Uczestnicy konferencji: Wojciech Glensk (SONŚ), Jzef Kulisz (Danga), Krzysztof Gawliczek (SONŚ) / Archiwum
Uczestnicy konferencji: Wojciech Glensk (SONŚ), Jzef Kulisz (Danga), Krzysztof Gawliczek (SONŚ) / Archiwum

Potrzeba systematycznej, uporządkowanej wiedzy o śląskiej mowie, o historii Śląska. Potrzeba porządnie opracowanego słownika śląskiego, potrzeba podręczników. A tego w szkołach nie ma i nie będzie, jeśli państwo polskie nie pomoże w ochronie śląskiego dziedzictwa i śląskiej mowy.

W minionym tygodniu już po raz kolejny Ślązacy pojechali do Warszawy, aby wziąć udział w konferencji zatytułowanej "Europejskie i regionalne instrumenty ochrony języków zagrożonych". I chociaż i tym razem w dyskusji głosy były podzielone, to jednak znaczna część uczestników stwierdziła, że z godką śląską trzeba coś zrobić. I nie tylko ze śląską, bowiem z cienia wychodzi również mowa podhalańska, kurpiowska czy nawet warmińska.

Kropla drąży skałę

Po raz pierwszy w gmachu Sejmu został także zaprezentowany język wilamowicki, którym posługuje się na co dzień zaledwie 70 osób. - Od poprzednich tego typu spotkań widać, że jest jakiś postęp w dyskusji. Po prostu kropla drąży skałę – podsumował dyskusję w Warszawie dr Jerzy Kulisz ze stowarzyszenia Danga.

Pierwsza część konferencji poświęcona była standardom ochrony języków zagrożonych, sukcesom oraz problemom związanym z rewitalizacją języka kaszubskiego, jidysz i języka karaimskiego. Druga część poświęcona była językowi i kulturze Wilamowic oraz ochronie ginących dialektów. Trzecia część dotyczyła próby podjęcia działań wobec języków nieuznanych i nieobecnych w polskiej polityce językowej, gdzie głównie skupiono się na języku śląskim. Swoje wystąpienia na temat śląskiej mowy wygłosili prof. dr hab. Bogusław Wyderka, dr hab. Katarzyna Kłosińska, dr hab. Roman Szul, dr hab. Jolanta Tambor oraz prof. dr hab. Grzegorz Janusz.

Godka to więcej niż dialekt

W tej trwającej już kilkanaście lat i przybierającej na sile dyskusji o języku śląskim czy też gwarze trudno jest znaleźć jakieś nowe argumenty, dlatego też wielu obserwatorów odnosi wrażenie, że praktycznie dyskusja ta stoi w miejscu, dodatkowo blokowana z powodów politycznych. Wspomniał o tym prof. Bogusław Wyderka, językoznawca, historyk języka i dialektolog z Uniwersytetu Opolskiego, który powiedział, że obecnie znane są trzy stanowiska lingwistów na temat mowy śląskiej. - Etnolekt śląski jest dialektem języka polskiego, etnolekt śląski jest odrębnym językiem słowiańskim i trzecie: etnolekt śląski jest postdialektalną formą języka, która przekroczyła granice dialektu definiowalnego. Ja jestem zwolennikiem tego trzeciego – mówił prof. Wyderka.

Jego zdaniem etnolekt śląski jest genetycznie związany z językiem polskim i nikt poważny tego nie zakwestionuje. W polskiej dialektologii dominuje jednak hamujący badania konserwatyzm. - Dostrzegamy zmiany, jakim podlegają dialekty, ale opisując je, odwołujemy się do stanu badań z początku XX wieku albo wcześniejszych. Tymczasem nowe zjawiska językowe, jakie pojawiają się w polskim obszarze językowym, wymagają nowego podejścia – przekonywał opolski językoznawca i dialektolog. Prof. Wyderka powiedział też, że językiem dominującym dla gwar śląskich w wieku XIV-XVI był czeski i taką rolę pełnił nawet do początku XX wieku. Wspomniał też, że sto lat temu w wielu śląskich domach powszechna była dwujęzyczność.

Potrzebne nowe prawo

Dyskusję zorganizowała Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu RP oraz Biuro Analiz Sejmowych. Spotkanie odbyło się w Sali Kolumnowej Sejmu RP. Czym się zakończyło? - Konkluzją trzeciej części konferencji była niewątpliwa potrzeba usankcjonowania języka śląskiego w polskiej polityce językowej. Zastanawiano się jednak, czy nie wymaga to zmiany lub stworzenia na nowo ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych – mówi Wojciech Glensk ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. O jednym z takich rozwiązań powiedział prof. Grzegorz Janusz, który zastanawiał się nad rozdzieleniem ustawy o mniejszości i ustawy o języku regionalnym.

Ratujmy śląską mowę. Ale jak?
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej: – Kiedy byłem jeszcze młodym człowiekiem spod Opola, szydzono z nas za mówienie po śląsku. Na takiej ulicy Krakowskiej w Opolu mogli się zatrzymać górale i mówić po góralsku, ale my wychodząc na tę samą ulicę nie mogliśmy się nawet odezwać po śląsku. Byliśmy wyśmiewani w szkole. Prof. Tambor powiedziała tutaj, że dzisiaj studenci nie wstydzą się mówić po śląsku. I mnie to cieszy. My, politycy czekamy na argumenty, które pozwolą nam podjąć decyzję polityczną dotyczącą śląskiej mowy, decyzję, która będzie miała charakter prawny.

Dr Józef Kulisz ze Tôwarzistwa Piastowaniô Ślónskij Môwy Danga: – Obserwujemy obecnie zainteresowanie mową śląską. Problemem jest jednak jakość tej śląszczyzny, która coraz bardziej odbiega od mowy naszych dziadków i staje się swego rodzaju językowym chaosem. Żeby można było chronić naszą mowę w sposób uporządkowany, systematyczny, nie wystarczy zapał społeczników. Potrzebny jest status języka regionalnego. Nawiązując zaś do obaw związanych z separatyzmem śląskim, myślę, że dotyczą one niewielu osób i są przejawem pewnej frustracji wynikającej z tego, iż nasze pragnienie utrzymania śląskości nie może się w cywilizowany sposób zrealizować. Problemy mogłyby się wyciszyć, gdybyśmy właśnie uzyskali status języka śląskiego regionalnego. I o to właśnie prosimy.

Tomasz Świdergał z Silesia Schola: – Reprezentuję środowisko nauczycieli regionalistów. Nasze stowarzyszenie stara się o ponowne przywrócenie edukacji regionalnej. W Katalonii 40 proc. zawartości podręczników do historii i nauczania języka ojczystego stanowi nauka o o regionie, natomiast nasze dzieci przygodę ze Śląskiem zaczynają w szkole od czasów Piastów, potem następuje 800 lat historycznego niebytu, po czym pojawia się wzmianka o powstaniach śląskich. Jestem historykiem, więc zwracam na to państwu uwagę. Historia Śląska to taka puszka Pandory, którą często wykorzystują politycy. Kto chce, wyjmie albo aniołka, albo demona. W szkołach brakuje tej chociażby jednej godziny nauczania regionalnego. Boję się że nasze starania storpedują politycy. I brakuje tutaj w tej dyskusji przedstawiciela MEN.

Andrzej Roczniok ze Związku Ludności Narodowości Śląskiej (od 17 lat w rejestracji): – Myśmy jako Ślązacy nie współtworzyli ówczesnego języka polskiego, nasz język śląski pochodzi z języka słowiańskiego. Obecnie język polski jest narzucany, zaś język śląski polonizowany. Gorąco zachęcam komisję, żeby przestała nas stawiać poza obywatelami tego państwa. My też mamy prawo ratować swój język, a robimy to obecnie swoim kosztem, kosztem swoich nerwów, narażeni nawet na podsłuchy służb specjalnych. Jako obywatele nie możemy być z tego państwa wypychani. Bardzo dużo Ślązaków wyjechało, ale ci, którzy zostali, postanowili swojego języka bronić.

Piotr Spyra, wicewojeda śląski: – Kocham śląską mowę, którą pamiętam z domu moich dziadków, z obiadów odpustowych. Jestem dumny z tego, że cała moja rodzina w pięknej gwarze, jej pszczyńskiej odmianie godała. Obawiam się jednak, że jeśli mówimy o kodyfikacji tych kilkunastu gwar śląskich, to mówimy o zniszczeniu dorobku naszych pradziadków. Trudno mówić o języku śląskim bez odradzającej się śląskiej tożsamości, należy jednak pamiętać, że tożsamość śląska odrodziła się już w połowie XIX wieku, a Górnoślązacy mieli w swoich domach książki pisane w pięknym, polskim języku literackim. Chrońmy gwarę, ale w całym kontekście kulturowym Śląska, bo gwara jest częścią kultury Śląska, która jest w stu procentach polska.

 

Komentarze

Dodaj komentarz