bo może okazać się, że już są zwolnieni. Boją się o przyszłość. – Ja urodziłem się na familokach. Kożdy mioł wtedy zegrodka, pole, chlywik, chowoł świnia, kury koza. Dwa razy do roku było świniobicie. Ludzie mieli czas siąść, porozmawiać. Były to inne czasy – wzrusza się pan Hubert.

Dzisiaj pęka mu serce na widok zrujnowanej kopalni Ignacy. Hoyma przez wiele lat kwitła. Była matką dla tysięcy ludzi. "Jejkowiany na kołach pyndalowali, Z Radzijowa piechty chodzili, Siwka (Rymer) omijali, bo Hoymie wierni byli" – pisze w swoim wierszu po śląsku pan Hubert. Należy do koła emerytów SITG kopalni Ignacy, które niedawno obchodziło 10-lecie powstania. Dzisiaj koło liczy 43 osoby, ale przewinęło się przez niego blisko 80 emerytów. Kilka dni temu koło zorganizowało Gwarki. Jak zwykle nie zabrakło śląskich wierszy pana Huberta.

90 wierszy po śląsku napisał już Hubert Mojżesz. Emerytowany górnik i nauczyciel umieszcza swoje utwory na portalu Ślonsko Godka

Dekalog Ślonzoka i tego siy trzimcie
Joch je Ślonsk, twoja Łojcowizna, s tyj ziymi żeś wyros. Takim, jakim żeś jest, po Pon Bóczku mie zawdziynczosz.

1. Niy bydziesz pszoł żodnej ziymi bardzij niż Ślonsku.

2. Niy bydziesz łużywoł nazwy Ślonsk dlo swojij kariery i chwały.

3. Pamiyntej, abyś za Ślonsk łoddoł, kiej bydzie trzeba, szczyńści swoji, no i życi.

4. Czcij Ślonsk, Łojcowizna Twoja, jak Matka i Łojca.

5. Wrogom niy dej Ślonskowi łubliżać.

6. Pamiyntej, Ślonzok musi być honorowy, niy może być tchorzym, fałszywy ani kabociorzym.

7. Łunikej zdrajcow Norodu Ślonskigo.

8. Dycki i wszyńdzi godej śmiało, żeś Ślonzok, a Autonomijo siy Ślonskowi noleży.

9. Niy dopujść, by wontpiono we Ślonsk.

10. Niy pozwol, by łubliżano Ślonskowi, poniżajonc jego dorobek, bogactwo naturalne, łuczciwojść i zasłogi dlo Łojczyzny.

Bydziesz miyłowoł Ślonsk zarozki po Pon Bóczku.

Bydziesz pszoł Ślonskowi bardzij niż siebie samymu.

 

3

Komentarze

  • Ulka Ślonsk we sercu u Huberta 27 stycznia 2014 00:17Hubercie pjyknie żeście to wszysko łopowjedzieli ,czytom sam cołki wasze życi,z wnuków łuciecha mocie i prawnuki już z wami,mono razym na te narty pojedziecie,bo tera po tych 50 latach roboty se dychnyć mogecie,a tera tyż musicie spisać wasza historyjo do potomnych i na SG dać,artykuł sie pjyknie sam czyto,pozdrowjom pjyknie
  • J.S. a teraz J. W. Prawda to piękna. 13 grudnia 2013 16:33Pięknie to Hubercie wspominasz, Przecież ja ciebie znam i wiem ze tak to wszystko było, razem chodziliśmy do Podstawówki i ptem wyjechałam z rodzicami.Pozdrawiam.
  • Rudolf Paciok.u1n3s3Y8 Serce rosnie. 04 grudnia 2013 17:08Drogi Hubercie - jak czytom - tukej w tej Warszawie taki JAK TWOJI - wypowiedzi w NOWINACH - to serce rosnie i ni ma mi zol sie starzec.

Dodaj komentarz